Z
szerokim uśmiechem na ustach wpatrywałam się w półroczne
bliźniaki, które od momentu wzięcia ich w ramiona stały się
całym moim światem. Wywróciły go do góry nogami, ale to nie było
ważne. Liczyła się sama ich obecność w życiu moim i Kepy.
Liczył się ich uśmiech sprawiający, że każdy dzień stawał się
lepszy, liczył się ich wesoły śmiech oraz głośne piski. Liczyło
się każde spojrzenie, każdy wzruszający gest oraz zapach. Zapach
dzieci, który kojarzył mi się z rodziną oraz bezpieczeństwem.
Widząc Arianę ubraną w malutką odświętną sukieneczkę oraz
Philippa w miniaturowym garniturku wzruszona pociągnęłam nosem.
–
Rosie, tylko nie płacz! Rozmażesz sobie
makijaż! – zbeształa mnie Toni, która próbowała wpiąć mi
welon we włosy. – I nie wierć się tak na litość boską!
–
Nie płaczę! – oburzyłam się. –
Wiem, że makijaż wyszedł ci perfekcyjnie, nie miałabym serca go
zepsuć!
–
No ja myślę! – mruknęła podpinając
welon wsuwką. – Cóż… To chyba wszystko, prawda? – Spytała.
Spojrzałam
na swoje odbicie w lustrze i uśmiechnęłam się promiennie. Suknia
ślubna o jakiej marzyłam od dziecka, welon, makijaż
podkreślający moją urodę oraz delikatnie upięte włosy… Tak,
to chyba wszystko. Byłam gotowa.
–
Denerwuję się – przyznałam. – A co
jeśli…
–
Nie panikuj! Tylko nie panikuj! – John
wpadł do sypialni, jakby się paliło. – Wystarczy, że Kepa
panikuje w salonie!
–
Kepa panikuje? – parsknęłam śmiechem,
ale szybko spoważniałam. – Przynajmniej moje maleństwa nie znają
tego słowa, prawda? – Nachyliłam się nad nimi i połaskotałam
w brzuszki. W odpowiedzi usłyszałam radosne śmiechy. Moje
malutkie szczęścia.
–
Pięknie wyglądasz – powiedział John
spoglądając na mnie z nieukrywaną troską. – Kiedy ty tak
wyrosłaś?
–
Zostawię was na chwilę – oznajmiła
Toni i wyszła z sypialni porywając ze sobą bliźniaki.
–
Dziękuję braciszku – odparłam. –
Sama nie mogę w to wszystko uwierzyć…
–
Moment, w którym pierwszy raz wziąłem
cię w ramiona pamiętam tak doskonale… Byłaś taka malutka i z
miejsca skradłaś wszystkim serca. Pokochałem cię od pierwszej
chwili i za punkt honoru obrałem sobie, że będę cię chronił
przed całym złem tego świata. Byłaś i na zawsze pozostaniesz
moją malutką siostrzyczką, za którą bez wahania oddałbym życie. Jesteś mamą, za chwilę staniesz się żoną mężczyzny,
którego kochasz bezgranicznie… Czy mógłbym bardziej cieszyć się
twoim szczęściem, Rosie? – zapytał podchodząc bliżej mnie.
–
Och, John – jęknęłam bliska płaczu.
– Dziękuję ci, że jesteś moim starszym braciszkiem. Wiesz, że
i ja bez wahania skoczyłabym za tobą w ogień, gdyby zaszła taka
potrzeba… Posiadanie takiego brata jak ty to prawdziwy zaszczyt –
Powiedziałam, a on czule pocałował mnie w czoło.
–
Gotowa?
–
Gotowa – pokiwałam głową i wyszłam
z sypialni wsparta na jego ramieniu. Na zewnątrz czekali już nasi
rodzice i rodzice Kepy, Abi wraz z bliźniakami oraz Toni z Summer
Rose i Georgim. I czekał również Kepa. On… Mężczyzna z
moich marzeń i z moich snów. Tata moich dzieci. I już niedługo
mój mąż…
–
Jesteś piękna – wyszeptał pomagając
wsiąść mi do samochodu. Sam zajął miejsce obok mnie złączając
nasze dłonie. John zasiadł za kierownicą wcześniej otwierając
drzwi swojej żonie. To już ten czas… – Jesteś gotowa,
kochanie?
