Londyn, 08.08.2018 r.
Nuciłam
pod nosem piosenkę, która aktualnie leciała w radiu i odliczałam
godziny do zamknięcia swojej kwiaciarni. Kochałam swoją pracę,
uwielbiałam przebywać z różnymi ludźmi słuchając ich opowieści
z dnia codziennego. Kochałam przebywać w pomieszczeniu pełnym
przeróżnych, kolorowych kwiatów wdychając ich zapach i napawając
się nim. Uwielbiałam dekorować i przystrajać bukiety ślubne, czy
doradzać klientom w odpowiednim wyborze kwiatów. Jednak dzisiaj
trafiłam na wyjątkowo marudną starszą panią, która od chwili
przekroczenia drzwi kwiaciarni działała mi na nerwy. Wszystko jej
nie pasowało! Począwszy od wystroju, a skończywszy na ozdobnych
wstążkach. W końcu nie wytrzymałam i spytałam, po co w ogóle
tutaj przyszła, skoro nie ma zamiaru nic kupować, tylko zawzięcie
krytykowała wszystko, co rzuciło się jej w oczy. Jedynie fuknęła
oburzona, sklęła mnie pod nosem i wyszła głośno trzaskając
drzwiami. Nie należałam do cierpliwych i spokojnych osób, dlatego
bardzo szybko się zdenerwowałam i miałam dość na resztę dnia.
Swoją drogą miałam nadzieję, że ten dzień skończy się, jak
najszybciej, bo żyłam również w stresie związanym z kończącym
się okienkiem transferowym. Czy zarząd mojej ukochanej Chelsea
sprowadzi jeszcze kogoś? Czy kogoś sprzeda? Kogo wyśle na
wypożyczenie? Życie kibica zdecydowanie nie należało do
najłatwiejszych. A jeśli weźmie się pod uwagę jeszcze to, że
jestem siostrą legendy Chelsea, Johna Terry'ego to już w ogóle!
Byłam jego młodszą o czternaście lat siostrzyczką, więc czasami
nie traktował mnie zbyt poważnie... Ale tylko czasami!
Bezgranicznie uwielbiałam swoją bratową, którą traktowałam
jak najlepszą przyjaciółkę. I szczerze... Czasami lepiej
dogadywałam się z ich dziećmi, niż z samym Johnem, ale kochałam
go ponad życie. Nasi rodzice wychowali nas najlepiej, jak potrafili.
Byłam z nich dumna. Kochałam również Chelsea... Mój drugi dom.
Znałam piłkarzy, niektórych, a szczególnie Davida Luiza
traktowałam jak przyszywanego braciszka. To wszystko dzięki
Johnowi... Tyle mu zawdzięczam. Przede wszystkim to, że zaszczepił
we mnie miłość do tego klubu. Do historii, tradycji... Cieszyłam
się, gdy wygrywali, płakałam ze złości, gdy przegrywali.
Cieszyłam się przybyciem nowych piłkarzy, płakałam, gdy ci
najbardziej zasłużeni odchodzili. Płakałam, jak wariatka, kiedy
nieco ponad rok temu mój brat zakończył swoją bogatą karierę na
Stamford Bridge. Zawsze ze łzami w oczach wspominałam jego ostatni
mecz w domu... Wzruszające pożegnanie, odebranie pucharu za
zdobycie Mistrzostwa Anglii, jego łzy, łzy Toni, łzy dzieciaków...
Otrząsnęłam się ze swoich myśli i wspomnień, gdy usłyszałam
otwierające się drzwi. Młody, na oko w podobnym wieku chłopak.
Zziajany. Umięśniony. Przystojny...
–
Cześć!
– wyspał stojąc przed ladą. – Pilnie potrzebuję pomocy!
Czyżbym wyczuwała hiszpański akcent?
– Cześć –
odpowiedziałam na przywitanie. – W jakiej sprawie?
– Moja dziewczyna właśnie
suszy mi głowę z powodu przeprowadzki tutaj – wyjaśnił
uśmiechając się. Dziewczyna, a jakże!
– No dobrze... –
powiedziałam rozglądając się wkoło. – A jakie kwiaty lubi
najbardziej? – Spytałam. Z zakłopotaniem podrapał się po
głowie, co bardzo mnie rozbawiło. – Dobrze... Skoro tak, to
polecam skromny bukiet, tak zwany miks kwiatów... Kilka róż,
gerbery... – Zaczęłam mówić wpadając w tak dobrze znany mi
trans. – Nic ci to nie mówi, prawda? – Zadałam pytanie
spostrzegając jego zaskoczoną minę.
