Po
pierwszym wygranym przez Chelsea meczu w nowym sezonie Premier
League, który obowiązkowo oglądałam z trybun Stamford Bridge
poprosiłam Davida, aby po ogarnięciu się przyszedł do mnie i Kepy
w odwiedziny. Zgodził się bez wahania, co przyjęłam ciepłym
uśmiechem. Nie mogłam doczekać się jego reakcji, gdy dowie się
o bliźniakach. Podejrzewałam, że może oszaleć ze
szczęścia. Podzieliłam się z Kepą swoimi spostrzeżeniami, a on
poparł mnie bez wahania.
–
Jeszcze rok temu błądziliśmy wokół
siebie, a teraz… – zaczęłam przygotowując herbatę. – Teraz
wszystko jest inaczej…
–
Inaczej i lepiej – Kepa położył
dłonie na moim brzuchu i pogłaskał go z czułością. – Jesteśmy
razem, kochamy się, niedługo zostaniemy rodzicami… Czy do
szczęścia potrzeba nam czegoś więcej? – Zastanowił się, a ja
odwróciłam się i pogłaskałam go po policzku.
–
Nie – zaśmiałam się obserwując
wesołe iskierki w jego oczach. – Cóż, jesteśmy dla siebie
stworzeni, więc ani myśl o tym, aby się ode mnie uwolnić! –
Zagroziłam żartobliwie.
–
Zwariowałaś? – zdumiał się. –
Jesteście moim największym szczęściem i nigdy was nie opuszczę –
Powiedział doprowadzając do tego, że w moich oczach zaszkliły się
łzy.
–
Nie czaruj już – pociągnęłam nosem.
– Chyba David idzie – Mruknęłam usłyszawszy Brazylijczyka
nucącego jakąś piosenkę na korytarzu.
–
Nie chyba, a raczej na pewno – parsknął
Kepa i poszedł otworzyć mu drzwi. – Cześć, wchodź, dawno się
nie widzieliśmy – Tymi słowami przywitał mojego przyjaciela, a
on wszedł do środka zwabiony ciekawością.
–
No właśnie! – zagrzmiał. –
Widziałem się z waszą dwójką na meczu, więc wnioskuję, że
skoro nie powiedzieliście mi o, co chodzi wcześniej to…
–
To to naprawdę coś ważnego –
dokończyłam za niego odstawiając na szklany stolik kubek z
herbatą.
–
A, co? – mruknął mrużąc oczy.
Spojrzałam na Kepę, a on ruchem głowy przekazał mi, abym wyjawiła
Davidowi, o co chodzi.
–
Jestem w ciąży – uśmiechnęłam się
szeroko obserwując jego reakcję. – Bliźniaczej – Dodałam po
chwili, a on wpatrywał się w nas, jakby zobaczył ducha.
–
Naprawdę? – pisnął.
–
Naprawdę – potwierdziłam sięgając
po zdjęcie USG. Wziął je ode mnie i zaczął oglądać z
każdej możliwej strony.
–
Mój Boże! – wykrzyczał. – Moja
mała dziewczynka… – Wychlipał, po czym w podskokach podbiegł
do nas i wyściskał nas z całych sił. – Tak bardzo wam
gratuluję!
–
Dziękujemy – powiedzieliśmy
jednocześnie.
–
Ach, te wasze rodzinne geny! –
westchnął wzruszony nadal spoglądając na zdjęcie. Po chwili
spostrzegłam, że ociera łzę z policzka.
–
Rosaline… – szepnął Kepa. Pociągnął
mnie za rękę i dał znak, bym na chwilę wyszła z nim z
salonu. Spojrzałam na niego zdziwiona, ale wykonałam zadanie. –
Chciałabyś, aby David był tatą chrzestnym naszego drugiego
dziecka? – Zapytał, a ja mimowolnie podskoczyłam w miejscu.
–
Marzę o tym – przyznałam.
–
Spójrz tylko na niego… – powiedział.
– Miałaś rację mówiąc, że oszaleje ze szczęścia.
–
Ja zawsze mam rację! – oznajmiłam, po
czym stanęłam twarzą twarz z przyjacielem. – David… –
Zaczęłam. – Ja i Kepa chcielibyśmy cię poprosić o to, abyś
został tatą chrzestnym jednego z dzieci… Zgodzisz się? –
Spojrzałam na niego, a on uśmiechnął się szeroko.
