Londyn, 30.08.2018 r.
Odgłos burzy z piorunami
nigdy nie należał do moich ulubionych. Siedziałam na parapecie z
kubkiem gorącej herbaty z cytryną w rękach i wpatrywałam się w
granatowe niebo. Najbliższa ulica świeciła pustkami, ale nie
dziwiłam się temu, bowiem padający deszcz i gwałtowny wiatr
zdecydowanie nie zachęcał do opuszczania ciepłych mieszkań.
Westchnęłam głęboko opierając się o szybę, gdy niespodziewanie
rozległ się dzwonek do drzwi. Nie spodziewałam się gości. Nie o
tej porze. Zeskoczyłam z parapetu, odstawiłam kubek na stolik, po
czym wyszłam z sypialni sprawdzić, kto się do mnie dobija o tej
godzinie. Prawie dostałam zawału, gdy przez judasza dostrzegłam
Kepę. Szybko otworzyłam drzwi.
– Cześć... Mogę wejść?
– spytał szczękając zębami, a ja natychmiast wpuściłam go do
środka. – Nie przeszkadzam ci?
– Nie, nie –
powiedziałam. – Urządziłeś sobie spacer w taką pogodę? –
Spytałam.
– Kiedy wyszedłem z domu
jeszcze nie padało – odparł. – A gdy zaczęło padać, grzmieć
i wiać postanowiłem przyjść do ciebie, bo mieszkasz najbliżej
– Wyjaśnił drapiąc się po głowie.
– Rozumiem – mruknęłam.
– Jesteś cały przemoczony i przemarznięty... Może hm...
Zdejmiesz z siebie ubrania? – Podsunęłam nieśmiało czerwieniąc
się.
– Chciałabyś –
uśmiechnął się zadziornie.
– Och, Kepa... –
pokręciłam głową. – Chyba mam w mieszkaniu jakieś ubrania
Johna, w razie czego, więc mogę ci je odstąpić –
Zaproponowałam.
– Dobrze, dziękuję, z
chęcią skorzystam – powiedział, a ja wróciłam do sypialni i
otworzyłam szafę w celu poszukania ciuchów brata. Gdy znalazłam
jakieś dresy i podkoszulek wróciłam do salonu, gdzie zastałam
Kepę odzianego tylko w bokserki. Przełknęłam głośno ślinę
gapiąc się na niego znacznie dłużej niż powinnam. Chrząknęłam
ze zdenerwowania, po czym podałam mu ciuchy. – Dziękuję... Mogę
skorzystać z łazienki?
– Jasne, jest na końcu
korytarza – wskazałam mu drzwi, co przyjął z uśmiechem. Udałam
się do kuchni i nastawiłam wodę wyciągając z szafki kolorowy
kubek. Gorąca herbata na pewno mu pomoże. Kiedy zalałam herbatę
wrzącą wodą uświadomiłam sobie, że nie sprzątnęłam prania z
łazienki, co oznaczało, że na pralce walała się moja bielizna.
Zażenowana pokręciłam głową. Że też o tym nie pomyślałam!
Gdy weszłam do salonu z parującym kubkiem Kepa siedział już
wygodnie na kanapie. – Zrobiłam ci herbatę – Powiedziałam
stawiając przed nim kolorowe naczynie.
– Dziękuję! Naprawdę
cholernie zmarzłem – oznajmił wzdrygając się teatralnie. Kąciki
moich ust momentalnie powędrowały ku górze.
– Chcesz koc? –
zaproponowałam nieśmiało ze zdenerwowania bawiąc się dłońmi.
Co się ze mną działo do cholery?
– Nie, nie trzeba... Twoja
obecność mi wystarczy – rzucił obserwując moją reakcję.
– Wprowadzasz mnie w
zażenowanie – oświadczyłam. – Tak się nie robi! – Dodałam
żartobliwym tonem, na co jedynie się zaśmiał.
– Robi, robi... Hm... Może
w sumie dałabyś ten koc? Może obejrzelibyśmy sobie jakiś film? –
spytał niepewnie. Spojrzałam na niego upewniając się, czy nie
żartuje, ale kiedy zorientowałam się, że to poważna propozycja z
uśmiechem kiwnęłam głową.
