Nuciłam
pod nosem piosenkę, która wydobywała się z głośników radia
kątem oka spoglądając na bawiące się bliźniaki. Tydzień temu
wróciłam do pracy i byłam niezmiernie zadowolona z tego faktu.
Kepa oczywiście fuczał pod nosem, ale nie miał w tej sprawie nic
do gadania. Tęskniłam za swoją kwiaciarnią, za zapachem kwiatów,
za przygotowywaniem bukietów oraz za rozmową z klientami. To była
część mojego życia i za nic nie chciałam z niej rezygnować. Nic
nie stało na przeszkodzie, abym od czasu do czasu pojawiała się w
kwiaciarni z dziećmi. Organizację pracy miałam w małym paluszku,
więc radziłam sobie ze wszystkim. Oczywiście miałam ogromną
pomoc oraz wsparcie w bliskich mi osobach. Wiem, że bez nich powrót
do pracy znacznie by się opóźnił. Poprawiałam właśnie kwiaty
na wystawie, gdy do środka wpadła zziajana Natacha.
–
Rosie! Cześć! – wysapała opierając
się o ladę.
–
Cześć – odpowiedziałam posyłając
jej uśmiech. – Co cię do mnie sprowadza w sobotę z rana? –
Spytałam przyglądając się jej uważnie.
–
Muszę ci coś powiedzieć – mruknęła
rozglądając się na boki. Parsknęłam śmiechem, bowiem czułam,
co takiego chce mi przekazać.
–
Napijesz się czegoś? –
zaproponowałam, a ona ochoczo pokiwała głową podchodząc do
bliźniaków, by skraść im całusy. Po chwili postawiłam na ladzie
dwie szklanki z zimnym sokiem zachęcając ją do rozmowy.
–
Jestem w ciąży – oznajmiła bez
ogródek.
–
Gratuluję!!! – pisnęłam
uszczęśliwiona obejmując ją mocno. – Czyli Samy miał rację –
Mruknęłam pod nosem, a ona spojrzała na mnie zdziwiona. – Och…
Wygadał się na weselu, że mamusia chyba spodziewa się kolejnego
dzidziusia – Wyjaśniłam rozbawiona, a ona pokręciła
głową.
–
Mały kapuś – prychnęła. – Sztukę
podsłuchiwania opanował po Edenie!
–
Wszystko na to wskazuje – przyznałam
jej rację. – Opowiadaj mi wszystko ze szczegółami! –
Zarządziłam biorąc maluchy na kolana.
–
Cóż… Przechodziłam przez to już
trzy razy, więc nie miałam żadnych wątpliwości… Ginekolog
jedynie potwierdził, że spodziewam się dziecka – powiedziała
robiąc miny do bliźniaków, które piszczały z uciechy.
–
Widzę, że Eden wywiązał się ze
swojej obietnicy – parsknęłam. – Liczysz na dziewczynkę? –
Spytałam.
–
Tak! – odparła bez wahania. – Muszę
mieć sojuszniczkę w tym domu pełnym facetów – Westchnęła.
–
W takim razie trzymam kciuki! Eden
zwariował ze szczęścia?
–
Zemdlał – prychnęła biorąc w
ramiona Philippa, który zaczął bawić się jej włosami.
–
Słucham? – dopytałam parskając
głośnym śmiechem. – Zemdlał?
–
Padł jak długi na podłogę! Dzieciaki
cuciły go wodą!
Rozbawiona
otarłam łzy, które zebrały się w kącikach moich oczu. Nie
zapomnę mu tego!
–
Dom wariatów – stwierdziłam chwytając
rączki Ariany, które niebezpiecznie zaczęły zbliżać się do
wazonu.
–
Żebyś wiedziała! – odpowiedziała. –
A teraz ty opowiadaj, jak się czujesz w roli mężatki!
Londyn,
Stamford Bridge, 22.08.2020 r.
Trzymając
na kolanach maluchy obserwowałam piłkarzy wchodzących na murawę.
Za parę chwil miała rozpocząć się druga połowa pierwszego meczu
rozgrywanego na Stamford Bridge w nowym sezonie Premier League.
Tydzień temu na wyjeździe Niebiescy odnieśli zwycięstwo, jednak w
tym spotkaniu przegrywali jedną bramką. To był mój pierwszy mecz
obejrzany na żywo od dawna… Czułam, jak rozsadza mnie energia,
nie mogłam spokojnie usiedzieć na miejscu, dopingowałam zawodników
z całych sił. Tęskniłam za atmosferą stadionu, tęskniłam za
całą oprawą, tęskniłam za Stamford Bridge, który był moim
drugim domem. Tutaj czułam, że żyję, że mogę oddychać
swobodnie, że mogę być sobą… Kiedy Kepa wbiegł na boisko
bliźniaki zaczęły pokazywać na niego malutkimi paluszkami, co
przyjęłam głośnym śmiechem. Kepa posłał nam całusa i pobiegł
w stronę bramki. Siedząca obok mnie Toni popatrzyła na nas z
rozbawieniem.
