Londyn, Stamford Bridge, 18.08.2018 r.
Stadion.
Stamford Bridge, Fulham Road, London SW6 1HS. Dom. Drugi dom.
Wspólnota. Twierdza. Historia. Tradycja. Łzy szczęścia, łzy
rozczarowania. Rozstania i powroty. Ekstaza. Radość. Miłość...
Pierwszy mecz sezonu rozgrywany na własnym stadionie zawsze budził
we mnie nie małe emocje. Tak też było i tym razem. Siedziałam na
stałym miejscu przyglądając się rozgrzewającym piłkarzom
Chelsea i Arsenalu. Zauważając Petra wychodzącego z tunelu
pomachałam mu wesoło, co natychmiast odwzajemnił posyłając mi
uśmiech. Zawsze, odkąd przeszedł do Arsenalu, w ich starciach z
Chelsea miałam rozdarte serce. Nie mogłam się przyzwyczaić do
jego widoku w koszulce w barwach The Gunners. Dokąd sięgałam
pamięcią, on, Frank i Didier traktowali mnie, jak rodzinę. I
to było wspaniałe. Nim się spostrzegłam nadeszła godzina meczu.
Derby Londynu. Stadion wypełniony po brzegi. Przeważające
niebieskie barwy. Gwizdek sędziego. Niebiescy perfekcyjnie weszli w
mecz, co zaowocowało bramką Pedro w dziewiątej minucie. Kibice
eksplodowali z radości. Dziesięć minut później groźnie zrobiło
się pod naszą bramką, a ja obserwowałam Kepę czując dziwny ucisk
w brzuchu. Jednak piłkarz Arsenalu zmarnował szansę, którą
wykorzystaliśmy. Po podaniu Azpilicuety piłkę do bramki wpakował
Alvaro Morata. Prowadziliśmy już 2-0! Jednak, w późniejszej
części meczu Kanonierzy złapali z nami kontakt i doprowadzili
do wyrównania. Remis do szatni. Po piętnastu minutach przerwy tempo
spotkania wzrosło jeszcze bardziej. Piłkarze Chelsea częściej
posiadali piłkę przy nodze, jednak Arsenal nie odpuszczał.
Denerwowałam się coraz bardziej, bowiem nie chciałam, aby ten mecz
zakończył się remisem. I piłkarze również tego nie chcieli. W
osiemdziesiątej pierwszej minucie Chelsea za sprawą Marcosa Alonso
wyszła na prowadzenie i ten stan utrzymał się do ostatniego
gwizdka sędziego. Wygraliśmy 3-2! Derby Londynu dla Chelsea. Londyn
jest Niebieski!
–
Marchewko, chodź do nas! – usłyszawszy głos Davida żałowałam,
że nie opuściłam stadionu, gdy tylko sędzia obwieścił koniec
meczu. – Nie daj się prosić! – Wrzasnął przekrzykując
innych.
– No właśnie, wiewiórko!
– zawtórował mu Eden podchodząc do mnie. Zrezygnowana pokręciłam
głową rozglądając się na boki. – Jak Rosaline nie przyjdzie do
Edena, to Eden przyjdzie do Rosaline! – Zawył mrugając
porozumiewawczo w stronę Luiza. A gdy ci dwaj zaczynają ze sobą
współpracować bądź prześcigać w głupich pomysłach to
zazwyczaj nie wychodzi z tego nic dobrego.
– Dajcie mi spokój!
Zmykam do domu – mruknęłam schodząc z trybun. Kepa zniknął w
tunelu nie zauważając mnie. I dobrze. Chyba nie byłam gotowa na
spotkanie z nim w takich warunkach.
– Eden! – krzyknął
David. – Bierzmy ją!
Zdezorientowana spojrzałam
to na jednego, to na drugiego, po czym pisnęłam głośno, gdy
zawisłam w powietrzu. „Loczek” przerzucił mnie przez ramię,
jak worek kartofli, a Hazard trzymał mnie za nogi, abym przypadkiem
nie zrobiła nikomu krzywdy.