–
Gotowa, jak nigdy wcześniej…
Patrząc
w oczy mężczyźnie, którego kochałam pond życie w obecności
naszych najbliższych, całej drużyny Chelsea, przyjaciół Kepy z
poprzedniego klubu oraz reprezentacji narodowej składałam przysięgę
małżeńską nie próbując ukryć łez. Wzruszona Toni pełniąca
funkcję mojej świadkowej pociągała nosem, a John stojący obok
Kepy mrugał oczami, aby odgonić łzy. Nawet w najskrytszych
marzeniach nie sądziłam, że ta chwila będzie tak piękna,
wyjątkowa oraz magiczna. Była nasza. Po złożonej przysiędze
przyszedł czas na nasze własne słowa, które miały być
dopełnieniem tego wszystkiego.
–
Rosie… – zaczął Kepa próbując
opanować drżący z emocji głos. – Gdy równe dwa lata temu
wpadłem do twojej kwiaciarni nie przypuszczałbym, że los tak nami
pokieruje. Nie miałem pojęcia, że odegrasz tak ważną rolę w
moim życiu… Po przeprowadzce do Londynu błądziłem próbując
się odnaleźć i dzięki tobie odnalazłem drogę do prawdziwego
szczęścia. Dzięki tobie nauczyłem się kochać, ale kochać tak
naprawdę. Jesteś moim szczęściem, jesteś moim promykiem słońca,
jesteś powodem, dla którego chce mi się żyć, oddychać, wstawać
rano z łóżka… Jesteś moją kobietą, bez której nie wyobrażam
sobie dalszego funkcjonowania. Jesteś kobietą, która znosi moje
humory, akceptuje moje wady, pociesza po przegranych meczach, gdy coś
idzie nie tak, jesteś kobietą, która jak wariatka cieszy się z
moich sukcesów, które równocześnie są sukcesem całej naszej
drugiej rodziny, jesteś moją bratnią duszą… Jesteś wspaniałą,
troskliwą, opiekuńczą mamusią naszych dwóch aniołków… Gdy
równo rok temu podzieliłaś się ze mną tą radosną nowiną
uczyniłaś mnie najszczęśliwszym facetem na ziemi… Facetem,
który wie czego chce od życia. I który wie, że chce to życie
spędzić tylko z tobą i z naszymi malutkimi szczęściami… –
Powiedział ocierając łzę. Uśmiechnęłam się do niego,
spojrzałam na Arianę i Philippa i na wszystkich naszych bliskich.
–
Kepa… Kiedy los zetknął nasze drogi
nie przypuszczałam, że wylądujemy przed ołtarzem… – zaśmiałam
się, co odwzajemnił. – Wierzę, że nasze pierwsze spotkanie w
kwiaciarni nie było przypadkowe. W jednej chwili stałeś się
facetem, na którego punkcie oszalałam. Facetem, który prześladował
mnie na każdym kroku… Byłeś w moich myślach, w moich snach i
przede wszystkim w moim sercu. Nasze początki były zwariowane i
trudne, ale daliśmy radę i udowodniliśmy wszystkim, jak silne
uczucie nas łączy. Kepa, przystojny Hiszpanie o zadziornym
uśmieszku, jesteś tym, co nadaje sens mojemu istnieniu. Jesteś
moim przyjacielem, jesteś wspaniałym, oddanym i szalonym tatusiem,
który dba o bezpieczeństwo naszych maluchów… Jesteś strażnikiem
moich snów. Ty i nasze maluchy powodujecie, że jestem
spełniona. Spełniona jako kobieta i dziękuję ci za to.
Jesteś moją definicją szczęścia… – Zakończyłam patrząc na
niego ckliwie. Po kilku chwilach włożyliśmy sobie na palce złote
obrączki, które zapoczątkowały kolejny, nowy rozdział w naszym
życiu. John podszedł do naszych rodziców i wziął od nich
bliźniaki. Wzięłam w ramiona Philippa, a Kepa Arianę.
–
Ogłaszam was mężem i żoną –
oznajmił ksiądz z uśmiechem. Złączyliśmy nasze usta w
delikatnym pocałunku przy akompaniamencie wesołych pisków naszych
dzieci. Staliśmy się rodziną… Byliśmy rodziną z prawdziwego
zdarzenia.