–
Przynajmniej teraz możesz dopingować
ukochanego ubrana w koszulkę z jego nazwiskiem – parsknęła, a ja
uśmiechnęłam się dumnie.
–
Wywiązałam się z obietnicy danej
Johnowi! Miało być po ślubie, więc jest po ślubie –
wyszczerzyłam się.
–
Maluchy wyglądają absolutnie uroczo w
tych małych koszulkach – rozczuliła się pieszczotliwie szczypiąc
ich policzki. – Och, chodźcie na chwilę do cioci – Wystawiła
ręce, a ja podałam jej dzieci.
–
Wszyscy powariowaliście – stwierdziłam
z uśmiechem. W odpowiedzi wystawiła mi język, a ja skupiłam się
na oglądaniu meczu. Pierwszy kwadrans był pokazem dominacji
piłkarzy Manchesteru City. Raz za razem oddawali groźne strzały,
jednak Kepa spisywał się na medal. Wiedziałam, że chce pokazać
się z jak najlepszej strony. Robił to zawsze, ale teraz miał
dodatkową motywację w postaci oglądających go dzieci. I mnie
oglądającej jego występ po raz pierwszy jako żona… Wierzyłam w
zwycięstwo Niebieskich, jednak na razie ich gra nie powalała. John
szalał przy linii bocznej boiska wrzeszcząc, jak opętany. Frank
próbował go uspokajać, jednak jego próby spełzały na niczym.
–
Czasami zastanawiam się, kto wybrał go
na pierwszego trenera – rzuciła Toni patrząc na swojego męża, a
ja parsknęłam śmiechem. – Naprawdę, spójrz tylko na niego!
–
Jeszcze chwila, a sam wskoczy na boisko,
by pomóc im w obronie – powiedziałam, a bratowa jedynie
pokiwała głową. Parę chwil później wrzasnęłam z uciechy, gdy
piłkę do bramki przeciwnika wpakował Eden. – Aaaa! –
Krzyknęłam spostrzegając, że wkłada sobie piłkę pod koszulkę
celebrując kolejną zdobytą bramkę w barwach Chelsea.
–
Oby tym razem Natacha doczekała się
dziewczynki – oznajmiła Toni, a ja przyznałam jej rację. –
Boże, John… – Jęknęła. Podążyłam za jej wzrokiem i
zobaczyłam, jak sam składa Edenowi gratulacje skacząc po nim, jak
reszta drużyny.
–
Cóż… – zaczęłam. – Nikt nigdy
nie twierdził, że on jest normalny – Obwieściłam biorąc w
ramiona Arianę. Philipp wesoło podskakiwał na kolanach cioci.
Dalsza część meczu była zacięta i bardzo wyrównana. W
doliczonym czasie gry Niebiescy wyszli na prowadzenie za sprawą
Gonzalo. Nim się zorientowałam sędzia gwizdnął po raz ostatni
kończąc spotkanie. Kibice nagrodzili piłkarzy brawami i wspólnie
świętowali odniesione zwycięstwo. Sama wzruszona pociągnęłam
nosem, gdy na Stamford rozbrzmiał hymn Chelsea. – Ależ mi tego
brakowało!
–
A mi brakuje tych małych szczęść! –
niespodziewanie obok mnie pojawił się Kepa i porwał
bliźniaki w ramiona, na co zachichotały głośno wtulając się w
jego szyję. Posłałam mu zdezorientowane spojrzenie, ale on już
zniknął z powrotem na murawie celebrując wygraną z dziećmi.
–
Zaraz się rozpłaczę – stwierdziłam
mrugając szybko. Ten widok mocno chwycił mnie za serce…
Londyn,
23.08.2020 r.
–
Chyba zarząd chce się mnie pozbyć jeszcze w tym okienku
transferowym – oznajmił David popijając zimne piwo. Zamarłam ze
stosem prania w dłoni słysząc jego słowa.
–
Żartujesz sobie ze mnie? – spytałam
niepewnie.
–
Chciałbym – parsknął z goryczą.
–
Nie mogą tego zrobić! – pisnęłam
odkładając pachnące ciuchy na miejsce. – Po raz drugi nie zniosę
rozłąki z tobą! Czas, w którym grałeś w Paris Saint-Germain był
dla mnie katorgą!