– Zabiję was! Obojga! –
warknęłam. Przymknęłam oczy, bo wiedziałam, że zabierają mnie
do tunelu. Żebym tylko wiedziała po, co! – Darujcie sobie to
przedstawienie, błagam! – Jęknęłam, ale oczywiście nic sobie z
tego nie robili. Dopiero, kiedy znaleźliśmy się w miejscu
prowadzącym do szatni łaskawie odstawili mnie na ziemię. – Od
którego mam zacząć?!
– To było epickie, stary!
– Luiz przybił sobie piątkę z Edenem, po czym zaśmiewając się
głośno z tego, co przed chwilą zrobili zniknęli za drzwiami
szatni.
–
Uduszę,
poćwiartuję, rozerwę, wypatroszę, zabiję! – prychnęłam
wściekle pod nosem, co spotkało się z głośnym śmiechem Azpiego.
– To wcale nie jest śmieszne, Azpi – Stęknęłam. Spanikowana
spoglądałam w stronę szatni marząc o tym, aby jak najszybciej się
stąd ulotnić. Kątem oka dostrzegłam kierującą się w naszą
stronę dziewczynę, która łudząco przypominała dziewczynę Kepy.
Stukot jej wysokich obcasów boleśnie ranił moje uszy. Przywitała
się z moim towarzyszem, a mi posłała sztuczny uśmiech, który
również sztucznie odwzajemniłam. Rosaline Terry, pora stąd
zwiewać! – Zbieram się, Azpi! – Powiedziałam. – Pozdrów ode
mnie obydwie córcie i Adrianę!
– Rosaline, zaczekaj! –
usłyszałam, gdy odwróciłam się zmierzając ku wyjściu. Czy
przed chwilą otworzyły się drzwi szatni? Nie, nie, nie, tylko nie
to! – Chciałbym ci oficjalnie kogoś przedstawić, w końcu
praktycznie mieszkasz na tym stadionie od dziecka – Zaśmiał się,
a ja w duchu policzyłam do dziesięciu. Może chciał mnie
przedstawić Mateo? Proszę, niech to będzie Mateo! Niechętnie
zawróciłam podziwiając swoje znoszone trampki. Oczywiście, kiedy
podniosłam wzrok przede mną stał nie Mateo, a Kepa Arrizabalaga we
własnej osobie. Jeśli skojarzył moją skromną osobę z
kwiaciarką, która uratowała mu tyłek i której prawił
komplementy to nie dał tego po sobie poznać. Ze zdenerwowania
przegryzłam dolną wargę. Zachowywałam się idiotycznie, jak
nastolatka, która spotyka swojego idola. Nie mogłam popełnić
żadnej gafy, nie przy jego dziewczynie, nie w jego obecności! –
Rosaline, poznaj oficjalnie naszego nowego bramkarza, a ty Kepa
poznaj ukochaną młodszą siostrzyczkę Johna Terry'ego, którą
traktujemy tutaj, jak członka rodziny. – Przedstawił nas sobie
Azpilicueta uśmiechając się szeroko.
– Cześć, Rosaline –
Kepa uśmiechnął się do mnie zadziornie, a ja dopiero wtedy
zorientowałam się, że jego dziewczyna na moment się ulotniła.
Inaczej nie pozwoliłby sobie na coś takiego. – Miło mi cię
poznać – Mruknął wyciągając dłoń.
– Cześć, Kepa –
odparłam modląc się w duchu, aby mój głos nie wyrażał zbędnych
emocji. – Mi ciebie również, witaj oficjalnie w niebieskiej
bandzie wariatów i imbecyli – Powiedziałam ściskając jego dłoń.
Przyjemny dreszcz wstrząsnął moim ciałem. Co się ze mną
działo?! Po chwili zdałam sobie sprawę, że starszy z Hiszpanów
gdzieś zniknął pozostawiając nas samych. Kepa nachylił się nade
mną wykorzystując tę sytuację. Przełknęłam głośno ślinę,
nie wiedząc, co to ma znaczyć.