Wybór horroru, podczas gdy
za oknem w najlepsze szalała burza z piorunami zdecydowanie nie był
dobrym pomysłem. A przynajmniej dla mnie! Kepa z zafascynowaniem
wpatrywał się w ekran telewizora, ja przykryta kocem kuliłam się
ze strachu. Oczywiście nie przyznałam się, że się boję... Bo po
co? Jednak w pewnym momencie spojrzał na mnie i wybuchnął
śmiechem.
– Z czego się śmiejesz?
– zapytałam, choć doskonale znałam odpowiedź.
– Z ciebie –
odpowiedział. – To takie urocze zjawisko, kiedy siedzisz skulona
pod kocem udając twardą dziewczynkę, która niczego się nie boi –
Zaśmiał się, a ja walnęłam go w głowę dekoracyjną
poduszką. – Ej! Za co to?
– Za żywota! –
wytknęłam mu język.
– Jeśli chcesz możesz
się przytulić – zaproponował, a ja niewiele myśląc
skorzystałam z tej niewątpliwie kuszącej propozycji. Położyłam
głowę na jego ramieniu rozkoszując się jego zapachem, a on mocno
mnie objął. Uśmiechnęłam się do swoich myśli. Takie oglądanie
to ja rozumiem! Po upływie godziny moje tortury nareszcie się
skończyły. Chociaż... Wtulać się w niego mogłabym cały czas...
– Przetrwałaś jakoś? – Zadał pytanie wyłączając telewizor.
– Oczywiście, że tak! –
odparłam. – Było znacznie lepiej niż się spodziewałam.
– Bo służyłem ci swoim
ramieniem – oznajmił. Podniosłam głowę, żeby na niego spojrzeć
i odpyskować, ale wtedy jego spojrzenie przewierciło mnie na
wylot. Wpatrywaliśmy się w swoje oczy chyba odrobinę zbyt
długo, bo nim się spostrzegłam zaczął się nade mną nachylać.
Czułam jego oddech, był tak blisko... Niewiele myśląc zaskakując
tym jego i przede wszystkim siebie poderwałam się ze swojego
miejsca i usiadłam na nim okrakiem. Wyzywająco przygryzłam dolną
wargę. – Och, Rosaline... – Jęknął, po czym złączył swoje
usta z moimi. Wszystko we mnie krzyczało z radości. Odpowiedziałam
na jego pocałunek, który znacznie pogłębił. Nasze języki wyszły
sobie na spotkanie doskonale do siebie pasując. Westchnęłam
przeciągle, kiedy zaczął skubać skórę na mojej szyi. Nie
zastanawiając się nad tym, co robię ściągnęłam z niego
podkoszulek, po czym schylając się lekko, zaczęłam całować jego
umięśniony tors. Gdy do tej wędrówki dołączyłam również
język stęknął obejmując moje pośladki dłońmi. Chcąc się
zrewanżować podciągnął mnie delikatnie i pozbawił mnie koszulki
służącej mi za piżamę. Uśmiechnął się zadziornie na widok
moich piersi zakrytych czerwonym stanikiem, po czym zanurzył w nich
twarz dostarczając mi niezwykłej przyjemności za pomocą warg oraz
języka. Poczochrałam jego włosy kołysząc się raz w przód, raz
w tył, co zaowocowało tym, że poczułam go pod sobą. Kepa na
moment oderwał się od moich piersi jęcząc zmysłowo, gdy moja
dłoń powędrowała w dół... Nim się spostrzegłam leżałam pod
nim piszcząc, gdy bezczelnie rozchylił kolanem moje uda.
Przymknęłam na chwilę powieki, aby rozkoszować się chwilą...
Która brutalnie została przerwana przez sygnał przychodzącego
połączenia. Spojrzałam w bok, tuż obok mnie wibrował telefon
Kepy. Andrea. Otrzeźwienie przyszło w jednej sekundzie. Zepchnęłam
go z siebie klnąc w myślach na własną głupotę. Szybko założyłam
na siebie koszulkę, a on spoglądał zdezorientowany to na mnie to
na migający telefon.