– Tak jakby... – zaśmiał
się. – Ale zdaję się na ciebie! W końcu jesteś kobietą, więc
znasz się na rzeczy – Oznajmił z uśmiechem, który natychmiast
odwzajemniłam. Zaczęłam przygotowywać bukiet, a on z ciekawością
rozglądał się po wnętrzu mojej kwiaciarni. Po kilku chwilach
stanęłam przed nim podając mu bukiet.
– Proszę... Mam nadzieję,
że twojej dziewczynie się spodoba – oznajmiłam. Wziął go ode
mnie, po czym wręczył należną zapłatę. Zmierzał do wyjścia,
lecz odwrócił się w pół kroku i podszedł bliżej.
– Bardzo dziękuję za
pomoc, Rosaline – powiedział spostrzegając moje imię na
plakietce. – Rosaline... Rosa... – Uśmiechnął się szeroko, a
ja nie miałam pojęcia, dlaczego w kółko powtarza moje imię. Gdy
zobaczył moją zdezorientowaną minę zaśmiał się cicho. –
Próbuję sprawić, żeby twoje imię pachniało w moich ustach... –
Wyjaśnił puszczając mi oczko. Czułam, że się zarumieniłam.
Boże, tylko nie to!
– Hm... Dziękuję –
wychrypiałam. Po chwili wyciągnął jedną różę z bukietu i
wręczył mi ją. Zaskoczona przyjęłam od niego ten prezent.
– Będzie pasowała do
twoich płomiennorudych włosów – mrugnął do mnie bezczelnie, po
czym opuścił kwiaciarnię. Stałam tak jeszcze długo, nie wiedząc,
co się stało, dopóki zegar nie obwieścił mi, że na dziś
skończyłam pracę.
Gdy weszłam do domu brata
byłam wykończona. Dobrze, że zaprosili mnie na kolację, bo nie
miałam siły na nic. Uśmiechnęłam się do bliźniaków, którzy
grali w piłkę w ogrodzie i udałam się do kuchni. Przywitałam
się z bratową, po czym nalałam sobie wody z dzbanka.
– Od kogo dostałaś taką
piękną różę? – zaciekawiła się Toni. Upewniłam się, że
mojego wścibskiego brata nie ma w pobliżu i opowiedziałam jej całą
historię. Po wszystkim gwizdnęła cicho pod nosem mieszając coś w
garnku. – Chyba wpadłaś mu w oko – Stwierdziła po chwili.
– Proszę cię, Toni! Ja?
– jęknęłam zrezygnowana. Nie uważałam się za ładną, nie
posiadałam wysportowanego ciała, wręcz przeciwnie. Nie byłam
gruba, ale do idealnej sylwetki sporo mi brakowało. Nie pomagały
również cienkie białe blizny widoczne gdzie nie gdzie na moim
ciele. Byłam ruda, posiadałam zielone oczy oraz kilka...
kilkanaście piegów na twarzy. I ja mam się podobać mężczyznom?!
– Rosaline, nie wmawiaj
sobie czegoś, co nie istnieje – Toni podeszła do mnie i
przytuliła. – Jesteś śliczna i masz kobiece ciało, zaokrąglone
tam, gdzie trzeba! – Zaśmiała się, a ja trzepnęłam ją w
ramię.
– Witam moją młodszą
siostrę – John na powitanie pocałował mnie w czoło. – Do
kolacji jeszcze trochę czasu, więc może potowarzysz mi, gdy zaraz
oficjalnie zostanie przedstawiony nowy bramkarz?
Pokiwałam energicznie
głową, po czym ruszyłam za nim do salonu. Opadłam na wygodną i miękką kanapę i cieszyłam się tą chwilą relaksu. Zdecydowanie
tego było mi trzeba!
– Kto nim będzie? – zadałam nurtujące mnie pytanie. Nawet zapomniałam sprawdzić w
telefonie! Ugh, co się ze mną dziś podziało?
– Kepa Arrizabalaga –
powiedział uśmiechając się.
– Kto? – spytałam
głupio nie mając pojęcia, o kogo chodzi. – Skąd on jest?