– Doszedłem do wniosku,
że twoje imię pachnie, jak róża – mruknął mi do ucha.
Rozkoszne ciarki przeszły mi po plecach. Boże... – Uroczo się
rumienisz – Dodał, gdy spostrzegł moją reakcję. Przeklęłam w
myślach siebie, swoją głupotę i rumieńce pojawiające się
wtedy, gdy nie trzeba. Nie wiedziałam, co powiedzieć, więc jedynie
niewyraźnie wymruczałam coś pod nosem. Usłyszawszy stukot obcasów
Kepa odsunął się ode mnie posyłając uśmiech, którego znaczenia
nie mogłam rozszyfrować.
– Wiewiórko, jeszcze tu
jesteś? – głos Edena potoczył się echem po prawie pustym
korytarzu. Arrizabalaga parsknął śmiechem słysząc to przezwisko.
Chciałam zapaść się pod ziemię. Teraz, zaraz, natychmiast.
– Marchewko, wbijasz do
mnie na imprezę, no nie?! – wrzasnął Luiz. – Zresztą nie
przyjmuję odmowy! Twój braciszek też będzie, także będzie
pilnował, abyś nie robiła niczego głupiego – Szepnął
konspiracyjnie. Dlaczego znalazłam się w takiej sytuacji? Dlaczego
to wszystko odbywało się przy Kepie? – No i oczywiście Kepa z
dziewczyną, Mateo z żoną, Jorginho również, Eden z Natachą oraz Azpi z Adrianą... Trzeba jakoś wejść w ten sezon no
nie?!
– Się wie! – Dodał
swoje trzy grosze Belg, po czym obydwoje parsknęli dzikim chichotem.
Z kim ja się zadaję do cholery?
Z kim ja się zadaję do cholery?
– Hm... Przyjdę –
wyjąkałam. – To do zobaczenia, cześć! – Pożegnałam całe
towarzystwo. Odprowadzili mnie w akompaniamencie głośnych śmiechów.
Jak dzieci! Kiedy wyszłam ze stadionu natychmiast chwyciłam za
telefon i wybrałam numer bratowej. Musiałam jej wszystko
powtórzyć, a także doradzić się, co mam włożyć na imprezę.
Czy postąpiłam słusznie zgadzając się? To się jeszcze okaże...
Londyn, 18.08.2018 r.
Londyn, 18.08.2018 r.
Po jaką cholerę przyjęłam
zaproszenie Davida? Jednak będąc już pod drzwiami mieszkania
przyjaciela głupio się było wycofać. Modliłam się w duchu, aby
Kepy i jego dziewczyny jeszcze nie było. Z ciężko bijącym sercem
nacisnęłam dzwonek, a po chwili przywitał mnie śnieżnobiały
uśmiech Luiza. Parsknęłam śmiechem wchodząc, jak do siebie.
Niepewnie rozejrzałam się po korytarzu, a później po przestronnym
salonie, jednak nigdzie nie dostrzegłam Hiszpana. Odetchnęłam z
ulgą. Przywitałam się za to z moim stukniętym braciszkiem i Toni,
Edenem i jego żoną oraz Césarem i Adrianą. Szybko skalkulowałam w głowie, że brakowało naszych
trzech nowych nabytków. David, jako przykładny gospodarz
zaproponował nam drinki, więc chętnie skorzystałyśmy z jego
oferty. Lepiej się rozluźnić przed czasem! Bratowa obserwowała
mnie uważnie uśmiechając się pod nosem, a ja modliłam się w
duchu, żeby John niczego nie zauważył. Chybaby mnie zabił!
