środa, 26 września 2018

Piętnasty

Londyn, 02.10.2018 r.

 Zaparkowałam swoje srebrne BMW przed siedzibą Cobham i cierpliwie czekałam, aż trening piłkarzy dobiegnie końca. David miał do mnie sprawę, ale skontaktowanie się z nim wczoraj graniczyło z cudem, więc postanowiłam wziąć sprawy w swoje ręce. Kiedy spostrzegłam wychodzących piłkarzy wyskoczyłam z samochodu klnąc na typową październikową, angielską pogodę.
Luiz! – zawołałam, gdy spostrzegłam na horyzoncie jego bujną czuprynę.
Cześć, Wiewiórko – przywitał się ze mną buziakiem w policzek. – Przyjechałaś do Kepy? – Spytał unosząc jedną brew ku górze.
Co? – wyjąkałam zaskoczona. – Do Kepy?
Och, nie udawaj przede mną! A, właśnie… Miałem ci przekazać, żebyś spiłowała paznokcie – zaśmiał się głośno widząc moją zdezorientowaną minę. Dusząc się ze śmiechu wyjaśnił mi wszystko, a ja zarumieniłam się po same cebulki włosów.
Boże, co za wstyd – jęknęłam.
Daj spokój, my mieliśmy ubaw – powiedział z pełnym przekonaniem. – Nie martw się, nikt cię nie podejrzewa!
Ugh, Luiz!
Jesteście razem?
Jesteśmy – potwierdziłam nie mogąc ukryć szerokiego uśmiechu na twarzy. – Ale nikt oprócz Toni i Christine o tym nie wie, więc… Utrzymaj to jeszcze przez jakiś czas w tajemnicy, dobrze? – Poprosiłam go.
Jasne – odrzekł przytulając mnie mocno. – Gratulacje! Ach, maleństwo… Kiedy ty tak wyrosłaś?
Dziękuję! Ale te gadki zachowaj dla Johna! – trąciłam go w ramię. – Wczoraj przez dzień nie mogłam się z tobą skontaktować, a później byłam na randce z Kepą, a chciałam ustalić z tobą kwestię bukietu dla Bruny… – Zaczęłam kątem oka spostrzegając zbliżającego się Kepę.
Och, zdaję się na ciebie! Obgadamy szczegóły jutro, dobra?
To po co przyjeżdżałam aż tutaj?! – załamałam ręce. – Goń się, Luiz.
Przyjechałaś do Kepy – uśmiechnął się szeroko, po czym pożegnał się ze mną i wsiadł do samochodu. Doprawdy tacy przyjaciele, jak on to prawdziwy skarb!
Cześć – przywitał się ze mną bramkarz rozglądając się na boki. Skradł mi delikatnego całusa w policzek, co przyjęłam uśmiechem.
Cześć – odpowiedziałam. – Jak trening? – Spytałam. Wdaliśmy się w krótką wymianę zdań żegnając się z ostatnimi piłkarzami. Po kilku chwilach na parkingu nie było nikogo oprócz nas.
Masz jakieś plany na dziś, prawda?
Tak, właśnie mam jechać do Franka i Christine, żeby poznać i zobaczyć ich malutką… Miałam się zabrać z Johnem i Toni, ale już pojechali – wyjaśniłam. – Mam nadzieję, że nie jesteś zły.
Zwariowałaś? – zaśmiał się. – Odbijemy sobie jutro – Puścił mi oczko. Pożegnaliśmy się, a ja wsiadłam do samochodu próbując go odpalić, jednak moje próby na nic się zdały. Kilka razy uderzyłam dłońmi o kierownicę wzdychając ciężko. Usłyszałam delikatne pukanie w szybę. – Coś się stało? – Zapytał Arrizabalaga szczerząc się szeroko.
Nie chce zapalić! – jęknęłam wychodząc. Kepa zadzwonił do mechanika, który zjawił się po kilkudziesięciu minutach. Ocenił sytuację, powiedział, że zajmie się tym najszybciej, jak się da, po czym odjechał wraz z moim cackiem. – Jak się teraz dostanę do Derby?
Jeśli chcesz… Mogę cię zawieźć – zaproponował niepewnie.
Naprawdę? Och, kochanie ratujesz mi życie! – pisnęłam i podziękowałam mu czułym pocałunkiem.

Derby, 02.10.2018 r.