– Przechodzi z Athletic
Bilbao – wyjaśnił obejmując mnie. Ach, Hiszpania... – No już,
zaczyna się – Oznajmił skupiając całą uwagę na telewizorze.
Podążyłam za jego śladem, a chwilę później poczułam się
tak, jakbym dostała w mój rudy łeb czymś ciężkim. Uchyliłam
szeroko usta nie mogąc uwierzyć w to, co widzę. Kepa Arrizabalaga
nowym bramkarzem Chelsea? Tajemniczy chłopak z kwiaciarni to Kepa
Arrizabalaga, nowy bramkarz Chelsea? Przymknęłam powieki
nieświadoma, jak ta sytuacja zmieni moje dotychczasowe życie...
***
Witam!
Zwariowałam totalnie, zdaję sobie z tego sprawę :D Jest to chyba najdłuższy prolog, jaki kiedykolwiek napisałam :D
Tym razem padło na Chelsea i na jej nowy nabytek :) Pomysł wpadł mi do głowy szybko i dość szybko powstał prolog. Nie mam pojęcia, co mi wyjdzie z tej historii, ale będę się starała prowadzić ją, jak najlepiej.
Jestem podekscytowana rozpoczynającym się nowym sezonem, więc może dlatego postanowiłam właśnie dziś opublikować prolog ;) Mam nadzieję, że zostaniecie tutaj ze mną ;)
Cztery opowiadania, półtora miesiąca wakacji, a później praca magisterska do napisania... Dam radę! :D
Pozdrawiam ;*
Nie oszukujmy się, ja jestem podekscytowana oraz wniebowzięta! Uwielbiam Kepę, a po za tym, dawno nie czytałam Twojego piłkarskiego opowiadania ;) Dlatego będę Cię "pilnować" w pisaniu tej historii, szczególnie że Cię prowokowałam bezczelnie do stworzenia tego ^^
OdpowiedzUsuńTak jak Ci już wspominałam, niezmiernie podoba mi się pomysł z kwiaciarnią. Zawsze "zawód" bohaterek jest oklepany, są to dziennikarki albo modelki ... a tu zwykła, ale też niezwykła w tym co robi, kwiaciarka :) Pełna pasji do tego co robi!
Kepa zrobił "wejście smoka" wpadając do jej miejsca pracy. Oczywiście dziewczyna kompletnie nie wiedziała kim on jest i kim będzie dla jej "drugiego domu", ale to dobrze bo wyszło naturalnie :) Oczywiście jak na prawdziwego Hiszpana przystało, Kepa pokazał swoje oblicze Casanovy <3 To było urocze, ale fakt, że kwiaty były dla jego dziewczyny, troszkę popsuł cały czar. Ale co tam! Myślę, że nie jedna by się zarumieniła i nie wiedziała co zrobić bądź powiedzieć ;)
Aż nadszedł czas oficjalnej prezentacji. John poprosił siostrę o towarzystwo, wiedząc że nie odmówi i z przyjemnością to obejrzy ... nie wiedząc jednak że już miała "przyjemność" spotkać owego bramkarza i to w jakiś okolicznościach! Jako starszy brat chyba nie bardzo byłby szczęśliwy z tego powodu :P
Rosaline jednak powinna posłuchać Toni. Ma zbyt małą pewność siebie! Kepa "od tak" dla żartu czy innego błahego powodu, nie chciałby jej oczarować. Poszedł by sobie i tyle by go widziała! Musiała go czymś "skusić".
Aj! Musisz koniecznie pisać dalej bo ja wręcz nie wytrzymam ;D
Nie ma opcji, żebym nie została tutaj na dłużej! Tym prologiem kupiłaś mnie bez reszty i już po prostu się mnie stąd nie pozbędziesz! 😁
OdpowiedzUsuńZapowiada się kolejna, fenomenalna historia w Twoim wykonaniu. Podziwiam Cię za te wszystkie wspaniałe pomysły na kolejne opowiadania i równoczesne prowadzenie ich, aż tylu.
Jest piłka nożna, jest Londyn, no i moja ukochana liga angielska. <333 Czego chcieć więcej???
Mimo że moje serce, należy zdecydowanie do tej czerwonej części Londynu. Będzie nowym i miłym doświadczeniem przeczytać coś po raz pierwszy z Chelsea w tle. Zwłaszcza, że będzie to coś Twojego autorstwa.