Jęknęłam, gdy dzwonek obwieścił przybycie kolejnych gości. Jak
się okazało brakującej trójki wraz z partnerkami. Kepa, a jakże
wparował pierwszy, za nim wyłoniła się Andrea na niebotycznie
wysokich obcasach oraz kusej sukience. Zemdliło mnie. Poczułam się
dziwnie nieatrakcyjna w trampkach, dżinsach oraz, jak mi się teraz
wydawało nieco zbyt wydekoltowanej bluzce. Arrizabalaga zauważając
mnie posłał uśmiech w moją stronę kierując wzrok na moje
wyeksponowane piersi. Aby zamaskować reakcję szybko dopiłam
drinka. Pomogło. Na chwilę. Przywitałam się z żoną Jorginho
oraz żoną Mateo, Izabel. Z miejsca ją polubiłam! Uśmiechnęła
się do mnie ciepło, co natychmiast odwzajemniłam. Podałam jej
drinka spostrzegając, że towarzystwo podzieliło się na dwa obozy.
Facetów rozmawiających o piłce i o dzisiejszym wygranym meczu
oraz kobiet poznających siebie nawzajem. Jedynie Andrea niechętnie
dołączyła do nas zostawiając swojego chłopaka. Rozbawiona Izabel
przewróciła oczami, na co parsknęłam śmiechem. Wspominałam już,
że od razu wpadła mi w oko? Rozmawiałyśmy na wszystkie możliwe
tematy doskonale się rozumiejąc. Po kilku głębszych drinkach oraz
po spróbowaniu innych trunków, które David zgromadził w swoim
mieszkaniu atmosfera zaczęła się rozluźniać. Zdecydowanie tego
mi było trzeba! Udając się po kolejne wzmocnienie natknęłam się
na mojego braciszka, Luiza i Edena rozmawiających z Kepą.
Natychmiastowo chciałam się wycofać, jednak moja obecność
została zauważona.
– Wiewiórko, chodź do
nas! – Krzyknął David.
– Nie nazywaj mnie tak,
Luiz – jęknęłam speszona. – Tylko mi polej – Dodałam po
chwili zastanowienia.
– I takie podejście do
sprawy mi się podoba! – oznajmił ratując mnie kolejnym drinkiem.
Podziękowałam skinieniem głowy starając się nie zwracać uwagi
na Kepę. Co było dość trudne...
– Nie za dużo już
wypiłaś? – wtrącił John, któremu włączył się opiekuńczy
tryb. Toni, gdzie jesteś?! – Może już wystarczy, co?
– Och, John wyluzuj –
powiedziałam. – Wiem, kiedy powiedzieć dość, nie martw się –
Uśmiechnęłam się do niego.
– No właśnie, staruszku!
– parsknął Eden. – My jej nie tkniemy, ani nie damy nikomu
skrzywdzić – Obwieścił.
– Spokojnie... I tak mam
zakaz spotykania się z którymkolwiek z was, więc... –
wymruczałam. Arrizabalaga zaśmiał się głośno, na co spojrzałam
na niego oburzona. – No, co?
– Nic, nic – odparł
uważnie lustrując moją sylwetkę wzrokiem, co spotkało się z
cichym gwizdem Davida. Na szczęście jedynie ja go usłyszałam! –
Wracam do Andrei, pewnie się zastanawia, gdzie się podziewam.
– Jakby cały wieczór cię
nie pilnowała – parsknęłam uśmiechając się do niego krzywo.
Nic nie odpowiedział,
jedynie posłał mi spojrzenie, od którego zarumieniłam się po
same cebulki włosów. – Luiz, polej! – Przyjaciel natychmiast
spełnił moją prośbę, a ja oddaliłam się z pełną szklanką w
kierunku moich towarzyszek. – No jestem! – Zawołałam pojawiając
się obok nich. Jak na komendę usłyszałyśmy głośny śmiech
dziewczyny Kepy.
– Jak uśmiecha się tak
szeroko, to mam wrażenie, że wylecą jej przednie zęby –
szepnęła Izabel, na co zgodnie z Toni parsknęłyśmy do swoich
szklanek. – No... Tak tylko mówię – Dodała niewinnie, jednak w
jej oczach pojawiły się diabelskie ogniki.
– Och, Izabel już cię
lubię!
Gdy ponownie dołączyła
do nas dziewczyna Kepy posłała mi nieprzyjemne spojrzenie, które
mimowolnie odwzajemniłam. Po chwili, tłumacząc się skorzystaniem
z łazienki opuściłam Toni i Izabel, i udałam się na piętro.