 Droga do domu Franka i Christine minęła nam w przyjemnej atmosferze. Jednak, gdy zbliżaliśmy się do celu zauważyłam, że Kepa robi się coraz bardziej zdenerwowany. Ścisnęłam delikatnie jego dłoń chcąc dodać mu otuchy. Uśmiechnął się nieznacznie parkując samochód. Jeśli teraz denerwował się tak bardzo, to bałam się pomyśleć, co będzie, kiedy powiem o nas Johnowi…
Wszystko będzie dobrze – zapewniłam go wychodząc na świeże powietrze. Przytaknął i ruszył za mną. Z głośno bijącym sercem nacisnęłam dzwonek do drzwi, które natychmiast otworzyły starsze córki Franka. – Cześć! – Przywitałam je mocnym uściskiem, który odwzajemniły równie mocno. Kepa uczynił to samo, uprzednio się przedstawiając. Weszłam do środka witając się z bratem, bratową i bliźniakami.
O, Kepa jak miło cię widzieć! – zawołał John ściskając jego dłoń. Toni mrugnęła do mnie zza ramienia męża. Wytknęłam jej język udając się do salonu, w którym zastałam świeżo upieczonych rodziców z malutką Patricią w ramionach Christine. Pisnęłam oczarowana tym widokiem i podeszłam bliżej.
Cześć wam! Jeszcze raz bardzo wam gratuluję – powiedziałam szeptem.
Dziękujemy, Rosie – odparł Frank uśmiechając się szeroko. Christine uczyniła to samo. – Och, kogo my tu mamy! – Krzyknął widząc Kepę.
Cześć… Miło mi was w końcu poznać – oznajmił speszony całą tą sytuacją. – I serdecznie wam gratuluję!
Dziękujemy! Nie bądź taki spięty! – Christine uśmiechnęła się do niego promiennie.
Nie chcę wam przeszkadzać… W końcu panuje tutaj taka rodzinna atmosfera… – zaczął szukając u mnie wsparcia.
Och, ty już prawie należysz do tej rodziny – mruknęła Toni, tak że tylko ja i Christine ją usłyszałyśmy. Pani Lampard zaśmiała się głośno, a ja posłałam jej miażdżące spojrzenie.
Odwiozłem Rosaline, bo samochód jej się zepsuł… – wytłumaczył.
W takim razie dziękuję, że odpowiednio zająłeś się moją siostrą – wtrącił swoje trzy grosze John, a Toni nie wytrzymała. Parsknęła głośnym śmiechem mierząc mnie rozbawionym wzrokiem. John nie wiedząc, o co chodzi swojej żonie machnął ręką na jej reakcję, po czym zgarnął Franka i Kepę na rozmowę. Dodałam bramkarzowi otuchy swoim spojrzeniem, a sama zostałam z Christine i bratową. Dzieci udały się do ogrodu, aby pokopać piłkę, a my, jak zaczarowane wpatrywałyśmy się w śpiące maleństwo.

 Po upływie paru godzin, które spędziłem z Johnem, Frankiem i ich dziećmi udałem się na poszukiwania Rosaline. Odnalazłem ją w salonie, gdzie siedziała na kanapie trzymając w ramionach córeczkę przyjaciół. Z szerokim uśmiechem obserwowałem, jak pewnie ją trzyma, jak całuje jej mały nosek i delikatnie chwyta jej malutkie paluszki. Dotarło do mnie, po raz kolejny zresztą, że będzie wspaniałą mamą. Wiedziałem to od momentu, w którym zajmowaliśmy się dziećmi Edena. Jednak teraz widząc ją z niemowlęciem w ramionach poczułem, że to właśnie z nią chcę dzielić plany i marzenia do końca mojego życia. Chciałem stworzyć z nią rodzinę, być jej mężem, przykładnym ojcem… Pragnąłem takiego widoku dla nas. Pragnąłem widzieć ją tak czule obejmującą nasze dzieci… Oczyma wyobraźni widziałem nasze małe kopie. Uroczą rudą dziewczynkę i chłopca o moich oczach, którzy biegaliby po murawie w strojach z moim nazwiskiem… Chciałem tego wszystkiego tylko z Rosaline i byłem tego pewien w stu procentach. Kochałem ją do szaleństwa i po tysiąckroć dziękowałem, że dzięki niej na nowo poznałem to uczucie. Otworzyła mi oczy i dała mi siebie.
Rose ma smykałkę do opieki nad dziećmi – nagle obok siebie usłyszałem głos Johna, który przypatrywał mi się z zainteresowaniem. – Pomagała nam z bliźniakami, a teraz od czasu do czasu robi za niańkę, gdy któryś piłkarz ją o to poprosi – Powiedział.
Mówiła mi o tym – zaśmiałem się nerwowo. – Widać, że kocha dzieci – Stwierdziłem fakt oczywisty mimowolnie unosząc kąciki ust ku górze.
Mam nadzieję, że pewnego dnia spotka na swojej drodze mężczyznę, dzięki któremu będzie mogła stworzyć rodzinę, o jakiej marzy… – westchnął klepiąc mnie po ramieniu, po czym zostawił mnie samego ze swoimi myślami. Po kilku chwilach podszedłem do Rose i usiadłem obok. Mała spojrzała na mnie zaciekawiona, a ja zacząłem łaskotać ją po brzuszku, za co nagrodziła mnie bezzębnym uśmiechem.
Polubiła cię – szepnęła Rosaline.
Nie tak, jak ciebie – powiedziałem obejmując ją ramieniem. Siedzieliśmy wtuleni w siebie wpatrując się w tę malutką istotkę, która skradła wszystkim serca. – Kocham cię, Rosaline Terry – Oznajmiłem patrząc na nią z błyszczącymi iskierkami w oczach.
A ja kocham ciebie, Kepa – odparła z przekonaniem przysuwając się bliżej. Wszystkie inne słowa w takiej chwili były zbędne...