–
Będę zaszczycony!
Londyn,
11.08.2019 r.
– Chcecie mi powiedzieć, że zmajstrowaliście bliźniaki?! – wybuchnął Eden oglądając zdjęcie USG.
–
Tak, Eden dokładnie to chcemy ci
powiedzieć – przytaknęłam, a Natacha parsknęła śmiechem.
–
Dwójka za jednym razem… No, no! –
gwizdnął pod nosem, po czym uściskał nas mocno. – Gratulacje!
–
Dzięki, stary – Kepa wyszczerzył do
niego swoje zęby. – Zadanie na przyszłość wykonane!
–
Mówisz, że na dwójce się zatrzymamy?
– spytałam narzeczonego, a on lekko zbladł.
–
Tłumacz się! – Hazard zaśmiał się
biorąc na ręce Samy’ego. – Co tam, młody? – Połaskotał go,
a on zachichotał wesoło.
–
Co to? – spytał zaciekawiony wskazując
paluszkiem na zdjęcie.
–
Dzieci – wyjaśnił Eden, a rozbawiona
Natacha wywróciła oczami.
–
Wasze? – zdumiał się patrząc na
swoich rodziców. Ukryłam twarz w dłoniach, aby nie wybuchnąć
śmiechem. – Już nie będę najmłodszy? – Posmutniał w jednej
chwili.
–
Och, nie! – Natacha zareagowała w samą
porę. – Ty już na zawsze pozostaniesz najmłodszy – Oznajmiła
głaszcząc jego blond włoski.
–
Nie mów hop!
–
Eden!
–
Jak dzieci – westchnęłam wyciągając
ręce w kierunku Samy’ego. Podbiegł do mnie i mocno się
przytulił. – To moje dzieci… Moje i wujcia Kepy – Wyjaśniłam
mu.
–
Jesteś w ciąży?
–
Tak, skarbie – zaśmiałam się dając
mu pstryczka w nos.
–
Ale fajowo! – krzyknął. – W końcu
będę mógł się kimś opiekować!
–
Tak samo, jak rybką, którą
podarowaliśmy ci na święta? – mruknął Eden, a zawstydzony Samy
spuścił główkę. – Żartowałem, sam zapominałem jej nakarmić
– Rzucił, a po chwili uchylił się przed ciosem żony.
–
Mam nadzieję, że po ślubie nie
będziesz mnie tak traktować – Kepa wtulił twarz w moją szyję,
a ja parsknęłam.
–
Nie daj mi do tego powodu –
wyszczerzyłam się spoglądając na Edena, który wraz z
synkiem uciekali przed Natachą. – Banda wariatów.
–
Zawsze i na zawsze!
Londyn,
Stamford Bridge, 10.09.2019 r.
Hymn
Ligi Mistrzów rozbrzmiewający na Stamford Bridge zawsze budził we
mnie emocje i powodował ciarki na całym moim ciele. Chelsea
powróciła do tych elitarnych rozgrywek po roku przerwy. Po roku, w
trakcie którego zdobyli Mistrzostwo Anglii oraz wygrali Ligę
Europy. Niebiescy wrócili na właściwe tory i miałam ogromną
nadzieję, że ich przygoda w tegorocznej edycji nie zakończy się
przedwcześnie. Naszym dzisiejszym rywalem była włoska AS Roma.
Groźny przeciwnik, ale wierzyłam w to, że pokonamy ich na własnym
stadionie. Gdy sędzia gwizdnął po raz pierwszy całą uwagę
skupiłam na meczu oraz na piłkarzach wykonujących między sobą
imponujące podania. To było coś niesamowitego… Inna liga, inne
emocje, inne doznania… Gra toczyła się od jednego rzutu rożnego
do drugiego, jednak żadna ze stron nie była bliska oddania celnego
strzału. Mimowolnie spojrzałam w kierunku bramki Kepy, dla którego
był to debiut w Lidze Mistrzów. Byłam z niego dumna i cieszyłam
się jego szczęściem, bowiem, jak nikt inny zasłużył na występ
w tych rozgrywkach.