Tutaj było znacznie spokojniej niż na dole, gdzie David z Edenem
urządzili karaoke. Kiedy usłyszałam Azpiego śpiewającego „Call
me maybe” stwierdziłam, że dzisiejszego wieczoru już nic mnie
nie zaskoczy. Pomyliłam się w momencie, w którym zderzyłam się z
czyjąś twardą klatą. Nie czyjąś. Kepy. Czy ja już wspominałam,
że w czarnej opinającej jego ciało koszuli wyglądał nieziemsko
przystojnie i cholernie pociągająco?
– Powinnaś dostać zakaz
nie spotykania się z którymś z nas, ale noszenia takich bluzek –
oznajmił bezczelnie zaglądając mi w dekolt.
– A ty... Powinieneś
dostać zakaz chodzenia w takich koszulach! – odpyskowałam
chichocząc odrobinę zbyt głośno, zapewne z powodu wypitego
alkoholu, który przyjemnie krążył po moim organizmie.
– Cóż za błyskotliwa
odpowiedź, Rosaline Terry – mruknął. – Nigdy bym nie
przypuszczał, że możesz być siostrą Johna.
– A ja nie pomyślałabym,
że możesz być bramkarzem Chelsea – oznajmiłam szczerze, co
przyjął zadziornym uśmieszkiem. Och, zdecydowanie nie powinien się
tak do mnie uśmiechać. Nie, gdy znajdowałam się w takim stanie. A
muszę przyznać, że jego obecność działała na mnie
podniecająco. – Może zejdź już na dół, bo Andrea zacznie cię
szukać – wypaplałam, zanim zdążyłam ugryźć się w język.
– Rosaline Terry, czyżbyś
była o mnie odrobię zazdrosna? – wymruczał zbliżając się do
mnie na niebezpieczną odległość. Co on robi?!
– Jakbym miała o kogo –
prychnęłam mimowolnie przygryzając dolną wargę. Co ja robiłam?
– Kepa, naprawdę będzie lepiej, jeśli zejdziesz na dół...
– Dlaczego? – spytał
świdrując mnie wzrokiem. Nachylił się, po czym delikatnie
przygryzł płatek mojego ucha. Jęknęłam pod wpływem tego
doznania. – Nie chcesz, żebym tak robił? Powiedz tylko jedno
słowo, a przestanę – Mówił skubiąc moją szyję ustami. Moje
ciało zapłonęło ogniem. Nie mogłam wydusić z siebie słowa, nie
byłam w stanie odepchnąć go od siebie. – Tak myślałem –
Zaśmiał się, lekko muskając kąciki moich ust swoimi wargami. Czy
on mnie właśnie pocałował?
– Kepa... – westchnęłam.
– Przestań – Powiedziałam zdobywając się na odtrącenie go
ode mnie. – Nie rób tego więcej.
– A jeśli będę miał na
to ochotę?
– To najpierw pozbądź
się Andrei – warknęłam wymijając go i schodząc na dół.
Musiałam ochłonąć! Wyszłam na taras delektując się świeżym
powietrzem. Pocałował mnie. Kepa mnie pocałował, a ja oficjalnie
straciłam głowę. Oficjalnie zwariowałam. Oficjalnie... Zrobiłam
wszystko, czego obiecałam nigdy nie zrobić. Zakochałam się.
Oficjalnie zakochałam się w Kepie. Niech to jasny szlag trafi!
***
Witam!