– Odbierz – prychnęłam
kpiąco, po czym weszłam do sypialni mocno trzaskając drzwiami. Co
tu się właśnie stało? Co tu właśnie miało się stać...? Po
krótkiej chwili usłyszałam pukanie do drzwi. Próbowałam je
zbagatelizować, ale nie ustawało. – Daj mi spokój – Warknęłam,
w końcu je otwierając.
– Rosaline... Przepraszam
– westchnął patrząc na mnie z autentycznym wyrazem bólu na
twarzy.
– Przestań mnie do
cholery jasnej za wszystko przepraszać! – krzyknęłam. – Nie
wyrzucam cię, bo cholerna pogoda pogorszyła się jeszcze bardziej,
a twoje cholerne ubrania nie wyschły, więc możesz się przespać
na tej cholernej kanapie – Powiedziałam mierząc go nieprzyjemnym
wzrokiem.
– Dziękuję – mruknął
spuszczając głowę.
– Nie masz za co –
zironizowałam, po czym zamknęłam mu drzwi przed nosem. Rzuciłam
się na łóżko i ukrywając twarz w poduszkach zaczęłam płakać.
Londyn, 31.08.2018 r.
Obudziłam
się z bólem głowy oraz z piekącymi oczami. Nie wiedziałam, co
jest tego przyczyną, ale gdy przypomniałam sobie wydarzenia
ubiegłego wieczoru wszystko zrozumiałam. Kepa. Jego obecność,
jego zapach, jego bliskość, jego pocałunki, dotyk jego dłoni na
moim ciele... Mimowolnie jęknęłam czując, jak ponownie zbiera mi
się na płacz. Niechętnie wyszłam spod ciepłej kołdry stawiając
bose stopy na zimnej podłodze. Spojrzałam na zegarek i z ulgą
stwierdziłam, że mam jeszcze dość sporo czasu do otwarcia
kwiaciarni. Wyszłam z sypialni niepewna, czy jestem gotowa na
spotkanie z Kepą, ale gdy tylko weszłam do salonu zorientowałam
się, że jestem sama. Poczułam dziwny ból w sercu, ale
zbagatelizowałam go. Ubrania Johna leżały złożone na kanapie.
Niewiele myśląc wzięłam do rąk koszulkę, w której chodził i
spał i wtuliłam się w nią. Boże, byłam taka żałosna! Musiałam
zrobić sobie kawę, aby choć trochę się rozbudzić. Kiedy
przekroczyłam próg dostrzegłam na stole przygotowane śniadanie i
przyczepioną na lodówce karteczkę.
„Przepraszam, że wyszedłem bez słowa, ale musiałem zbierać się na trening. Nie chciałem Cię budzić, bo słodko spałaś. Zrobiłem Ci śniadanie w ramach przeprosin... Koniecznie musimy porozmawiać o tym, co wczoraj zaszło pomiędzy nami... Całuję, Kepa.”
O
tym, co zaszło pomiędzy nami... Dałam się ponieść chwili
kompletnie zapominając o Andreii. On zresztą tak samo...
Nawrzeszczałam na niego, choć tak naprawdę sama to zaczęłam. Ale
czułam, że on pragnie tego w równym stopniu, co ja, zresztą
później sam to udowodnił. Gdyby nie ten telefon to pewnie
zdradziłby ze mną swoją dziewczynę, czego jestem pewna nie
wybaczyłby sobie do końca życia. Byłam taka głupia pakując się
w to wszystko. Wiedziałam, że jest zajęty, a mimo to zakochałam
się w nim... Zrezygnowana pokręciłam głową. Zjadłam
przygotowane przez Kepę śniadanie, wypiłam kawę, po czym udałam
się do łazienki. Weszłam pod prysznic czekając aż woda się
nagrzeje. Kiedy gorący strumień wody zaczął spływać po moim
ciele poczułam, jak moje mięśnie się rozluźniają. Jednocześnie
wiedziałam, że zmywam z siebie jego zapach, jego dotyk...
Londyn, Stamford Bridge, 01.09.2018
r.
Mieliśmy
porozmawiać po dzisiejszym meczu, więc teraz siedząc, jak na
szpilkach oczekiwałam jego końca, choć dopiero się zaczął.
Kolejny rywal, z którym przyszło się nam mierzyć to Bournemouth.