–
Jutro masz wizytę, prawda? – spytała
w pewnym momencie siedząca obok mnie Toni.
–
Prawda – potwierdziłam odruchowo
dotykając zaokrąglonego brzuszka. – Być może uda się już
ustalić płeć – Uśmiechnęłam się. – Wiesz, że ci imbecyle…
– Mówiąc to wskazałam ręką na biegających po boisku piłkarzy.
– Założyli się pomiędzy sobą?
–
O co? – mruknęła bratowa, jakby nie
chcąc poznać odpowiedzi na zadane przez siebie pytanie.
–
O to, kogo ustrzelił Kepa… –
wyjaśniłam bezradnie rozkładając ręce. – Najwięcej głosów
jest za tym, że będzie parka – Oznajmiłam łapiąc się za
serce, gdy Kepa w ostatniej chwili wybronił groźny strzał. Kibice
nagrodzili go za to gromkimi brawami. Oczywiście dołączyłam do
nich głośno skandując imię ukochanego.
–
Oni nigdy nie dorosną – Toni załamała
ręce. – John twierdzi to samo… – Dodała po chwili, a ja
zerknęłam na nią zdziwiona. – Twierdzi, że skoro nam urodziła
się parka to w waszym przypadku nie może być inaczej.
–
Czasami się zastanawiam, skąd on się
urwał – jęknęłam zrezygnowana. – Jest ode mnie starszy o całe
czternaście lat, a zachowuje się, jak…
–
Nie kończ! – przerwała mi. – Ciesz
się, że już z nim nie mieszkasz – Powiedziała, a ja mimowolnie
parsknęłam śmiechem. – Ostatnio chodzi dziwnie tajemniczy i
ciągle wydzwania do Franka… Nie mam pojęcia, co im strzeliło do
głowy tym razem.
–
Zapewne nic dobrego – mruknęłam pod
nosem, kiedy sędzia zakończył pierwszą połowę spotkania. –
Christine nic nie wie?
–
Nie ma pojęcia… Cóż, najwyraźniej
musimy poczekać, aż sami nam to wyjawią!
–
Strach się bać – zaśmiałam się,
bowiem wiedziałam, do jakich pomysłów zdolny jest mój kochany
braciszek. – Obiecaj, że jak tylko się dowiesz natychmiast
powiesz mi, co jest grane!
–
Och, Rosie… A czy kiedykolwiek było
inaczej? – poruszyła charakterystycznie brwiami, a ja
przyznałam jej rację. Piętnaście minut przerwy zleciało, jak z
bicza strzelił. Nim się zorientowałam rozpoczęła się druga
połowa. Niebiescy od razu przejęli kontrolę nad rywalem, co w
czterdziestej dziewiątej minucie zaowocowało bramką strzeloną
przez Edena. Taki wynik utrzymał się do końca, a ja wraz z Toni
oraz piłkarzami cieszyłam się z pierwszego odniesionego
zwycięstwa. ‘Cause Chelsea, Chelsea is our name!
Londyn,
11.09.2019 r.
Siedziałam
zniecierpliwiona w poczekalni czekając na Kepę, który spóźniał
się już o dobre dwadzieścia minut. Tupałam nogą
przeglądając poradniki leżące na stoliku i zagłębiłam
się w ich lekturze. Byłam niezmiernie ciekawa, czy już dziś
poznamy płeć naszych maleństw. Miałam nadzieję, że tak się
stanie, bowiem nie mogłam się już doczekać, aż wpadnę w szał
zakupów.
–
Już jestem! – Kepa wyrósł obok mnie
uśmiechając się przepraszająco. – Maurizio dostał jakiegoś
szału, nie mam pojęcia, co w niego wstąpiło – Mruknął, a ja
spojrzałam na niego zaciekawiona.
–
Może któryś z was go czymś zirytował
– podsunęłam, po czym odłożyłam na miejsce czytaną gazetę. –
Wcale by mnie to nie zdziwiło – Wyszczerzyłam się.
–
W sumie, może masz rację – westchnął.
– Ale nie dał tego po sobie poznać…
–
Bo jest profesjonalistą i dokładnie
wie, co robi – powiedziałam. – Denerwuję się – Przyznałam.
