Spóźniony
o dobre kilkadziesiąt minut wpadłem do ośrodka treningowego, w
którym trener miał nam do przekazania ostatnie wskazówki, co do
dzisiejszego meczu. Wiedziałem, że nie uniknę reprymendy, ale cóż
mogłem poradzić na to, że Rosaline nie chciała wypuścić mnie z
łóżka? Udałem się wprost na boisko, gdzie zastałem milczących,
jak groby kolegów oraz Maurizio krążącego nad nimi niczym kat.
Przełknąłem ślinę chcąc niepostrzeżenie wmieszać się w tłum,
ale tym razem szczęście nie było po mojej stronie.
–
Arrizabalaga! – warknął, kiedy mnie
zobaczył. – Pięćdziesiąt minut spóźnienia! Pięćdziesiąt! –
Ostentacyjnie wskazał na swój zegarek. – Zmarnowałeś prawie
godzinę, więc… Mów, co masz na swoje usprawiedliwienie!
–
Przepraszam – mruknąłem patrząc na
niego skruszony. – To się już nigdy więcej nie powtórzy –
Powiedziałem z pełnym przekonaniem.
–
To chyba oczywiste! – parsknął Włoch.
– Ale nie odpowiedziałeś na moje pytanie!
–
Miałem wczoraj urodziny i… –
zacząłem, ale nie pozwolił mi dokończyć.
–
Doskonale zdaję sobie z tego sprawę!
Wystarczy spojrzeć na tych tutaj! – wrzasnął pokazując mi
skacowanych kolegów. – Pół drużyny! Co wy sobie myśleliście?!
Kogo mam dziś wystawić w pierwszym składzie, skoro wy zapewne nie
będziecie w stanie utrzymać piłki przy nodze?!
–
Będziemy! – odpowiedział Eden
zbierając się na odwagę. – Kto tu ma kaca? – Zaśmiał się
nerwowo.
–
Och, Hazard nie kompromituj się! Kto tu
ma kaca? Spójrz na swojego przyjaciela! – ruchem głowy wskazał
na Davida całego zielonego na twarzy. – Myślał, że nie widzę,
gdy wymiotował na parkingu, a później do kosza!
–
Ale dam radę zagrać! – wybełkotał,
a ja spojrzałem na niego ze współczuciem.
–
Nie będzie cię nawet w kadrze meczowej!
– zagrzmiał Sarri. – Nad resztą się zastanowię! A teraz do
roboty! – Krzyknął pisząc coś w swoim notesie.
–
Nie da się ukryć, nieźle zabalowaliśmy
– powiedział Emerson. – Ale Luiz urządził się najbardziej…
Aż mi cię szkoda, stary! – Poklepał go po ramieniu.
–
Mi was też… – jęknąłem. –
Impreza w środku tygodnia, dzień przed meczem chyba nie była
najlepszym pomysłem – Przyznałem.
–
Daj spokój, było warto! – oznajmił
Eden kopiąc piłkę.
–
Kepa! – zwrócił się do mnie
Maurizio, a ja posłusznie potruchtałem w jego stronę.
–
Tak trenerze? – spytałem bojąc się,
że nie wystawi mnie dziś w bramce.
–
Zaufam ci i postawię dziś na ciebie,
ale… – przypatrzył mi się uważnie. – Błagam, zakryj czymś
do wieczora te malinki na szyi – Westchnął oddalając się ode
mnie. Stęknąłem zażenowany udając się do łazienki. Dlaczego
wcześniej ich nie zauważyłem?!
Londyn,
Stamford Bridge, 04.10.2018 r.
Siedziałam na trybunach przypatrując
się rozgrzewce piłkarzy. Słyszałam, że trener dał im rano
popalić, czemu ani trochę się nie dziwiłam. Jednak połowę winy
ze względu na Kepę wzięłam na siebie. Cóż… Rano nie mogłam
się powstrzymać i na dłużej zatrzymałam go w łóżku. Dobrze,
że Maurizio dał mu szansę! David nie miał tyle szczęścia i
markotny siedział rząd niżej. Ale niech lepiej dojdzie do siebie
przed niedzielnym meczem i tam udowodni swoją wartość.
–
Siostrzyczko, skąd u ciebie taka zmiana?
– spytał siedzący obok mnie John, a ja spojrzałam na niego ze
zdziwieniem. – Nigdy nie byłaś zwolenniczką zakładania
klubowego szalika na mecz – Wyjaśnił, a Toni taktownie zakryła
usta dłonią, aby powstrzymać śmiech.