–
Wiem, Wiewióreczko – powiedział
uśmiechając się smutno. – Nie chcę odchodzić, kocham Chelsea,
tutaj jest mój dom… Ale znasz zarząd, znasz Romana i jego niechęć
do przedłużania kontraktu zawodnikom po trzydziestce – Żachnął
się, a ja chcąc nie chcąc musiałam przyznać mu rację.
–
Mam głęboką nadzieję, że do tego nie
dojdzie! Na szczęście Roman liczy się ze zdaniem Johna i Franka…
Może oni zdziałają cuda!
–
Liczę na to – zaśmiał się
obserwując bawiące się bliźniaki. – Jak mógłbym opuścić te
słodkie maluszki, no jak? – Zapytał siadając obok nich na
kolorowym kocyku. Ariana i Philipp przyjęli nowego towarzysza
zabawy z uciechą. Od razu rzucili się na Davida i zaczęli
bawić się jego bujnymi lokami.
–
Ja też mam nadzieję, że David z nami
zostanie – mruknął Kepa postawiwszy na szklanym stoliku dzbanek z
sokiem. – Dziwnie byłoby bez niego – Stwierdził.
–
Masz rację, kochanie – odparłam
przytulając się do niego. – Nienawidzę tego okresu niepewności!
– Dałam upust swoim emocjom i tupnęłam nogą, jak mała
dziewczynka. Kepa zmierzył mnie rozbawionym spojrzeniem.
–
Jednak dwa lata temu przez to okienko
transferowe poznałaś mężczyznę swoich snów… – zaczął, a
ja przewróciłam oczami mierzwiąc jego włosy.
–
To im się akurat udało – mruknęłam,
a Kepa pocałował mnie w skroń.
–
Dobrze się składa, bo gdyby nie to, to
nie byłoby z nami tych uroczych rozrabiaków! – krzyknął David
zanosząc się głośnym śmiechem.
–
Na szczęście teraz wszystko jest tak,
jak powinno być – rzekłam upijając łyk soku. Liczyłam na
pozytywne rozwiązanie tej sytuacji… David musiał zostać w
Chelsea, bo Chelsea była jego domem…
Po
południu udaliśmy się na spacer do Green Park. Był późny
sierpień, jednak słońce cały czas dawało o sobie znać. Kepa
pchał wózek z bliźniakami, a ja obserwowałam ich w milczeniu.
Uśmiechałam się pod nosem ciesząc się piękną pogodą oraz
otaczającą mnie zewsząd naturą. Uwielbiałam te chwile spędzone
we czwórkę, chwile pełne miłości, radości oraz bezgranicznego
szczęścia. Były po prostu nasze.
–
Kocham was, wiesz? – spytałam, kiedy
stanęliśmy przed fontanną Canada Memorial.
–
Wiem, bo ja was też – zaśmiał się
pstrykając mnie w nos. Bliźniaki zaciekawione wychylały główki z
wózka. – Ciekawska natura – Parsknął biorąc Arianę na ręce.
–
To z pewnością po tobie! –
stwierdziłam wyciągając synka z wózka.
–
Powątpiewam – mruknął, a ja
zdzieliłam go w ramię. – Dobrze, już dobrze, żartowałem!
–
Momentami twoje żarty wcale nie są
śmieszne – wystawiłam mu język, a Philipp wziął ze mnie
przykład. – Widzisz? Nasz synek twierdzi to samo, co mamusia –
Połaskotałam go, a on zaśmiał się głośno.
–
Ja mam sojuszniczkę w tej małej
ślicznotce, prawda? – spytał Arianę, a ona wtuliła się w
niego mocno. – Ha! – Krzyknął dumnie. – Nie zamieniłbym tych
chwil za nic w świecie...
–
Ja też, Kepa… Ja też – powiedziałam
obejmując wzrokiem całą trójkę. Byłam spełniona.
***
Witam!
Aż mi się wierzyć nie chce, że do końca pozostał tylko jeden rozdział i epilog... Jak myślicie, David zostanie w Chelsea? ^^
Pozdrawiam ;*
Rosie wróciła do swojej ukochanej pracy, której na pewno bardzo jej przez ostanie miesiące brakowało. Znowu może się w niej w pełni realizować, a w dodatku nie musi rozstawać się z bliźniakami. To wprost idealne rozwiązanie, więc niech Kepa tak nie marudzi, bo nikt nie jest w stanie zamknąć Rosie w domu nawet on. 🤣
OdpowiedzUsuńCiąża Natachy oficjalnie potwierdzona. Trzymamy kciuki za dziewczynkę, bo inaczej ona naprawdę tam w końcu zwariuje.