Rosalie już na wstępie zyskała moją sympatię. Wydaje się być świetną dziewczyną, która idealnie połączyła ze sobą swoją pracę i zamiłowanie do kwiatów. Widać, że świetnie odnajduje się w tym zawodzie i sprawia on jej dużą przyjemność.
Jedyny jej problem to brak wiary w siebie i niska samoocena. Za bardzo krytycznie się ocenia. Co dobitnie próbowała uświadomić jej żona brata.
Pierwsze spotkanie bohaterów mamy już za sobą.
Kepa, jak na razie, zrobił na mnie wrażenie lekkoducha i podrywacza. Niby ma dziewczynę, a urządza sobie niewinny flirt z Rosalie podczas kupna bukietu kwiatu dla jego ukochanej.
Gdyby on tylko wiedział z kim ma do czynienia... 😃
Nie mogę się już doczekać ich kolejnego spotkania i tego, jak rozwinie się ich relacja.
Już teraz wyczekuje następnego rozdziału, życząc Ci dużo weny. 😊
Piłkarskie opowiadanie, Wow. Kolejne nowe opowiadanie, więc kolejne Wow. Szanuje za odwagę i liczę na to że wszystkie opowiadanie skończysz 😀 skoki i piłka nożna to nie moje światy więc zdam się na Ciebie.
OdpowiedzUsuńRosalie to śmieszna dziewczyna z typowym myśleniem też dziewczyny XD wymyśla sobie milion niedoskonałości kiedy wygląda świetnie hahaha typowe. Praca w kwiaciarni musi być super, napewno jest pełna kolorów, ale super, super i jeszcze raz super.
Nowy bramkarz i klient kwiaciarni bomba! Coś się szykuje, tylko szkoda że ma dziewczynę, ale dziewczyna nie ściana hahahah
Czekam na kontynuację,
N
Dobra, zacznijmy od tego, że totalnie nie mam pojęcia o kim jest to opowiadanie. Na zasadzie, teraz już wiem, jak ten piłkarz się nazywa, ale ponieważ w piłce jestem totalnie zielona, więc o Kepie z nazwiskiem nie do powtórzenia, słyszę pierwszy raz.
OdpowiedzUsuńAle to nie znaczy, że mi się nie podoba. Podoba mi się i to bardzo, zresztą jak wszystkie twoje historia. Co kolejna, to lepsza od poprzedniej. Serio, nie wiem jak ty to robisz.
Od pierwszego zdania polubiłam Rosaline. Wydaje się być strasznie sympatyczna. Lekko wybuchowa, ale sympatyczna. Ma pasje, pracę, którą kocha, wspaniałego brata, kochającą rodzinę, bratową za przyjaciółkę, jest po prostu szczęśliwa.
Inna sprawa, że strasznie podoba mi się imię. Jest zresztą na liście ewentualnych imion dla bliźniaków Antiga. Rosaline, Rose… urocze jest po prostu. Teraz będę to opowiadanie czytała z podwójną przyjemnością.
Kepa rozwalił system. No tak, skoro się wyciągnęło własną dziewczynę z w miarę ciepłej Hiszpanii i wrzuciło do zimnej Anglii, to zdecydowanie trzeba ją udobruchać kwiatami. A to, że niespecjalnie się na tych kwiatach zna… No cóż, nikt nie jest idealny. Nawet Kepa.
W każdym razie zapowiada się bardzo ciekawie. Czyżby szykował nam się jakiś romansik? Ale przecież Kepa ma dziewczynę… Chociaż nic nie trwa wiecznie, a związki szczególnie. Już zacieram ręce. Dużo weny więc życzę i z niecierpliwością czekam na pierwszy rozdział.
Pozdrawiam
Violin
Jestem :) Jak zawsze ostatnio trochę spóźniona, za co przepraszam . Komentarz też będzie krótki bo zrobiłam sobie małą przerwę w pakowaniu ;)
OdpowiedzUsuńNapiszę tak, podoba mi się i na pewno zostanę na dłużej :) Choć nie mam zielonego pojęcia kim są bohaterowie ;) To zupełnie nie moja bajka. Ale to chyba nieistotne ;) Ważne , że jest super.
Zastanawiam się, jak dajesz radę pisać tyle opowiadań na raz. Do tego wszystkie są świetne :)
Pozdrawiam i czekam na pierwszy rozdział :)
I od razu zapraszam do siebie na nowy rozdział :)