sobota, 11 sierpnia 2018

Prolog

Londyn, 08.08.2018 r.

 Nuciłam pod nosem piosenkę, która aktualnie leciała w radiu i odliczałam godziny do zamknięcia swojej kwiaciarni. Kochałam swoją pracę, uwielbiałam przebywać z różnymi ludźmi słuchając ich opowieści z dnia codziennego. Kochałam przebywać w pomieszczeniu pełnym przeróżnych, kolorowych kwiatów wdychając ich zapach i napawając się nim. Uwielbiałam dekorować i przystrajać bukiety ślubne, czy doradzać klientom w odpowiednim wyborze kwiatów. Jednak dzisiaj trafiłam na wyjątkowo marudną starszą panią, która od chwili przekroczenia drzwi kwiaciarni działała mi na nerwy. Wszystko jej nie pasowało! Począwszy od wystroju, a skończywszy na ozdobnych wstążkach. W końcu nie wytrzymałam i spytałam, po co w ogóle tutaj przyszła, skoro nie ma zamiaru nic kupować, tylko zawzięcie krytykowała wszystko, co rzuciło się jej w oczy. Jedynie fuknęła oburzona, sklęła mnie pod nosem i wyszła głośno trzaskając drzwiami. Nie należałam do cierpliwych i spokojnych osób, dlatego bardzo szybko się zdenerwowałam i miałam dość na resztę dnia. Swoją drogą miałam nadzieję, że ten dzień skończy się, jak najszybciej, bo żyłam również w stresie związanym z kończącym się okienkiem transferowym. Czy zarząd mojej ukochanej Chelsea sprowadzi jeszcze kogoś? Czy kogoś sprzeda? Kogo wyśle na wypożyczenie? Życie kibica zdecydowanie nie należało do najłatwiejszych. A jeśli weźmie się pod uwagę jeszcze to, że jestem siostrą legendy Chelsea, Johna Terry'ego to już w ogóle! Byłam jego młodszą o czternaście lat siostrzyczką, więc czasami nie traktował mnie zbyt poważnie... Ale tylko czasami! Bezgranicznie uwielbiałam swoją bratową, którą traktowałam jak najlepszą przyjaciółkę. I szczerze... Czasami lepiej dogadywałam się z ich dziećmi, niż z samym Johnem, ale kochałam go ponad życie. Nasi rodzice wychowali nas najlepiej, jak potrafili. Byłam z nich dumna. Kochałam również Chelsea... Mój drugi dom. Znałam piłkarzy, niektórych, a szczególnie Davida Luiza traktowałam jak przyszywanego braciszka. To wszystko dzięki Johnowi... Tyle mu zawdzięczam. Przede wszystkim to, że zaszczepił we mnie miłość do tego klubu. Do historii, tradycji... Cieszyłam się, gdy wygrywali, płakałam ze złości, gdy przegrywali. Cieszyłam się przybyciem nowych piłkarzy, płakałam, gdy ci najbardziej zasłużeni odchodzili. Płakałam, jak wariatka, kiedy nieco ponad rok temu mój brat zakończył swoją bogatą karierę na Stamford Bridge. Zawsze ze łzami w oczach wspominałam jego ostatni mecz w domu... Wzruszające pożegnanie, odebranie pucharu za zdobycie Mistrzostwa Anglii, jego łzy, łzy Toni, łzy dzieciaków... Otrząsnęłam się ze swoich myśli i wspomnień, gdy usłyszałam otwierające się drzwi. Młody, na oko w podobnym wieku chłopak. Zziajany. Umięśniony. Przystojny...
Cześć! – wyspał stojąc przed ladą. – Pilnie potrzebuję pomocy! Czyżbym wyczuwała hiszpański akcent?
Cześć – odpowiedziałam na przywitanie. – W jakiej sprawie?
Moja dziewczyna właśnie suszy mi głowę z powodu przeprowadzki tutaj – wyjaśnił uśmiechając się. Dziewczyna, a jakże!
No dobrze... – powiedziałam rozglądając się wkoło. – A jakie kwiaty lubi najbardziej? – Spytałam. Z zakłopotaniem podrapał się po głowie, co bardzo mnie rozbawiło. – Dobrze... Skoro tak, to polecam skromny bukiet, tak zwany miks kwiatów... Kilka róż, gerbery... – Zaczęłam mówić wpadając w tak dobrze znany mi trans. – Nic ci to nie mówi, prawda? – Zadałam pytanie spostrzegając jego zaskoczoną minę.
Tak jakby... – zaśmiał się. – Ale zdaję się na ciebie! W końcu jesteś kobietą, więc znasz się na rzeczy – Oznajmił z uśmiechem, który natychmiast odwzajemniłam. Zaczęłam przygotowywać bukiet, a on z ciekawością rozglądał się po wnętrzu mojej kwiaciarni. Po kilku chwilach stanęłam przed nim podając mu bukiet.
Proszę... Mam nadzieję, że twojej dziewczynie się spodoba – oznajmiłam. Wziął go ode mnie, po czym wręczył należną zapłatę. Zmierzał do wyjścia, lecz odwrócił się w pół kroku i podszedł bliżej.
Bardzo dziękuję za pomoc, Rosaline – powiedział spostrzegając moje imię na plakietce. – Rosaline... Rosa... – Uśmiechnął się szeroko, a ja nie miałam pojęcia, dlaczego w kółko powtarza moje imię. Gdy zobaczył moją zdezorientowaną minę zaśmiał się cicho. – Próbuję sprawić, żeby twoje imię pachniało w moich ustach... – Wyjaśnił puszczając mi oczko. Czułam, że się zarumieniłam. Boże, tylko nie to!
Hm... Dziękuję – wychrypiałam. Po chwili wyciągnął jedną różę z bukietu i wręczył mi ją. Zaskoczona przyjęłam od niego ten prezent.
Będzie pasowała do twoich płomiennorudych włosów – mrugnął do mnie bezczelnie, po czym opuścił kwiaciarnię. Stałam tak jeszcze długo, nie wiedząc, co się stało, dopóki zegar nie obwieścił mi, że na dziś skończyłam pracę.