***

Witam!

Jak widzicie sielanka trwa w najlepsze :) Ale niech się cieszą, póki mogą haha :D
Kolejny za tydzień, w środę :) 

Dziś mecz Niebieskich z Liverpoolem... Mam nadzieję, że będzie wygrany :D 


(Broń tak dziś, panie Kepa :D
Edit: No i nie będzie tak bronił, bo nie gra :()

Pozdrawiam ;*

5 komentarzy:

  1. Ciekawa jestem czy Rosalie zdaje sobie sprawę jakim trudnym zdaniem jest zachowanie tajemnicy przez Davida ... pff! Co ja gadam! Przecież ona go zna jak mało kto ^^ ale co się nie robi dla swojej wiewióreczki, prawda? Zresztą, to działa w obydwie strony bo pofatygowała się w brzydką pogodę pod ośrodek treningowy. Ok, pomińmy fakt, że na pewno podświadomie miała nadzieję na spotkanie się z Kepą :P Już ta sam swoje wiem! Ale David i tak rozwalił system "Och, zdaję się na ciebie! Obgadamy szczegóły jutro, dobra?" ^^
    Oczywiście musiał dać jej przyjacielską radę na temat paznokci. No bo jakże inaczej! :D Jak zobaczył te szramy na plecach Kepy to pewnie aż go zabolało haha.
    Kepa bohater :) Samochód się zepsuł kobiecie? Zajął się wszystkim! Nawet zawiózł damę pod same drzwi. O mały włos, a przypłaciłby zawałem, jednak wszystko dobrze się skończyło.
    I Rosalie mogła poznać maleństwo! <3 Oczywiście ja, jako świeżo upieczona matka chrzestna, idealnie się wczułam w te emocje związane z niemowlakiem, bo przecież sama spędziłam cztery godziny na wpatrywaniu się w małe cudo *o* Dzięki temu Kepa mógł sobie pomarzyć o wspólnym życiu, bo czyż jest piękniejszego od kobiety swojego życia z takim maleństwem w ramionach? Jeszcze mają czas do tego, ale popracować nigdy nie zaszkodzi ^^
    Oh i John polubił Kepę ^^ ciekawe jak zareaguje gdy dowie się o związku siostry! I ta pierwsza rozmowa oficjalnych szwagrów hahaha będzie się działo ;D
    A Ty jak zawsze mnie straszysz ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Oczywiście David nie byłby sobą, gdyby darował sobie komentarz na temat paznokci Rosaline. 😂 Co ona biedna się z nim ma? 😁 Nie dość, że nic nie może przed nim ukryć, to jeszcze wprawia ją w zakłopotanie. Haha.
    Poza tym chyba nikt nie wierzy, że Luiz będzie potrafił przez dłuższy czas, trzymać język za zębami odnośnie jej i Kepy związku. Przecież to jest jeden z największych plotkarzy w drużynie... W końcu się komuś pewnie wygada... 🙈 Przez co na pewno zrobi się zabawnie.
    Nie zazdroszczę Rose kłopotów z samochodem. Na szczęście Kepa był w pobliżu i niczym rycerz uratował swoją wybrankę. Zabierając ją do Christine i Franka.
    Za to tam panowała cudownie rodzinna atmosfera. Wprost się rozpływam nad nią. 😍
    John chyba naprawdę polubił Kepę. Dzięki czemu może go oszczędzi, gdy już pozna prawdę na temat jego relacji z Rose.
    Widok Rosaline z małą Patricią na rękach musiał być przekroczy. Nic więc dziwnego, że Kepa zaczął snuć plany na przyszłość, które mam nadzieję, że uda się im zrealizować. Innej opcji po prostu nie przyjmuję do wiadomości. 😃