Oczywiście reakcja Edena wygrała wszystko. Biedak, aż zemdlał z wrażenia. Jakby przechodził to po raz pierwszy. Haha.
David musi zostać w Chelsea! Nie ma innej opcji. Przecież to jego rodzina, a i on jest dla wszystkich zbyt ważną osobą, aby mogło go zabraknąć. Także niech, jak najszybciej przedłużają z nim ten kontrakt. Innego rozwiązania nie przewiduję.
Cieszę się, że miłość Rose i Kepy wciąż kwitnie i z każdej strony otacza ich pełnia szczęścia. Zasłużyli na to i niech cieszą się każdym następnym dniem.
Czekam na nowość z niecierpliwością. 😊
Fajnie , że Rosie wróciła do pracy. Na pewno za nią tęskniła. Bo dziewczyna wprost kocha to co robi.
OdpowiedzUsuńDobrze że ma też pomoc od rodziny i przyjaciół przy blizniakach. Bo zapewne bardzo jej potrzebuje. Przy połączeniu pracy i opieki nad dziećmi.Natacha potwierdziła ciążę. Bardzo się cieszę. I naprawdę chciałabym zobaczyć Edena gdy zemdlał 😁
Nie wyobrażam sobie żeby Davida zabrakło e Chelsea . No nie i koniec ja się nie zgadzam na coś takiego. On jest nieodłączną częścią tej zwariowanej rodzinki.
Pozdrawiam serdecznie i zapraszam na nowy rozdział u siebie.
Jak zawsze czekam z niecierpliwością na kolejny u Ciebie 😊
W życiu Rosie jak na razie wszystko układa się idealnie. Rosaline wróciła do ukochanej pracy i może zaznać spełnienia na gruncie nie tylko prywatnym, ale również zawodowym. Dodatkowo cały czas może mieć na oku bliźniaki, a w razie czego zawsze przyjdzie jej z pomocą rodzina, czy przyjaciele.
OdpowiedzUsuńKto nie chciałby zobaczyć mdlejącego Edena? To musiało być genialne. Chociaż nie dziwię się, że mężczyzna tak zareagował. W końcu ma po raz kolejny zostać ojcem. Trzymam kciuki by Natacha doczekała się wymarzonej córeczki.
Również uważam, że David musi zostać w Chelsea. W końcu to jego dom, jego rodzina. Nie może go zabraknąć w Londynie.
Jakoś nie mogę uwierzyć, że ta historia niedługo się skończy. W każdym razie dużo weny życzę i z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.
Pozdrawiam
Violin
Jestem! Spóźniona, ale z Twojej winy ^^ tak mnie motywujesz do robienia czegoś kompletnie innego xD
OdpowiedzUsuńRosie jest szczęściarą. Nie ma to jak kochać własną pracę i nie móc bez niej żyć <3 Nawet fuczenie Kepy na stanęło jej na drodze, aby wrócić do swojego okwieconego królestwa.
Samy miał rację! Mamusia spodziewa się dzidziusia ^^ wszyscy trzymamy kciuki za to, aby to była dziewczynka. Aby Samy mógł na zawsze pozostać najmłodszy ... pośród chłopców :) Biedny Eden. Padł jak długi, a przecież przechodził przez to trzy razy! Widać Hazard nigdy się nie zmieni :)
Ty ... jak przeczytałam tekst Toni o tym, że Rosie nareszcie może kibicować w koszulce Kepy, to moją pierwszą myślą było to, że nie mieściła się w nią podczas ciąży hahaha ^^ Dobra, nie było tematu xD Absolutnie nie dziwię się Toni, że bardziej skupiła się na bliźniakach niż na meczu - wolała nie patrzeć co wyprawia jej szalony mąż ^^ Ariana i Philipp na pewno wyglądały cudownie w małych strojach Chelsea <3 I na pewno podbity serca kibiców, gdy mogły z bliska obejrzeć murawę!
David ma trzydziechę? ;o Myślałam, że on nigdy nie przekroczył dwudziestki! A przynajmniej umysłowo hihi xD Ja też się nie zgadzam, aby został sprzedany! Niby czyimi loczkami będą się bawiły bliźniaki? To aż zbyt wielka strata dla takich małych serduszek. Trzeba ich wysłać do Romana ^^ zaczną płakać, on spanikuje i przygotuje nowy kontrakt dla wujcia <3
Jak to jeden rozdział i epilog? Kiedy to się stało? Ja tu się rozczulam nad ostatnią scenę, a Ty mi wbijasz nóż w plecki ;o Jak tu się rozstać z Kepą, Rosie, bliźniakami i całą tą bandą wariotów? ^^