Gdy
z głośników popłynęły pierwsze takty piosenki porwałem Rosie
w ramiona, aby zatańczyć nasz pierwszy taniec. Nie
ćwiczyliśmy go wcześniej, uzgodniliśmy, że pójdziemy na żywioł.
Kołysaliśmy się w rytm melodii wpatrzeni w swoje oczy. Nadal nie
mogłem uwierzyć we własne szczęście oraz w to, że taka kobieta
jak Rosie zgodziła się mnie poślubić. Nie odnajdywałem
właściwych słów, by opisać moją miłość do niej.
–
Well, I found a woman stronger than
anyone I know… – zanuciłem, a ona zaśmiała się cicho pod
nosem. – She shares my dreams…
–
I found a love, to carry more than just
my secrets, to carry love, to carry children… – zaśpiewała mi
do ucha wtulając się we mnie mocniej.
–
Dziękuję, że zgodziłaś się zostać
moją żoną – wyszeptałem obracając ją wokół własnej osi.
–
Dziękuję, że podjąłeś ryzyko stania
się moim mężem – odpowiedziała posyłając w moją stronę
uśmiech.
–
Kocham cię, Rosie!
–
Kocham cię, Kepa – powiedziała
całując mnie w policzek. Kiedy piosenka się skończyła
ukłoniliśmy się widowni, która nagrodziła nasz taniec gromkimi
brawami.
–
Skoro część oficjalna już za nami to
możemy pić?! – krzyknął David rozbawiając całe towarzystwo.
–
Wasze zdrowie oczywiście! – sprostował
Eden już rozlewając wódkę do kieliszków.
–
Spiją nas na naszym własnym weselu –
mruknąłem przyjmując kieliszek od Johna.
–
Raz się żyje mężusiu, szalejemy! –
zarządziła Rosie opróżniając setkę do dna.
–
Takie podejście do sprawy mi się
podoba! – wrzasnął Luiz i porwał moją żonę do tańca. Sam
zaprosiłem na parkiet wszystkich gości wiedząc, że zapamiętam to
wesele do końca życia.
Maluchy
dużo wcześniej opuściły wesele zostając w domu pod opieką
niani, którą polecili nam państwo Hazard. Gdy nadszedł moment
oczepin usiadłam wygodnie na krześle usytuowanym na środku sali.
Mrugnęłam do wszystkich dziewczyn, które ustawiły się w kółku
i poczułam, jak Kepa zakrywa moje oczy. Muzyka zaczęła grać, a ja
rzuciłam swoim welonem. Szybko otworzyłam oczy, ciekawa do kogo
powędrował.
–
Abi! – pisnęłam i mocno uściskałam
swoją szwagierkę. – Trzeba znaleźć ci faceta – Szepnęłam
konspiracyjnie, a ona zarumieniła się słodko. – Teraz czas na
ciebie, mężusiu! – Krzyknęłam podekscytowana i zakryłam mu
oczy. Sprawnie rzucił muszką. Kiedy spostrzegłam, że trafiła ona
w ręce Emersona podskoczyłam w miejscu, jak wariatka.
–
Naprawdę? – mruknął Kepa posyłając
Włochowi ostrzegawcze spojrzenie.
–
Och, daj spokój! – warknęłam i
trzepnęłam go w ramię. – Tylko na nich popatrz… Czyż nie są
razem uroczy? – Zachwyciłam się, gdy Emerson porwał Abi do
tańca. – Szykuj się na kolejne wesele!
–
Po moim trupie! – zagrzmiał, a stojący
obok nas John parsknął śmiechem.
–
Rozumiem cię, sam miałem ochotę cię
zabić, gdy zastałem cię w mieszkaniu Rosie… – powiedział bez
ogródek.
–
Dzięki wielkie, stary – Kepa parsknął
klepiąc go po ramieniu.
–Spokojnie,
już mi przeszło – wyszczerzył się mój braciszek. Posłałam im
uśmiech i poszłam zatańczyć z moim bratankiem, który był
królem parkietu. Wokół nas wirowali nasi rodzice, Abi z Emersonem,
Natacha z Edenem, Bruna z Davidem, Adriana z Azpim, Izabel z Mateo,
Yannis z Martiną, Leo z Carlotą oraz Samy potykający się o własne
nóżki z córką byłego zawodnika Chelsea. Uśmiechnęłam się
szeroko na ten widok, po czym gdy skończyłam tańczyć z Georgim
sama wzięłam w ramiona mojego ukochanego blondynka. Zaniósł się
głośnym śmiechem i wtulił twarz w moją szyję.