Przed Wami obiecane, ponowne spotkanie głównych bohaterów :D Mam nadzieję, że się podobało haha :D Tak miało być i tak jest... A, co będzie dalej... To się jeszcze okaże :D
Był najdłuższy napisany prolog, a to jest chyba najdłuższy napisany przeze mnie rozdział, ale chcę wierzyć, że Was nie zanudziłam :D
Dodałam do obsady parę bohaterów, abyście mogły zobaczyć, o kim mowa :)
Dodałam do obsady parę bohaterów, abyście mogły zobaczyć, o kim mowa :)
Pozdrawiam ;*
Zacznę od meczu! W końcu go oglądałam, prawda? Znaczy się ... dziesięć minut, ale to zawsze coś! Szczególnie, że nie chciałam przynosić im pecha ... szczegół, że stracili dwie bramki gdy wyłączyłam ^^ Ale! To są Derby! A w Derbach nigdy nie jest łatwo i nigdy nie ma faworytów! Kepa i tak sobie dobrze radzi, w końcu to nie jest jakiś tam bramkarz ... mówię to obiektywnie, jako fanatyk ligi hiszpańskiej! Zresztą Rosalie się ze mną zgodzi ^^
OdpowiedzUsuńEden i David ... David i Eden ... Marchewka i Wiewiórka ... no ja po prostu uwielbiam tych wariatów! <333 Rosaline to ma ciężkie życie z nimi. Nawet sobie nie zdają głąby sprawy z tego, w takie zawstydzenie ją wprowadzili. Ale pierwsze koty za płoty. Oficjalnie/nieoficjalnie poznała Kepę. Teraz będzie tylko z górki ^^ W sumie ja też bym się z początku modliła o poznanie Mateo - to akurat była nieobiektywna opinia haha.
Aj Kepa, Kepa ... co z Ciebie za człowiek. Co z Ciebie za flirciarz! A dziewczyna stoi (no prawie) obok! Osoba Rosalie musiała na prawdę wzbudzić w nim nie małe emocje, skoro tak odważnie z nią rozmawia. A co najlepsze ... dziewczyna ma duże kompleksy, co on zapewne by wyśmiał. Przecież nie patrzyłby na nią takim wzrokiem! Ale to tylko utwierdza mnie w tym, że z jego wzrokiem wszystko w porządku ^^ Tylko ta Andrea ... niby wszystko pomiędzy nimi wydaje się być w porządku, ale gołym okiem widać, że dziewczyna nie jest zbytnio zainteresowana poznawaniem nowych znajomych. I chyba nie zbyt komfortowo czuje się w nowym miejscu. Po za tym ... czy gdyby Kepa był w niej po uszy zakochany to zwracałby uwagę na inne dziewczyny? Flirtowałby z nimi? Nie sądzę.
Mijali się całą imprezę, aby na koniec spotkać się z dala od ludzkich oczu. I cóż ... Rosaline wpadła nam po uszy, skoro nie jest zdolna go od siebie odepchnąć. Ale! Na szczęście poszła po rozum do głowy, stawiając mu ultimatum. Chce flirtu? Podoba się mu Rosaline? To niech się zdecyduje ... ona albo Andrea! Tak powinno być od początku. Bo może Andrea nie jest idealna, ale też nie zasługuje na to, aby Kepa ją zdradzał. W końcu można to załatwić inaczej. Po co się z kimś męczyć? W końcu jego zachowanie ewidentnie pokazuje, że nie ma mowy o głębszych uczuciach pomiędzy nimi ^^
Ja oczywiście jestem usatysfakcjonowana i w sumie możesz już teraz zacząć pisać kolejny długi rozdział ^^ podrzucę Ci jakąś fotkę Kepy i dajesz <3
Kolejne spotkanie naszych bohaterów mamy za sobą. 😁😂 I to jakie spotkanie...
OdpowiedzUsuńPozwól, że przemilczę moment meczu, którego Twój opis był naprawdę świetny oraz jego wynik...Gratulując po prostu zasłużonej wygranej. 😉
Rosaline miała sporo powodów do radości. Jej ukochana drużyna wygrała derby i przy okazji mogła bez przeszkód podziwiać swój nowy obiekt zainteresowania.
Później oczywiście czekała ją przeprawa z wariatami. Ale określenia Wiewiórka i Marchewka wygrały wszystko. <33 David i Eden na pewno, jeszcze nie raz dostarczą nam powodów do głośnego wybuchu śmiechu.