–
Ach, szalik! – lekko uderzyłam się w
czoło. – Zmieniam nawyki – Uśmiechnęłam się szeroko do brata
maskując zdenerwowanie. Przecież nie mogłam mu powiedzieć, że
musiałam czymś zakryć ślady, kolejny już raz zostawione przez
Kepę na mojej szyi. – Poza tym jest już październik… Robi się
coraz zimniej – Tłumaczyłam dalej nie zważając na zaskoczenie
malujące się na jego twarzy. – Och, braciszku nie drąż tematu!
– Powiedziałam przytulając się do niego. Podziałało, bo
odpuścił odwzajemniając uścisk. Paręnaście minut później
sędzia obwieścił początek meczu Chelsea z węgierskim zespołem
MOL Vidi. Kilku piłkarzy obecnych wczoraj na urodzinach Kepy
rozpoczęło spotkanie na ławce rezerwowych. Pierwszy strzał na
bramkę z naszej strony padł dopiero w dziewiątej minucie, kiedy to
groźny kontratak wyprowadził Pedro oddając przed polem karnym
piłkę Willianowi. Brazylijczyk bez problemu zwiódł jednego z
obrońców, jednak piłka minęła bramkę obok lewego słupka.
Minutę później, świetną indywidualną akcją popisał się
Emerson, ale jego uderzenie przeleciało nad poprzeczką. Kolejny
groźny strzał Williana zakończył się rzutem rożnym. Jęknęłam
spoglądając na Johna, który z zapartym tchem patrzył na to, co
dzieje się na boisku. Chelsea miała jeszcze kilka świetnych okazji
do objęcia prowadzenia, ale obrońcy węgierskiej drużyny
skutecznie im to uniemożliwiali. Przed końcem pierwszej połowy
zawodnik gości znalazł się w dogodnej sytuacji, aby pokonać Kepę,
lecz jego uderzenie było zbyt słabe, a Hiszpan pewnie złapał
piłkę w dłonie. Kiedy piłkarze schodzili do tunelu uśmiechnęłam
się do Kepy, co natychmiast odwzajemnił. John podchwycił nasze
zachowanie, ale nic nie powiedział, tylko oczywiście opuścił
trybuny udając się do szatni.
–
Rozumiem, że prezent, jakim obdarzyłaś
Kepę okazał się nad wyraz owocny – szepnęła konspiracyjnie
Toni unosząc zabawnie brwi ku górze.
–
Był zadowolony – wyszczerzyłam się
szeroko. – Strasznie mi gorąco w tym szaliku! – Jęknęłam
wachlując się dłonią.
–
Cóż… Kepa mógł zostawić swoje
ślady nieco niżej… – mrugnęła do mnie rozbawiona. – Mógłby
wziąć przykład z Johna… – Westchnęła rozmarzona.
–
Toni! – pisnęłam oburzona i trąciłam
ją w ramię. – Bez takich szczegółów, proszę! – Zawołałam
błagalnie, a ona zaśmiała się głośno.
–
Dobrze, już dobrze… Może ściągnij
choć na chwilę ten szalik, co? – zaproponowała obserwując moje
zarumienione policzki.
–
Wykluczone! John może nadejść w każdej
sekundzie… Wiesz, co wtedy by się działo?
–
Och, wiem! Ale… Myszko, zdajesz sobie
sprawę, że już niedługo będziesz musiała wyznać mu prawdę? –
spytała patrząc na mnie uważnie.
–
Wiem… – pokiwałam głową. – Ale
liczę na twoje wsparcie!
–
Rozumie się samo przez się! Już ja
wiem, jak go przekabacić… – oznajmiła, a ja posłałam jej
spojrzenie pełne dezaprobaty. Takich szczegółów z życia mojego
brata i Toni nie chciałam znać! Bratowa jedynie uśmiechnęła się
niewinnie, po czym zaczęła zaśmiewać się z żartów Davida,
który jako pierwszy wyłonił się z tunelu. Chwilę później
sędzia użył gwizdka, aby rozpocząć drugą połowę spotkania.