Całym sercem wierzyłam w wygraną Niebieskich. Uśmiechnęłam się
szeroko, kiedy spostrzegłam zbliżającą się Izabel.
– Cześć! – uśmiechnęła
się szeroko, co natychmiast odwzajemniłam. – Trochę się
spóźniłam, ale te korki... – Mruknęła spoglądając na murawę,
by zobaczyć swojego męża, który właśnie miał piłkę przy
nodze.
– Cześć – odparłam
wesoło. – Doskonale to rozumiem – Zaśmiałam się, po czym
poczułam, jak przytula mnie mocno do siebie. Stadion eksplodował z
radości.
– Mój wspaniały mąż! –
krzyknęła patrząc, jak Mateo celebruje swoją pierwszą bramkę
zdobytą dla Chelsea. – Co za emocje!
– Należało mu się! –
powiedziałam zgodnie z prawdą. W dwóch ostatnich meczach grał
fenomenalnie, więc radość Izabel rozumie się samo przez się. –
Zasłużył na nagrodę – Szepnęłam konspiracyjnie, na co jedynie
trzepnęła mnie w ramię.
– Bardzo śmieszne! –
prychnęła rozglądając się wokół. – Hej, czemu jestem jedyną
kobietą wspierającą dziś swojego mężczyznę? – Spytała.
– Nie mam pojęcia –
odparłam wzruszając ramionami.
– Dobrze, że nie ma
dziewczyny Kepy... Pewnie by przeżywała, że ma tak mało do
roboty... – mruknęła, a ja chcąc nie chcąc musiałam się
zaśmiać.
– I całe szczęście! –
oznajmiłam. – Niech nasi strzelą jeszcze parę bramek, tak dla
świętego spokoju... Izabel zgodziła się ze mną. Całą przerwę
spędziłyśmy na rozmowie nawiązując ze sobą coraz bliższy
kontakt. W drugiej połowie Niebiescy, za sprawą Edena podwyższyli
wynik spotkania na 2:0. Ostatecznie mecz zakończył się takim
rezultatem.
– Rosaline... Zejdziesz ze
mną do szatni? Chciałam tam poczekać na Mateo, a samej trochę mi
głupio... – spytała niepewnie, na co jedynie kiwnęłam głową.
– Dziękuję!
Zeszłyśmy za piłkarzami.
Miałam się spotkać z Kepą w kawiarni, do której udaliśmy się
za pierwszym razem.
– Cześć, Marchewko! –
usłyszałam, po czym poczułam ręce Davida oplatające moją szyję.
– Chcesz mnie udusić?! –
krzyknęłam uwalniając się z jego uścisku. – Gdzie masz Brunę?
– Spytałam, bo nie powiem, już dawno nie widziałam jego
dziewczyny.
– Jest na Marsie –
zachichotał z własnego głupiego żartu, którego oczywiście nie
zrozumiałam. W przeciwieństwie do Izabel, która parsknęła
głośnym śmiechem. – Bruno Mars, ciemnoto! – Dodał widząc
moją minę. Boże...
– Tak, Izabel, witaj w
moim świecie – mruknęłam wypatrując sylwetki bramkarza. W
sumie nie wiem, po co. Kiedy wyszedł z szatni wraz z Mateo moje
serce podskoczyło. Posłał mi zdezorientowane spojrzenie, zapewne
nie spodziewał się mojego widoku tutaj. Jednak, gdy ruchem głowy
wskazałam na Izabel pokiwał ze zrozumieniem głową. W pewnym
momencie zamarł wpatrując się w coś, co było poza moim
zasięgiem.
– Kepa! – pisk Andreii
poniósł się echem po korytarzu wypełnionym piłkarzami. –
Tęskniłam! – Mówiąc to uwiesiła mu się na szyi, a ja mrugając
szybko próbowałam pozbyć się pojawiających się naprędce łez.
Izabel z irytacją przewróciła oczami. Kiedy podszedł do nas
Mateo, pożegnaliśmy się z innymi i wyszliśmy nie odwracając się
za siebie. Andrea wróciła. Nici z naszej szczerej rozmowy. Nici z
wszystkiego...
***
Witam!