–
Hej, skarbie… Nie masz czym, naprawdę.
Przecież wszystko jest dobrze. Jestem przekonany, że już za moment
dowiemy się, kogo nosisz pod sercem – dodał mi otuchy, a ja
spojrzałam na niego ckliwie. Po chwili z gabinetu wyszła lekarka
zapraszając nas do środka. Kepa przepuścił mnie w drzwiach
posyłając starszej kobiecie uśmiech. Odwzajemniła go studiując
wyniki moich badań.
–
Wydaje się, że wszystko jest w jak
najlepszym porządku – rzekła zakładając okulary w
drucianej oprawie. – Jestem pewna, że chcą państwo poznać płeć,
więc zapraszam panią na fotel… Być może dopisze nam szczęście
– Zaśmiała się. Wykonałam jej polecenie. Kepa stanął obok i
ścisnął moją dłoń. Lekarka w skupieniu zaczęła wykonywać
badanie, a mnie dopadło wzruszenie, gdy ujrzałam na monitorze nasze
maleństwa. Spojrzałam na narzeczonego, w którego oczach tliły się
łzy. – Proszę spojrzeć… Tutaj mamy dziewczynkę – Oznajmiła
po chwili, a ja uśmiechnęłam się szeroko.
–
Moja mała księżniczka – szepnął
Kepa, a ja pociągnęłam nosem.
–
A tutaj… Tak, to chłopczyk – dodała
kobieta spoglądając na nas.
–
Parka! – ucieszyłam się, jak dziecko
ocierając łzę z policzka. Kilka minut później, po zapisaniu się
na kolejną wizytę opuściliśmy gabinet udając się na spacer do
pobliskiego parku. Trzymaliśmy się za ręce ciesząc się swoją
obecnością. – Czyli, kto wygrał zakład? – Zapytałam.
–
Azpi, David, Eden i Emerson – Kepa
parsknął śmiechem, a ja wraz z nim. – Wydaje mi się, że David
wspominał coś o imprezie… – Zaczął, a ja spojrzałam na niego
przerażona.
–
To się nie skończy dobrze – mruknęłam
pod nosem. – Ale niech świętują, należy im się! Swoją drogą…
O, co oni się w ogóle założyli?
–
Nie wiem i zdecydowanie nie chcę
wiedzieć – stwierdził z pełnym przekonaniem, a ja przyznałam mu
rację. Niech się dzieje, co chce! – John zwariuje ze szczęścia,
gdy mu o tym powiemy…
–
Och, tak! Będzie puszył się z dumy i
jak znam życie będzie rozpowiadał o naszych fantastycznych genach.
Krótko mówiąc… Dzień jak co dzień.
–
Jednak życie bez tego byłoby nudne –
oznajmił dając mi buziaka w policzek.
–
Przeprowadzka do Londynu zdecydowanie
wyszła ci na dobre – wyszeptałam wspinając się na palce, by
sięgnąć jego ust.
–
Rosaline… To najlepsze, co mogło mnie
spotkać w życiu… – mówiąc to złączył nasze usta w
pocałunku. Wtuliłam się w niego mocno dziękując, że los
postawił go na mojej drodze…
***
Witam!
Z góry przepraszam za dwutygodniową przerwę, ale ostatnio nie wiedziałam, w co mam włożyć ręce... :) Osobiście jakoś niespecjalnie jestem zadowolona z tego rozdziału, ale nie mi to oceniać haha :D
To taki spóźniony prezent mikołajkowy ^^
To taki spóźniony prezent mikołajkowy ^^
Happy Birthday, John! <3
(Reakcja Davida na wieść o zostaniu tatą chrzestnym ^^ :D)
Pozdrawiam ;*
Jaki uroczy i przyjemny rozdział :) Nie mogło być inaczej, więc cały skład Chelsea przyjął z radością wieść o ciąży Rosalie! Oczywiście jak to pomiędzy nimi bywa, musieli się założyć o płeć dzieciaczków ^^ swoją drogą nawet nie chcę wiedzieć co było nagrodą :P
OdpowiedzUsuńDavid jako ojciec chrzestny ... może być ciekawie :) A na pewno będzie zabawnie! Aż nam się facet wzruszył, w końcu taki zaszczyt go spotkał! Jego mała Rosalie zostanie mamusią, a on jednym z najlepszych wujciów na świecie ... chociaż będzie konkurował o to miano z Edenem haha. Boże, ten to jest dopiero niereformowany :D Tekst o złotej rybce mnie powalił! Ale niech ta Natasha taka pewna nie będzie, bo on jeszcze swojej roboty nie skończył hihihi :D W końcu ród Hazar wyginąć nie może! Albo ... mała panienka Hazard na pewno zostałaby powitana z radością. Chociaż tak sobie teraz dumam, miałaby przewalone gdyby zaczęła się spotykać z jakimś chłopcem. Świrnięty ojciec i trzech starszych braci ;o Zakon!