Już w jej pierwszych minutach groźny strzał na naszą bramkę
oddał pomocnik MOL Vidi, ale na całe szczęście Kepa popisał się
świetną interwencją ratując wynik. Odetchnęłam z ulgą
obserwując jego poczynania. Zdecydowanie był jednym z najlepszych
na boisku! Minuty mijały, a Niebiescy nadal nie mogli przedrzeć się
przez obronę gości. Zmiany wprowadzone przez trenera dodały trochę
świeżości, ale nie zmieniły wyniku. Z ciężko bijącym sercem
obserwowałam przeciwnika zmierzającego z piłką do naszej bramki,
przy której chwilę później zrobiło się nie małe zamieszanie, a
wszystko przez owego piłkarza, który kopnął Kepę w twarz. Kibice
zgromadzeni na stadionie wrzasnęli z oburzenia, co w pełni
rozumiałam, bo sama wstałam ze swojego miejsca zakrywając twarz
dłońmi. To kopnięcie zdecydowanie wyglądało na groźne! Z widocznym
napięciem obserwowałam, czy z Hiszpanem wszystko dobrze, a gdy
wstał o własnych siłach odetchnęłam i z ulgą opadłam na
siedzenie. John spojrzał na mnie zdziwiony i marszczył brwi nie
wiedząc, co sądzić o moim poczynaniu, a Toni odwróciła głowę w
bok, by ukryć chichot. Niewinnie wzruszyłam ramionami chcąc
uspokoić szybko bijące serce. Jeszcze chwila, a sama zdemaskuję się swoim zachowaniem! W końcu, w 69. minucie spotkania
piłkę do bramki wpakował Alvaro Morata, za co wszyscy nagrodzili
go gromkimi brawami. Wynik 1-0 utrzymał się do końca spotkania, a
Chelsea mogła cieszyć się kolejnym zwycięstwem w Lidze Europy.
–
Jesteśmy najlepsi! – krzyknęłam
wieszając się Johnowi na szyi.
–
A ty jesteś świrnięta – powiedział
dając mi buziaka w czoło. Uśmiechnęłam się do niego na ten
gest, po czym w akompaniamencie kibiców opuściliśmy stadion.
Miałam zobaczyć się z Kepą w mieszkaniu, czego już nie mogłam
się doczekać. Ach, ta miłość!
Londyn,
05.10.2018 r.
Po popołudniowym treningu wpadł do
mnie Eden chcący omówić sprawę prezentu urodzinowego dla Alvaro.
Kompletnie nie miałem pomysłu na nic, ale dobrze się składało,
że do tego dnia pozostawało jeszcze dużo czasu.
–
A nie może po prostu dostać specjalnego
prezentu od swojej żony? – podsunąłem przypominając sobie
Rosaline ściągającą z siebie tę niesamowicie seksowną sukienkę.
–
Ach, wy Hiszpanie! – oburzył się
Belg. – Może sam byś się pochwalił czyjego autorstwa są te
malinki na twojej szyi, skoro nie jesteś już z Andreą? –
Zapytał, a ja odwróciłem głowę unikając jego spojrzenia. –
Nie było tematu! – Powiedział.
–
Obiecuję, że niedługo się dowiesz –
oznajmiłem kierując się do łazienki.
–
Trzymam cię za słowo! – parsknął. –
Hej, masz może najnowszą Fifę?! – Krzyknął.
–
Jasne! Jest w pokoju! – odpowiedziałem
głośno myjąc ręce. Kiedy opuściłem pomieszczenie dobiegł mnie
pisk Edena. Cholera jasna! – Eden… – Zacząłem niepewnie
wchodząc do sypialni.
–
Ty… Ty i Rosaline?! – zapiszczał
spoglądając na tapetę mojego laptopa, którą było zdjęcie mojej
dziewczyny. – Jak… Co… Jak to w ogóle możliwe?! – Na
przemian otwierał i zamykał usta nie dowierzając w to, co widzi.
–
Tak… Ja i Rosaline – przyznałem
pokonany, bowiem nie było sensu już zaprzeczać.
–
To jej robota?! – wskazał dłonią na
moją szyję. – A ślady na jej szyi sprzed jakiegoś miesiąca to
twoja sprawka?! – Zapytał kręcąc głową.
–
Tak… – jęknąłem zażenowany całą
tą sytuacją. – Eden…
–
Zaraz, zaraz! To z nią uprawiałeś seks
w szatni?! – zawył opadając na fotel. Wachlował się dłonią,
aby dojść do siebie. – Muszę to ogarnąć… Ty i Rosaline…
Moja mała dziewczynka… – Stęknął łapiąc oddech. – John
wie?!
–
Jeszcze nie… Rosaline zbiera się w
sobie, aby powiedzieć mu prawdę, więc miałbym prośbę, abyś
niczego nikomu nie wypaplał – poprosiłem spoglądając na niego
błagalnie.