    OdpowiedzUsuń
  3. Jestem okropna, bo obydwa poprzednie rozdziały przeczytałam zaraz po publikacji, a z lenistwa nie skomentowałam ich od razu i później po prostu głupia zapomniałam. Przepraszam Cię za to z całego serduszka i obiecuję poprawę!<3
    Psujący się samochód to jest chyba jakieś fatum ostatnio, bo ja swój dwa razy w przeciągu dwóch tygodni do mechanika wstawiać musiałam. Nie dziwię się, że Rosaline waliła w kierownicę. To i tak wersja bardzo light że tak powiem. Nie będę się chwalić, co ja robiłam na stacji benzynowej czekając na kumpla, aż mnie zholuje (jakkolwiek to się pisze). Ale, nie o tym teraz;)
    Ważne, że miała na miejscu Kepę skorego do pomocy. Widać, że chłopakowi zależy, a to przecież najważniejsze. Czyż nie?
    John jest takim biednym kozłem ofiarnym. Za każdym razem, jak Toni się z niego śmieje, jednocześnie mu współczuję i mam ochotę śmiać się razem z nią. Szczerze nie mogę doczekać się momentu, aż dowie się w końcu, że Rosaline już nie potrzebuje szukać mężczyzny, z którym zbuduje rodzinę, bo ma go na wyciągnięcie ręki. Znaczy, przepraszam... On już jest jej! No i przede wszystkim, czy troskliwy i (nad?)opiekuńczy John zaakceptuje zakochanego w jego siostrze Kepę? Dobre pytanie. I chciałabym znać na nie już odpowiedź, wiesz? haha
    Scena z maleństwem była rozczulająca. Nic dodać, nic ująć. Rodzinna atmosfera zbliża do siebie wszystkie pary i tego stwierdzenia akurat nie da się zanegować.
    A co do meczu... Oglądałam trzy na raz i doszłam do takiego momentu, że nie wiedziała, co jest pięć, ale na całe szczęście bramkę Edena zobaczyłam. Cała ta akcja to taki majstersztyk, że choć nie kibicuje Chelsea, to z miłości do Hazardów oraz tego, jak on to zrobił wpatrywałam się w ekran ze łzami szczęścia. No mogłabym oglądać i oglądać.
    Życzę weny oraz pozdrawiam gorąco!<3

    OdpowiedzUsuń
  4. Przepraszam że znowu będzie krótko. Ale znowu jestem na komórce bo wracam z Zakopanego 😉
    Pisałam już kiedyś że kocham Davida ? Jeśli nie, właśnie to piszę. On jest świetny. Uwielbiam jego komentarze. Zawsze rozmawiają mnie do łez.
    Kepa jak zawsze jest tam gdzie powinien i pomógł Rose w problemach z samochodem. John polubił Kepę więc może aż tak bardzo mu się nie oberwie. Gdy w końcu prawda wyjdzie na jaw. A wyjdzie już pewno niedługo. Bo przecież w tej jednej wielkiej rodzinie nic długo się nie ukryje.
    Scena z małą Patricią cudowna. To musiał być niesamowity widok.
    Ciekawe kiedy nasza urocza dwójka doczeka się takiego maleństwa 😂
    Pozdrawiam Cię cieplutko i czekam na kolejny rozdział. Jak zawsze z niecierpliwością.

    OdpowiedzUsuń
  5. Wiesz, że nadal nie odzyskałam komputera? To nie fajne, bo komentować mogę tylko z telefonu. Dlatego z góry przepraszam za długość komentarza.
    David po raz kolejny rozwalił system. Nie dość, że zna się na ludziach to jeszcze jak coś powie, to dosłownie zwijam się ze śmiechu. Ale dobrze, źe Rosaline ma takiego przyjaciela. Prawdziwych przyjaciół nigdy za mało. Szkoda tylko, że niektórzy to takie straszne plotkara, bo coś czuję, że niedługo cały Londyn będzie wiedział o związku piłkarza i Rose.
    Z jednej strony Rose miała pecha jeśli chodzi o samochód, ale jednocześnie po raz kolejny przekonała się, że na Kępie zawsze może polegać.
    Za to biedny Johny jeszcze nie podejrzewa z kim spotyka się jego młodsza siostra. Już wyobrażam sobie reakcję, gdy późną prawdę. Coś czuję, że może być naprawdę gorąco.
    Maleńka córeczka przyjaciół pary skrzydła moje serduszko i sprawiła, że zaczęłam sobie wyobrażać Rosaline i Kepę z ich własnym maleństwem na rękach. Mam nadzieję, że kiedyś uda im się stworzyć szczęśliwą rodzinę.
    Ode mnie na dzisiaj to tyle. Dużo weny życzę i z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam
    Violin

    OdpowiedzUsuń