Postanowiłam Was dłużej nie męczyć, więc dodaję dziś nowy rozdział :) Połowę miałam już napisaną, więc reszta jakoś poszła :D Spodziewałyście się? :D ^^
Mam nadzieję, że się podoba! :) W opowiadaniu już wrzesień, więc niestety będę musiała zacząć improwizować z wynikami meczów :D
Pozdrawiam ;*
Ty nie szalej bo mi gifów z Ramosem braknie ... ^^
OdpowiedzUsuńBurza, szalejące pioruny, a w progu przemoknięty i przemarznięty młody Bóg ... którego mimo to dobry humor nie opuszcza. Dostał propozycję rozebrania i oczywiście jedno mu w głowie ... Boże, te chłopy ^^ Współczuje Rosalie. Dziewczyna wpadła po uszy, a on co chwile staje na jej drodze ... i to w samych bokserkach! A potem proponuje obejrzenie filmu, horroru ... i to pod jednym kocem! Przecież to się musiało skończyć tak jak skończyło!
Zresztą ... może to i ona zaczęła, tym niespodziewanym ruchem, jednak to Kepa pocałował ją pierwszy :P A przecież mógł powiedzieć NIE, prawda? I cóż ... wybuchły skryte uczucia i pragnienia. Z obydwóch stron! Rosalie się w nim zakochała, to już wiemy, ale Kepa też coś do niej czuje i to wcale nie jest zwykła sympatia czy przyjaźń. Czekam na dzień kiedy to do niego wreszcie dotrze :D
O ironio losu ... Andrea niechcący przerwała wybuch namiętności. Ale ... to chyba dobrze, bo obydwoje czuliby wyrzuty sumienia z tego co by mogło się wydarzyć. W końcu Kepa cały czas jest w związku z Hiszpanką. Rosalie wybuchła złością ... choć uważam, że chciała tym uciszyć ból z uświadomieniem sobie szarej rzeczywistości. Potem jak ochłonęła, sama doszła do wniosku, że bez winy nie była. Jednak zakochana kobieta to jednak zakochana kobieta ... inna na jej miejscu nie miałaby żadnych przeciwwskazań i wyrzuciłaby telefon za siebie korzystając z okazje. Ale nie Rosalie.
Ale jest moja Izabel <333 Za każdym razem gdy o niej czytam to uśmiech wkrada się na moje usta. W końcu jest przykładem "nowej w otoczeniu" która nie robi swojemu partnerowi wyrzutów :P
Andrea wróciła ... jakby wyczuła! Ciekawi mnie co na to Kepa ^^
Tym razem burza, przyniosła Rosaline nie tylko deszcz i pioruny, ale i niespodziewanego i kompletnie przemoczonego gościa. 😁
OdpowiedzUsuńNa pewno nie mogła narzekać na towarzystwo, a zwłaszcza już na widoki jakie zastała w swoim salonie. Normalnie, tylko jej pozazdrościć. 🤣
Potem zrobiło się uroczo i romantycznie. Wspólny film, Rosaline w objęciach Kepy. Wręcz sielankowy wieczór zakochanej pary.
Pary, którą ostatecznie poniosły trochę emocje. Podnosząc znacznie temperaturę w ten chłodny wieczór.
Bezsprzecznie obydwoje tego chcieli i Kepa tym razem się nie wykręci. Ani alkoholem, ani niczym innym. Czas w końcu, aby przyjął do wiadomości, że Rosaline wcale nie jest mu obojętna.
Każdy w końcu się, jakby się to wszystko skończyło, gdyby nie telefon od Andrei. Który przyniósł otrzeźwienie Rosaline. Mimo wszystko postąpiła słusznie, przerywając im ten gorący moment. W innym przypadku zadręczaliby się wyrzutami sumienia. On, bo zdradził dziewczynę, a ona że próbuje rozbijać związek piłkarza, który swoją drogą nie ma powoli najmniejszego sensu. Ale Kepa, chyba jeszcze o tym nie wie...