"Zapoznanie" się Rosaline i Kepy było mistrzowskie. Gdy tylko ta dwójka znajduje się w swoim pobliżu. Iskry po prostu lecą. Jest między nimi takie przyciąganie, że aż się boję, czym się to wszystko skończy. 😁 Ogólnie z bramkarza to niezły czaruś i flirciarz. Doskonale wie, jak oczarować kobietę.
Zastanawia mnie tylko, dlaczego to robi nadal będąc z Andreą.
Jakie są jego uczucia w stosunku do dziewczyny? Bo zachowuje się wobec niej bardzo nie fair.
Choć nie darzę jej sympatią. Uważam, że nie zasłużyła sobie na coś takiego. Czy nie lepiej się zwyczajnie rozstać?
Impreza bohaterów była świetna! Kilka razy porządnie się uśmiałam.
Wszyscy świetnie się bawili, oprócz Andrei. Nie rozumiem tej dziewczyny. Jest strasznie wyniosła i nawet nie próbuje się zintegrować z nowymi znajomymi. W dodatku nie polubiła Rosaline. Czyżby wyczuła zagrożenie? 😁
Natomiast Izabel jest jej zupełnym przeciwieństwem. Od razu złapała ze wszystkimi świetny kontakt, a zwłaszcza z Rosaline.
Na koniec zrobiło się gorąco. Rosaline pod wpływem alkoholu, nie dość że stała się odważniejsza. To jeszcze wpadła na Kepę. Który jest nią wyraźnie zainteresowany i tak łatwo jej nie odpuści. Dobrze jednak, że dziewczyna nie uległa mu do końca. Do niczego nie potrzebny jej romans. Także niech pan Kepa najpierw zrobi porządek z Andreą i dopiero próbował czegoś z Rosaline. Mimo jej zakazu. 😂
Czekam z dużą niecierpliwością na kolejny rozdział, bo robi się jeszcze ciekawiej niż było. 😊
Opowiadanie rozwija się w zaskakującym tempie 😁 i to mi się podoba! Długość rozdziału też, bo mam co czytać hehehe
OdpowiedzUsuńKepa ty perfidny podrywaczu! Widać, że chłopak ma świadomość swojej atrakcyjności i wie jak postępować, żeby zostać w czyjejś pamięći. Szkoda tylko, że zachowuje się tak mając dziewczynę XD. I to mi daje do myślenia i to dużo, bo gdyby zerwał z Andrea, bo wpadła mu w oko inna, to nie oznacza, że potem nie zrobi tego ponownie, ale coś ten problem zostawiam na pozniej, bo narazie cieszę się pocalunkiem 😍!
Rose ma przeszklone, bo jest pupilkiem całego klubu i wiele osób ja zna i lubi dokuczac haha. Teraz w jej głowie i sercu na dłuższy czas zagości Kepa. Oj zakochania bywają trudne, zgłasza że ten kandydat jest zajęty i nie wiadomo czy się to zmieni. Jeżeli Rose na prawdę myśli, że chłopak wywróci dla niej swoje dotychczasowe życie to może być w błędzie. Z facetami różnie bywa 😐
Z całego serca współczuję Andrei takiego chłopaka. Poświęciła swoje prywatne życie i pojechała za nim, a on teraz pokazuje rogi. Podrywacz jeden XD
Co nie zmienia faktu, że kibicuje Rose i Kepie 😋 jednak trochę obawiam się tej relacji...
Opowiadanie wciąga mocno. Życzę dużo weny,
N
Jestem. Przeczytałam odrazu oba. Ale pozwol ze skomentuję tylko tutaj. Moje problemy z zasięgiem mnie dobijają.
OdpowiedzUsuńCo do meczu. Podobało mi się jak wszystko odpisałaś. Mimo że niezbyt interesuje się piłką. Zainteresowałaś mnie 😊
Rose ma przewalone jako ulubienica całej drużyny. David i Eden są świetni. Już ich uwielbiam.