–
Też z tobą zatańczę na moim weselu –
oznajmił z powagą.
–
Och, nie mogę się tego doczekać,
kochanie! – pstryknęłam go w nos, a on zachichotał.
–
Wiesz ciociu… – zaczął tajemniczo,
a ja nachyliłam się, by lepiej słyszeć. – Mamusia chyba
spodziewa się kolejnego dzidziusia – Powiedział cicho rozglądając
się na boki.
–
Och, naprawdę? – spytałam równie
cicho. – Skąd wiesz?
–
Bo podsłuchałem, jak mówiła
tatusiowi, że dopiął swego… I widziałem, jak głaszcze się po
brzuszku, tak jak ty się głaskałaś… Ale mamusia ma mniejszy
brzuszek od twojego – oznajmił rezolutnie, a ja pocałowałam go w
pyzaty policzek.
–
Jeśli to prawda to będziesz starszym
braciszkiem, a to wielka odpowiedzialność – zwróciłam mu uwagę
na ten szczegół.
–
Ale już nie będę najmłodszy –
posmutniał.
–
Jestem pewna, że to niczego nie zmieni –
przekonałam go. – Będzie fajnie! – Zapewniłam, a ja jego
twarzyczkę ozdobił piękny uśmiech.
–
Wierzę ci, ciociu Rosie – wymruczał i
przytulił mnie mocno. Zaśmiałam się głaszcząc jego blond
włoski. Wesele trwało w najlepsze. Wszyscy byli zadowoleni oraz
uśmiechnięci, a to było dla mnie najważniejsze.
Podziwiałam
nocną panoramę Londynu próbując złapać oddech. David z
Edenem sprawili, że dosłownie padałam z nóg!
–
Jeszcze się przeziębisz – usłyszałam
za sobą zatroskany głos mojego męża. Zarzucił mi swoją
marynarkę na ramiona całując mnie w szyję.
–
Sama twoja obecność sprawia, że robi
mi się gorąco – odparłam i zachichotałam głośno.
–
Czyżby się pani upiła, pani
Arrizabalaga? – zapytał parskając śmiechem.
–
Pani Arrizabalaga… – westchnęłam.
–
Otóż to… Rosaline Arrizabalaga –
szepnął i odwrócił mnie ku sobie. Uśmiechnęłam się szeroko
słysząc z jaką czułością wypowiedział moje imię połączone z
jego nazwiskiem. – Kocham, gdy się uśmiechasz.
–
A ja kocham Ciebie, Kepa – zarzuciłam
mu ręce na szyję. – Mój spokój ma kształt twoich ramion i
brzmi jak twój głos… – Wyszeptałam wtulając się w niego.
Odwzajemnił mój gest chowając twarz w moich włosach. I trwaliśmy
w tym uścisku delektując się sobą nawzajem, delektując się
szczęściem i bezgraniczną miłością...
***
Witam!
Z wielką radością przedstawiam Wam kolejny rozdział :) Sesja zdana, więc nie pozostaje mi nic innego... Trzeba pisać! :D
Wielkimi krokami zbliżamy się do końca historii o losach Rosaline i Kepy, ale... Zapraszam Was na małą niespodziankę :) rana na sercu - mam nadzieję, że bohaterowie przypadną Wam do gustu! ^^
Pozdrawiam ;*
Rosie i Kepa zostali w końcu małżeństwem. 😍
OdpowiedzUsuńTym samym oficjalnie pieczętując swoje bezgraniczne uczucie, które mimo początkowych trudności okazało się silniejsze od czegokolwiek innego.
Ślub był wspaniały, a zwłaszcza słowa przysięgi naszej młodej pary. Zawarli w niej wszystko, co najważniejsze. Pokazując, że ich miłość jest naprawdę wyjątkowa.
Wesele także udało się wyśmienicie, a goście bez wątpienia świetnie się bawili. Zwłaszcza David i Eden. 🤣
W dodatku ten drugi prawdopodobnie po raz kolejny zostanie tatą. Nic tylko się cieszyć.