 Gdy weszłam do domu brata byłam wykończona. Dobrze, że zaprosili mnie na kolację, bo nie miałam siły na nic. Uśmiechnęłam się do bliźniaków, którzy grali w piłkę w ogrodzie i udałam się do kuchni. Przywitałam się z bratową, po czym nalałam sobie wody z dzbanka.
Od kogo dostałaś taką piękną różę? – zaciekawiła się Toni. Upewniłam się, że mojego wścibskiego brata nie ma w pobliżu i opowiedziałam jej całą historię. Po wszystkim gwizdnęła cicho pod nosem mieszając coś w garnku. – Chyba wpadłaś mu w oko – Stwierdziła po chwili.
Proszę cię, Toni! Ja? – jęknęłam zrezygnowana. Nie uważałam się za ładną, nie posiadałam wysportowanego ciała, wręcz przeciwnie. Nie byłam gruba, ale do idealnej sylwetki sporo mi brakowało. Nie pomagały również cienkie białe blizny widoczne gdzie nie gdzie na moim ciele. Byłam ruda, posiadałam zielone oczy oraz kilka... kilkanaście piegów na twarzy. I ja mam się podobać mężczyznom?!
Rosaline, nie wmawiaj sobie czegoś, co nie istnieje – Toni podeszła do mnie i przytuliła. – Jesteś śliczna i masz kobiece ciało, zaokrąglone tam, gdzie trzeba! – Zaśmiała się, a ja trzepnęłam ją w ramię.
Witam moją młodszą siostrę – John na powitanie pocałował mnie w czoło. – Do kolacji jeszcze trochę czasu, więc może potowarzysz mi, gdy zaraz oficjalnie zostanie przedstawiony nowy bramkarz?
Pokiwałam energicznie głową, po czym ruszyłam za nim do salonu. Opadłam na wygodną i miękką kanapę i cieszyłam się tą chwilą relaksu. Zdecydowanie tego było mi trzeba!
Kto nim będzie? – zadałam nurtujące mnie pytanie. Nawet zapomniałam sprawdzić w telefonie! Ugh, co się ze mną dziś podziało?
Kepa Arrizabalaga – powiedział uśmiechając się.
Kto? – spytałam głupio nie mając pojęcia, o kogo chodzi. – Skąd on jest?
Przechodzi z Athletic Bilbao – wyjaśnił obejmując mnie. Ach, Hiszpania... – No już, zaczyna się – Oznajmił skupiając całą uwagę na telewizorze. Podążyłam za jego śladem, a chwilę później poczułam się tak, jakbym dostała w mój rudy łeb czymś ciężkim. Uchyliłam szeroko usta nie mogąc uwierzyć w to, co widzę. Kepa Arrizabalaga nowym bramkarzem Chelsea? Tajemniczy chłopak z kwiaciarni to Kepa Arrizabalaga, nowy bramkarz Chelsea? Przymknęłam powieki nieświadoma, jak ta sytuacja zmieni moje dotychczasowe życie... 