–
Oczywiście! Kto jeszcze o was wie? –
dopytał, a ja wyrecytowałem mu listę z głowy. – Moja żona?!
Moja żona, matka trójki moich dzieci?! David, mój przyjaciel,
którego trzymałem za włosy, gdy zwracał z siebie alkohol? Co za
zdrajcy!
–
Eden… Zrozum ich, nie chcieli nam
zaszkodzić – mruknąłem.
–
Wiem, wiem… Och, Kepa… Gratuluję! –
krzyknął wstając i objął mnie po przyjacielsku. – Nie mogłeś
lepiej trafić!
–
Zdaję sobie z tego sprawę – zaśmiałem
się. – I dziękuję! Mam nadzieję, że John będzie tego samego
zdania…
–
Rosie to jego mała siostrzyczka, a on
jest względem niej szalenie nadopiekuńczy, ale… Myślę, że da
wam swoje błogosławieństwo! – stwierdził Belg z pełnym
przekonaniem.
–
Oby – westchnąłem przeczesując
włosy. – To, co… Gramy? – Spytałem wskazując na grę w jego
dłoniach.
–
Jasna sprawa! – oznajmił. – Ma się
rozumieć, że piwko chłodzi się w lodówce? Potwierdziłem
kiwnięciem głowy, po czym usiadłem na kanapie odpalając sprzęt.
O moim związku z Rosaline wiedziało coraz więcej osób i
wiedziałem, że zbliża się ten moment, w którym John pozna
prawdę. Cholernie się tego bałem, ale zdecydowanie mogłem
zapewnić go o swoich uczuciach do Rosie… Bo, do cholery, kochałem
ją ponad wszystko.
***
Witam!
Eden się dowiedział... Teraz czas na Johna! :D
(Na szczęście z twarzą Kepy wszystko jest tak :D)
(Tapeta Kepy ^^ )
I wiadomość z ostatniej chwili... W dniu dzisiejszym John zakończył swoją bogatą oraz piękną karierę piłkarską, więc z tego miejsca DZIĘKUJĘ mu za wszystko! <3
Captain. Leader. Legend.
<3
Pozdrawiam ;*
Oj Kepa, Kepa, przecież to logiczne, że impreza w środku tygodnia to zły pomysł. A czego ty się spodziewałeś? Że wszyscy będą pić soczek pomarańczowy i rozmawiać o filozofii? Takich cudów, to nawet w bajkach nie ma. Trzeba było zawczasu postarać się o jakąś dobrą wymówkę u trenera. Bo teraz to nawet nie było jak tłumaczyć biednego Davida. Już o swoim spóźnieniu nie wspominając ;)
OdpowiedzUsuńNie dość, że Kepa się spóźnił na trening, to jeszcze po porannych ekscesach, biedna Rosaline musiała się gotować w szaliku. Ale czego nie robi się w imię miłości, nieprawdaż? Może powinna sobie sprawić jakąś lekką apaszkę? Bo coś czuję, że jeszcze niejednokrotnie będzie musiała ukrywać malinki na szyi.
No i kolejna osoba wie już o związku Rose i Kepy. Eden co prawda dowiedział się przez przypadek, ale zachował się bardzo pozytywnie. Dobrze, że oszczędził Kepie jakiegoś kazania. Tym w końcu zajmie się John.
Na razie naszej parce wiedzie się bardzo dobrze. Ale taka sielanka nie może trwać zbyt długo. Coś czuję, że niedługo coś się stanie. Może znów wpadnie Andrea? Albo John w końcu dowie się, z kim spotyka się jego mała siostrzyczka?
W każdym razie dużo weny życzę i z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.