Abi i Emerson po raz kolejny zostali złączeni ze sobą przez los. To wyraźny znak od losu, że może warto rozwinąć tę znajomość? 😁
Kepa niech się tak nie denerwuje, bo niestety nie ma zbyt wiele do powiedzenia w tej kwestii...
Pozostało mi tylko czekać na kolejny rozdział. 😊
Rosaline i Kepa, Kepa i Rosaline... Czy to nie brzmi cudownie? Nareszcie się pobrali. Oficjalnie potwierdzili, że chcą ze sobą być na dobre i na złe, niezależnie od tego, co ich czeka, że będą się wspierać w każdych okolicznościach. Czy nie na tym właśnie polega prawdziwa miłość?
OdpowiedzUsuńIch ślub, a potem wesele było naprawdę wspaniała. Zaprosili w końcu takich gości, że nie mogło się nie udać. Piłkarze przecież potrafią się nieźle zabawić.
Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że Abi i Emerson są sobie pisani. Niech więc Kepa nie walczy z przeznaczeniem, bo i tak niewiele zdziała.
W każdym razie dużo weny życzę i z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.
Pozdrawiam
Violin
Rozpływam się nad tym rozdziałem <333
OdpowiedzUsuńRosalie jako panna młoda na pewno wyglądała przepięknie :) Bez względu na to czy opinia Johna była obiektywna czy też nie ^^ Ma wielkie wsparcie w swoim starszym bracie jak i bratowej. Oczywiście z początku John był specyficznie nastawiony do jej związku z Kepą, ale z czasem przekonał się, że tylko Bask może podarować jej zasłużone szczęście i miłość :) Teraz drze łacha z tego, że Kepa zachowuje się podobnie w stosunku do własnej siostry i jej potencjalnego kandydata na ukochanego hihi ^^
Ceremonia i sama przysięga były niezwykle wzruszające! Szczególnie słowa, które wypłynęły wprost z ich serc. Kepa i Rosie od samego początku byli sobie przeznaczeniu. Nic na tym świecie nie dzieje się przez przypadek :) Los chciał, aby Bask zagrał w Chelsea i żeby wpadł do kwiaciarni naszego rudaska <3 A potem wszystko potoczyło się tak, że doprowadziło ich pod ołtarz. Choć nie obyło się bez małych komplikacji ^^
Oczywiście David i Eden rozkręcili imprezę weselną, co wcale nie jest żadnym zaskoczeniem :D Mnie by nawet nie zdziwiło gdyby na prawdę spili parę młodą i przez to nie doszłoby do nocy poślubnej hahaha ^^ Ja osobiście kibicuje Abi i Włochowi, oraz uważaj że złapanie przez nich weselnych atrybutów było znakiem! Chociaż Kepa pozgrzyta sobie jeszcze ząbkami xD Awww Samy! <3 Jego widok na parkiecie był na pewno czymś rozkocznym :D I na dodatek zostanie starszym braciszkiem. Oj ten Eden ... dopiął swego :D To zdecydowanie musi być dziewczynka! Oczko w głowie tatusia i braciszków. Samy lepiej to zaakceptuje haha :D W końcu nadal będzie najmłodszy ... wśród chłopców! Chociaż jego tatuś czasami wydaje się zachowywać bardziej niedojrzale od niego ^^
Rosaline Arrizabalaga brzmi wspaniale! Najważniejsze że potrafi to wymówić ;o Teraz pozostaje im otworzyć nowy rozdział w swoim wspólnym życiu :)
Rosaline i Kepa :) Nareszcie zostali małżeństwem :)
OdpowiedzUsuńPrzysięgając sobie miłość na zawsze :) Jejku , zrobiło się tak cudownie i uroczo :) Tylko tak bardzo mi szkoda , że zbliżamy się do końcu. No , ale cóż wszystko kiedyś musi się skończyć .
Samy jako starszy brat :) Cudownie.
Do tego zaczyna nam się nowa miłość Abi i Emersona :) I Kepa nic już na to nie może poradzić ;)
Nie mogę się już doczekać nowego opowiadania. W którym będę na pewno :)
Pozdrawiam i czekam na kolejny rozdział. No i na początek nowej historii.
Przy okazji zapraszam do siebie na nowy rozdział.