***

Witam! 

Zwariowałam totalnie, zdaję sobie z tego sprawę :D Jest to chyba najdłuższy prolog, jaki kiedykolwiek napisałam :D 
Tym razem padło na Chelsea i na jej nowy nabytek :) Pomysł wpadł mi do głowy szybko i dość szybko powstał prolog. Nie mam pojęcia, co mi wyjdzie z tej historii, ale będę się starała prowadzić ją, jak najlepiej. 
Jestem podekscytowana rozpoczynającym się nowym sezonem, więc może dlatego postanowiłam właśnie dziś opublikować prolog ;) Mam nadzieję, że zostaniecie tutaj ze mną ;) 

Cztery opowiadania, półtora miesiąca wakacji, a później praca magisterska do napisania... Dam radę! :D

Pozdrawiam ;* 

5 komentarzy:

  1. Nie oszukujmy się, ja jestem podekscytowana oraz wniebowzięta! Uwielbiam Kepę, a po za tym, dawno nie czytałam Twojego piłkarskiego opowiadania ;) Dlatego będę Cię "pilnować" w pisaniu tej historii, szczególnie że Cię prowokowałam bezczelnie do stworzenia tego ^^
    Tak jak Ci już wspominałam, niezmiernie podoba mi się pomysł z kwiaciarnią. Zawsze "zawód" bohaterek jest oklepany, są to dziennikarki albo modelki ... a tu zwykła, ale też niezwykła w tym co robi, kwiaciarka :) Pełna pasji do tego co robi!
    Kepa zrobił "wejście smoka" wpadając do jej miejsca pracy. Oczywiście dziewczyna kompletnie nie wiedziała kim on jest i kim będzie dla jej "drugiego domu", ale to dobrze bo wyszło naturalnie :) Oczywiście jak na prawdziwego Hiszpana przystało, Kepa pokazał swoje oblicze Casanovy <3 To było urocze, ale fakt, że kwiaty były dla jego dziewczyny, troszkę popsuł cały czar. Ale co tam! Myślę, że nie jedna by się zarumieniła i nie wiedziała co zrobić bądź powiedzieć ;)
    Aż nadszedł czas oficjalnej prezentacji. John poprosił siostrę o towarzystwo, wiedząc że nie odmówi i z przyjemnością to obejrzy ... nie wiedząc jednak że już miała "przyjemność" spotkać owego bramkarza i to w jakiś okolicznościach! Jako starszy brat chyba nie bardzo byłby szczęśliwy z tego powodu :P
    Rosaline jednak powinna posłuchać Toni. Ma zbyt małą pewność siebie! Kepa "od tak" dla żartu czy innego błahego powodu, nie chciałby jej oczarować. Poszedł by sobie i tyle by go widziała! Musiała go czymś "skusić".
    Aj! Musisz koniecznie pisać dalej bo ja wręcz nie wytrzymam ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie ma opcji, żebym nie została tutaj na dłużej! Tym prologiem kupiłaś mnie bez reszty i już po prostu się mnie stąd nie pozbędziesz! 😁
    Zapowiada się kolejna, fenomenalna historia w Twoim wykonaniu. Podziwiam Cię za te wszystkie wspaniałe pomysły na kolejne opowiadania i równoczesne prowadzenie ich, aż tylu.
    Jest piłka nożna, jest Londyn, no i moja ukochana liga angielska. <333 Czego chcieć więcej???
    Mimo że moje serce, należy zdecydowanie do tej czerwonej części Londynu. Będzie nowym i miłym doświadczeniem przeczytać coś po raz pierwszy z Chelsea w tle. Zwłaszcza, że będzie to coś Twojego autorstwa.
    Rosalie już na wstępie zyskała moją sympatię. Wydaje się być świetną dziewczyną, która idealnie połączyła ze sobą swoją pracę i zamiłowanie do kwiatów. Widać, że świetnie odnajduje się w tym zawodzie i sprawia on jej dużą przyjemność.
    Jedyny jej problem to brak wiary w siebie i niska samoocena. Za bardzo krytycznie się ocenia. Co dobitnie próbowała uświadomić jej żona brata.
    Pierwsze spotkanie bohaterów mamy już za sobą.
    Kepa, jak na razie, zrobił na mnie wrażenie lekkoducha i podrywacza. Niby ma dziewczynę, a urządza sobie niewinny flirt z Rosalie podczas kupna bukietu kwiatu dla jego ukochanej.
    Gdyby on tylko wiedział z kim ma do czynienia... 😃
    Nie mogę się już doczekać ich kolejnego spotkania i tego, jak rozwinie się ich relacja.
    Już teraz wyczekuje następnego rozdziału, życząc Ci dużo weny. 😊