Pozdrawiam
Violin
Ja ich wszystkich podziwiam, serio! Jakim cudem oni wymawiają to nazwisko nie będąc Baskami ;D To tylko Alvarito ma takie zdolności, no chyba że pan trener tak się zdenerwował, że aż mu to nawet wyszło ^^
OdpowiedzUsuńBiedactwo z tego Davida! Aż nie chce sobie wyobrażać jak musiał się czuć :( Ale! Tacy są faceci! Najpierw robią, a potem myślą. Po opijali się dzień przed meczem. A trener to wrzeszczał bo nie został zaproszony, ot co! :P Chociaż i tak wygrał dzisiejszy rozdział z tekstem o malinkach <3 Ten cudny gif to mi się właśnie kojarzy z tym, że on sprawdza w jakim stanie jest jego szyja ^^
A Rosalie nie lepsza! Się naznaczyli obydwoje ^^ John od razu się zorientował, że coś jest nie tak. Zresztą, on głupi nie jest, zna swoją siostrę, więc każde odchylenie od normy w jej zachowaniu jest podejrzliwe ^^ No i Toni! Wiecznie się chichra z biednej Rosalie i mężusia :D
"Moja żona?! Moja żona, matka trójki moich dzieci?! David, mój przyjaciel, którego trzymałem za włosy, gdy zwracał z siebie alkohol? Co za zdrajcy!" Edeeeeeeeeeeeeeeeen ^^ leże i kwiczę ze śmiechu. To się mu udało, nie ma co! Wszyscy ukryli przed nim dość ważną sprawę i tylko dzięki swojemu wścibskiemu nosowi dowiedział się co i jak.
Teraz niecierpliwie czekamy na reakcję Johna :)
Ech ten gif ^^
Cóż, pomysł z wyprawieniem urodzin na dzień przed meczem, okazał się nie do końca trafiony. 😂🤣
OdpowiedzUsuńKepa na następny raz niech lepiej dobiera terminy takich imprez...
Trener i tak dał im już popalić. Następnym razem może to się skończyć poważniejszymi konsekwencjami. Lepiej, żeby więcej się mu nie narażał. Hahaha. I nie spóźniał! Ale czego się nie robi dla miłości. 😍
Biedny David. Aż normalnie zrobiło mi się go szkoda. Po takiej imprezie musiał się fatalnie czuć... Niech sobie odpocznie. 😁
Na szczęście postawa Kepy w meczu okazała się bez zarzutu. Nawet mimo tej groźnej sytuacji i starcia z przeciwnikiem. Skończyło się wyłącznie na strachu Rosaline, która musiała ukrywać "dowody" swojego związku z Kepą przed Johnem. Czas najwyższy chyba mu o wszytskim dowiedzieć i przestać się ukrywać. W razie czego Toni już go udobrucha. W końcu niedługo będą wiedzieli wszyscy poza nim.
Eden właśnie dołączył do tego grona. 😄
Na szczęście jako kolejny wyraził błogosławieństwo dla tego związku. Mam nadzieję, że tak samo będzie z bratem Rosaline. W końcu jego siostra jest nareszcie szczęśliwa i powinien się cieszyć z tego, że zaczyna układać sobie życie. W końcu to jest najważniejsze.
Czekam z niecierpliwością na następny rodział.
Ta impreza urodzinowa 😂 sam fakt, że była w środku tygodnia i to jeszcze przed meczem...Jeszcze alkohol, który lał się tam strumieniami hahaha no przecież to nie mogło się inaczej skończyć 😆🤣 współczuję chłopakom kaca bo to wcale nie jest fajne...
OdpowiedzUsuńJuż myślałam, że to w tym rozdziale John się dowie, ale to Eden odkrył prawdę hahaha. Tapeta na laptopie cóż, fajna sprawa, ale przez nią wszystko się wydało 😝 śmieszna sytuacja ogólnie z tego wyszła, bo Eden najpierw zaczął się nakręcać, w sumie nie dziwne, bo wszyscy na około wiedzieli tylko, nie on, ale i na niego przyszła pora! A potem jak prawdziwy kolega pogratulował i życzył szczęścia. I to mi się podoba!
Ciekawe jak to będzie z Johnem....Chociaż nie sądzę, żeby zachował się podobnie. Rose to jego młodsza siostrzyczka 😏😏😏
No cóż, pozostaje życzyć mi tylko powodzenia dla Rose i Kępy, którym związek kwitnie,
N
A jednak impreza dzień przed meczem to jednak nie był do końca przemyślany pomysł 😂
OdpowiedzUsuńOj naprawdę chciałabym ich zobaczyć. Aż mi sie żal Davida zrobiło. Biedny naprawdę mu współczuję.
Jak to jedna niewinna tapeta w laptopie może spowodować że tajemnica przestaję powoli być tajemnica. W końcu o naszej parze zakochanych wie już coraz wiecej osób .
Eden po początkowym szoku . Przyjął to dobrze i życzył im szczęścia. Mam jednak wrażenie że John nie przyjmie tego z takim spokojem 😉
Naprawdę nie mogę się już doczekać tego momentu 😉
Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział i zapraszam do siebie na nowy.