Strasznie polubiłam Toni oraz Isabel . Wydają mi się bardzo pozytywnymi postaciami. W przeciwieństwie do Andrei która wydaje mi sie taka sztywną , wyniosłą lalą . Mam nadzieję że Kepa szybko się jej pozbedzie😉
Ich kolejne spotkanie. Z jednej strony mnie ucieszyło. Rose wpadła po uszy. I nie potrafiła się oprzeć chłopakowi. Wszystko ją do niego przyciąga. Z drugiej strony nie podoba mi się to że Kepa ma dziewczynę A tak jawnie można powiedzieć w jej towarzystwie. Przystawia się do Rose. Kompletnie nic sobie nie robi z tego że ktoś mógł ich zobaczyć. Co nie zmienia faktu że ich króciutko spotkanko było cudowne.😍
Andrei to nawet mi trochę żal. Mimo że nie wzbudziła mojej sympatii. Chłopak robi ją w balona. Gdy ona była gotowa rzucić wszystko i wyjechać z nim do Angli.
Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział. I zapraszam na nowy do siebie.
W dzisiejszym rozdziale Kepa przejmuje dowodzenie! :)
OdpowiedzUsuńNa początku chciałabym wspomnieć o Dawidzie i Edenie... Chłopaki są po prostu cudowni! Już wiem, że będę ich uwielbiać. Oby było jak najwięcej scen z ich udziałem!
Pojawia się też trochę więcej informacji o Andrei. Dziewczyna wydaje się trochę oschłą osobą, ale co ja tam wiem. Może po prostu ma gorszy dzień XD
Kepa miesza w głowie Rose. Całuję ją...
Ale nie zapominajmy, że ma wciąż ma dziewczynę,
która w dodatku znajduje się na tej samej imprezie.
Chciałabym zobaczyć tekst z jego perspektywy. Niezwykle ciekawi mnie co mu siedzi w głowie. Przecież, skoro ma dziewczynę i jest ona dla niego ważna nie powinien flirtować z Rose.
Mam wrażenie, że chłopak nie do końca rozumie swoje uczucia, zarówne te do Rose jak i te do Andrei.
Nie mogę się już doczekać kolejnego rozdziału :-)
(Ps. W tekście pojawiło się kilka literówek, np. "dziwy" zamiast "dziwny")
No to tak, po kolei, żebym się przez przypadek nie pogubiła.
OdpowiedzUsuńOpis meczu wyszedł ci genialnie. Dosłownie czułam się tak, jakbym była na tym stadionie i wszystko widziała na własne oczy. Emocje kibiców wydawały mi się wręcz namacalne, te nerwy, radość z każdej strzelonej bramki… Normalnie cud, miód i orzeszki.
Rosaline jest genialna. Z jednej strony urocza jak jej imię, a jednocześnie nie boi się poimprezować i wie, jak się bawić. Ma też cięty język i nie daje sobie w kaszę dmuchać.
Chłopaki z Chelsea są totalnie rozbrajający. Jak czytam o ich wybrykach, to mam takiego banana na twarzy, że aż miło. Taka banda małpiątek. Z nimi to opowiadanie na pewno nie będzie nudno.
Przyznam, że nie bardzo wiem, co mam myśleć na temat Andrei. Z jednej strony jest trochę chłodna w stosunku do innych dziewczyn i jakby… no nie wiem… wyzywająca? No niespecjalnie polubiłam jej wersję z imprezy. Wydaje się być strasznie chłodna.
Ale jednocześnie z poprzednich rozdziałów wiemy, że kocha Kop całym sercem i to dla niego zgodziła się opuścić Hiszpanie. Więc może nie jest taka zła?
Na pewno Rosaline wpadła po uszy. Zakochała się w zajętym facecie, który jeszcze do tego nic sobie nie robi z posiadania dziewczyny, tylko bezczelnie flirtuje z inną. Fakt, że jakby pocałował Rose wzbudza we mnie mieszane uczucia.
Niewątpliwie będzie ciekawie. Co zrobi Rosaline? Czy Kopa rzuci Andreę? Już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału.
Pozdrawiam
Violin