    OdpowiedzUsuń
  3. Piłkarskie opowiadanie, Wow. Kolejne nowe opowiadanie, więc kolejne Wow. Szanuje za odwagę i liczę na to że wszystkie opowiadanie skończysz 😀 skoki i piłka nożna to nie moje światy więc zdam się na Ciebie.
    Rosalie to śmieszna dziewczyna z typowym myśleniem też dziewczyny XD wymyśla sobie milion niedoskonałości kiedy wygląda świetnie hahaha typowe. Praca w kwiaciarni musi być super, napewno jest pełna kolorów, ale super, super i jeszcze raz super.
    Nowy bramkarz i klient kwiaciarni bomba! Coś się szykuje, tylko szkoda że ma dziewczynę, ale dziewczyna nie ściana hahahah
    Czekam na kontynuację,
    N

    OdpowiedzUsuń
  4. Dobra, zacznijmy od tego, że totalnie nie mam pojęcia o kim jest to opowiadanie. Na zasadzie, teraz już wiem, jak ten piłkarz się nazywa, ale ponieważ w piłce jestem totalnie zielona, więc o Kepie z nazwiskiem nie do powtórzenia, słyszę pierwszy raz.
    Ale to nie znaczy, że mi się nie podoba. Podoba mi się i to bardzo, zresztą jak wszystkie twoje historia. Co kolejna, to lepsza od poprzedniej. Serio, nie wiem jak ty to robisz.
    Od pierwszego zdania polubiłam Rosaline. Wydaje się być strasznie sympatyczna. Lekko wybuchowa, ale sympatyczna. Ma pasje, pracę, którą kocha, wspaniałego brata, kochającą rodzinę, bratową za przyjaciółkę, jest po prostu szczęśliwa.
    Inna sprawa, że strasznie podoba mi się imię. Jest zresztą na liście ewentualnych imion dla bliźniaków Antiga. Rosaline, Rose… urocze jest po prostu. Teraz będę to opowiadanie czytała z podwójną przyjemnością.
    Kepa rozwalił system. No tak, skoro się wyciągnęło własną dziewczynę z w miarę ciepłej Hiszpanii i wrzuciło do zimnej Anglii, to zdecydowanie trzeba ją udobruchać kwiatami. A to, że niespecjalnie się na tych kwiatach zna… No cóż, nikt nie jest idealny. Nawet Kepa.
    W każdym razie zapowiada się bardzo ciekawie. Czyżby szykował nam się jakiś romansik? Ale przecież Kepa ma dziewczynę… Chociaż nic nie trwa wiecznie, a związki szczególnie. Już zacieram ręce. Dużo weny więc życzę i z niecierpliwością czekam na pierwszy rozdział.
    Pozdrawiam
    Violin

    OdpowiedzUsuń
  5. Jestem :) Jak zawsze ostatnio trochę spóźniona, za co przepraszam . Komentarz też będzie krótki bo zrobiłam sobie małą przerwę w pakowaniu ;)
    Napiszę tak, podoba mi się i na pewno zostanę na dłużej :) Choć nie mam zielonego pojęcia kim są bohaterowie ;) To zupełnie nie moja bajka. Ale to chyba nieistotne ;) Ważne , że jest super.
    Zastanawiam się, jak dajesz radę pisać tyle opowiadań na raz. Do tego wszystkie są świetne :)
    Pozdrawiam i czekam na pierwszy rozdział :)
    I od razu zapraszam do siebie na nowy rozdział :)

    OdpowiedzUsuń