John i Frank coś kombinują ... to na pewno jakaś bomba ^^
Pomiędzy Kepą i Rosalie jest wszystko pięknie. Aż czuć tą miłość w powietrzu! Widać że są w sobie na zabój zakochani <3 A teraz będą mogli dzielić się tym uczuciem z dzieciaczkami, które za kilka miesięcy pojawią się w ich życiu :) Cudownie że będzie parka! Nie mogłoby być lepiej :)
Najlepszego John! :D
Więc Rosaline i Kepa spodziewają się parki. To wprost wspaniała wiadomość. Lepiej nie mogło się to wszystko po prostu ułożyć. 😊
OdpowiedzUsuńW dodatku ich miłość trwa w najlepsze i cieszą się każdym wspólnie przeżytym dniem. Przygotowując powoli do zostania po raz pierwszy rodzicami.
Reakcja Davida na wieść o ciąży Rose była genialna. Niemal oszalał ze szczęścia. W szczególności, gdy nasza para poprosiła go o zostanie ojcem chrzestnym. Ale czy mogli być lepsi kandydaci niż on i Eden?
Strasznie jestem ciekawa, co takiego kombinuje John z Frankiem. Znając ich może być to coś bardzo zaskakującego, a nawet i szalonego. Zapewne wszyscy będą w niemałym szoku, jak już wyjawią im swoje zamiary.
Oczywiście piłkarze nie byliby sobą, gdyby nie założyli się o to jakiej płci będą bliźniaki. Oni chyba nigdy nie dorosną. 🤣
Jak zawsze czekam z niecierpliwością na następny rodział. 😊
Ostatnio u Kepy i Rosaline jest taka sielanka, że rozdziały czyta się z czysta przyjemnością i ogromnym bananem na twarzy. Serio, jedynym minusem takich rozdziałów jest fakt, że kończą mi się pomysły co pod nimi napisać xd Dlatego dzisiaj będzie krótko.
OdpowiedzUsuńParka? Super! Coś tak czułam, że będzie chłopiec i dziewczynka, w końcu Rose musiała pójść w ślady brata. Na pewno to ogromna radość dla naszej pary. Będą idealnymi rodzicami, bo ich rodzicielstwo oparte będzie na wzajemnym zaufaniu i miłości.
Ale nie spodziewałam się, że chłopaki założą się o płeć dzieciaków. Ci to mają pomysły xd Ciekawe co takiego wymyślą John z Frankiem, bo po nich wszystkiego można się spodziewać.
David ojcem chrzestnym? Doskonały wybór. Maluchy będą miały zapewnioną opiekę na sto dwadzieścia tysięcy procent. A Rosaline i Kepa mogą liczyć na pomoc wielu wujków i ciotek.
Ode mnie na dzisiaj to tyle. Dużo weny życzę i z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.
Pozdrawiam
Violin
Ale miło mi się czytało gdy trwa taki spokój i szczęście😊
OdpowiedzUsuńSuper że będzie parka. Ja już po prostu wyobrażam ich sobie jako rodziców. Na pewno będą wspaniali w tej roli.
David jaki kochany. Tak bardzo ucieszył się z tej ciąży. A na wieść że będzie chrzestnym wprost oszalał że szczęścia.
Pomysł z zakładem. No genialny - pomysły chłopaków nigdy nie przestaną mnie zaskakiwać.
Pozdrawiam cieplutko i czekam na kolejny rozdział z niecierpliwością.