Czekałam z ogromnym wyczekiwaniem na jego rozmowę z Rosaline. Może dzięki niej, coś by do niego dotarło. Ale znikąd pojawiła się Andrea... Ona to dopiero ma wyczucie czasu. Rose musiała się poczuć w tamtym momencie okropnie. Biedna, zamiast cieszyć się swoim uczuciem i być szczęśliwa u boku ukochanego. Musi znosić jego widok z inną. Nie zazdroszczę jej sytuacji w jakiej się znalazła. Oby wkrótce jej los się odwrócił. 😉😊
Ja też chcę taką burzę. Z takim gościem pod jednym kocem oglądając horror😄
OdpowiedzUsuńZ jednej strony zazdroszczę jej takich przeżyć. Z drugiej współczuję. Mimo że było to urocze i romantyczne. To gdzieś tam nad nimi ciągle wisi Andrea.
No właśnie też wybrała sobie moment na telefon😤
Dobrze że nasza urocza dwójka nic nie piła w ten wieczór. Przynajmniej Kepa nie bedzie miał na co zwalić swojego zachowania. Bo chyba nie na herbatę 😆
Swoją drogą jestem ciekawa jak się jej wytłumaczy . Gdy znów Andrea gdzieś zniknie. Bo po co ona pojawiła się tak szybko ? A prosiłam o dłuższe wakacje dla niej 😂😂😂
A ona znów musiała się pojawić i zniszczyła tak miło zapowiadający się wieczór w kawiarni.
Przepraszam za krótki i mało składany komentarz ale godzina robi swoje 😂
Pozdrawiam i czekam na kolejny rozdział 😊
Całuję Kepa XD on chyba ma jakiś problem z tym całowaniem i w ogóle najpierw robi, potem myśli, a jeszcze potem przeprasza. Fatalny obrót sprawy, fatalny
OdpowiedzUsuńJa tam lubię burzę i jak pada wieczorem, dźwięk kropli deszczu i te sprawy :)))) a tutaj na dodatek pojawił się Kepa, lepiej być nie mogło!
Jak przeczytałam horror, to pomyslałam sobie, że chyba z tego coś więcej wyjdzie. I wyszło! Nawet więcej niż się spodziewałam i tak im kibicowałam, bo co Andrea sobie pojechała, to jej problem i w ogóle myslę sobie prześpią się na bank! A tu lipa...
Andrea...Mistrzyni psucia najlepszych scen grrr ;/// Wiadomo ona nie jest niczemu winna, bo ma chłopaka i może nie zachowuje się jak dziewczyna ideał (nie wspominając o Kepe xd), ale no dzwoniła do niego jak w normalnym związku i kibicowała mu podczas meczu.
Wracając do Kepy, to on zaczyna mnie wkurzać, bo niech się zdecyduje na jedną dziewczynę! Bo tak to jest nie fair w stosunku do obu...
Czekam na ciąg dalszy,
N
Nie wiem, gdzie była większa burza – w samym Londynie, czy w mieszkaniu Rosaline. Przyznam, że jak tylko przeczytałam, że Kepa pojawił się w jej drzwiach i to dodatkowo kompletnie przemoczony, to od razu wiedziałam, jak to się skończy. A przynajmniej, jak się prawie skończyło, bo w ostatniej chwili przerwała im Andrea.
OdpowiedzUsuńI uważam, że mimo wszystko dobrze się stało. Gdy Kepa i Rose się ze sobą przespali, to obydwoje mieliby potem straszne wyrzuty sumienia. A tak to przynajmniej mogą sobie kilka rzeczy obgadać.
Strasznie współczuję Rose. Totalnie wpadła po uszy i sama nie wie, co ma zrobić. Może nawet udałoby jej się na chwilę zapomnieć o Kepie, ale skoro on wpada do jej mieszkania, by potem rozebrać się do samych bokserek… A potem jeszcze całuje! No i jak ma się zachowywać normalnie.
Czytając rozdział, czekałam na poważną rozmową między naszą niereformowalną parą, ale niestety Andrea wszystko musiała zepsuć. Czyżby już przeszedł jej dziki foch? Jeśli tak, to bardzo ciekawi mnie, jak to rozwiąże Kepa. Bo z jednej strony ma ukochaną dziewczynę, a z drugiej Rosaline, która niesamowicie go przyciąga. Co by nie mówić, ma trudny orzech do zgryzienia.
Dlatego też, już zacieram ręce przed kolejnym rozdziałem i dużo weny życzę.
Pozdrawiam
Violin