środa, 13 lutego 2019

Trzydziesty czwarty

Londyn, 21.08.2020 r.

 Nuciłam pod nosem piosenkę, która wydobywała się z głośników radia kątem oka spoglądając na bawiące się bliźniaki. Tydzień temu wróciłam do pracy i byłam niezmiernie zadowolona z tego faktu. Kepa oczywiście fuczał pod nosem, ale nie miał w tej sprawie nic do gadania. Tęskniłam za swoją kwiaciarnią, za zapachem kwiatów, za przygotowywaniem bukietów oraz za rozmową z klientami. To była część mojego życia i za nic nie chciałam z niej rezygnować. Nic nie stało na przeszkodzie, abym od czasu do czasu pojawiała się w kwiaciarni z dziećmi. Organizację pracy miałam w małym paluszku, więc radziłam sobie ze wszystkim. Oczywiście miałam ogromną pomoc oraz wsparcie w bliskich mi osobach. Wiem, że bez nich powrót do pracy znacznie by się opóźnił. Poprawiałam właśnie kwiaty na wystawie, gdy do środka wpadła zziajana Natacha.
Rosie! Cześć! – wysapała opierając się o ladę.
Cześć – odpowiedziałam posyłając jej uśmiech. – Co cię do mnie sprowadza w sobotę z rana? – Spytałam przyglądając się jej uważnie.
Muszę ci coś powiedzieć – mruknęła rozglądając się na boki. Parsknęłam śmiechem, bowiem czułam, co takiego chce mi przekazać.
Napijesz się czegoś? – zaproponowałam, a ona ochoczo pokiwała głową podchodząc do bliźniaków, by skraść im całusy. Po chwili postawiłam na ladzie dwie szklanki z zimnym sokiem zachęcając ją do rozmowy.
Jestem w ciąży – oznajmiła bez ogródek.
Gratuluję!!! – pisnęłam uszczęśliwiona obejmując ją mocno. – Czyli Samy miał rację – Mruknęłam pod nosem, a ona spojrzała na mnie zdziwiona. – Och… Wygadał się na weselu, że mamusia chyba spodziewa się kolejnego dzidziusia – Wyjaśniłam rozbawiona, a ona pokręciła głową.
Mały kapuś – prychnęła. – Sztukę podsłuchiwania opanował po Edenie!
Wszystko na to wskazuje – przyznałam jej rację. – Opowiadaj mi wszystko ze szczegółami! – Zarządziłam biorąc maluchy na kolana.
Cóż… Przechodziłam przez to już trzy razy, więc nie miałam żadnych wątpliwości… Ginekolog jedynie potwierdził, że spodziewam się dziecka – powiedziała robiąc miny do bliźniaków, które piszczały z uciechy.
Widzę, że Eden wywiązał się ze swojej obietnicy – parsknęłam. – Liczysz na dziewczynkę? – Spytałam.
Tak! – odparła bez wahania. – Muszę mieć sojuszniczkę w tym domu pełnym facetów – Westchnęła.
W takim razie trzymam kciuki! Eden zwariował ze szczęścia?
Zemdlał – prychnęła biorąc w ramiona Philippa, który zaczął bawić się jej włosami.
Słucham? – dopytałam parskając głośnym śmiechem. – Zemdlał?
Padł jak długi na podłogę! Dzieciaki cuciły go wodą!
Rozbawiona otarłam łzy, które zebrały się w kącikach moich oczu. Nie zapomnę mu tego!
Dom wariatów – stwierdziłam chwytając rączki Ariany, które niebezpiecznie zaczęły zbliżać się do wazonu.
Żebyś wiedziała! – odpowiedziała. – A teraz ty opowiadaj, jak się czujesz w roli mężatki!

Londyn, Stamford Bridge, 22.08.2020 r.

 Trzymając na kolanach maluchy obserwowałam piłkarzy wchodzących na murawę. Za parę chwil miała rozpocząć się druga połowa pierwszego meczu rozgrywanego na Stamford Bridge w nowym sezonie Premier League. Tydzień temu na wyjeździe Niebiescy odnieśli zwycięstwo, jednak w tym spotkaniu przegrywali jedną bramką. To był mój pierwszy mecz obejrzany na żywo od dawna… Czułam, jak rozsadza mnie energia, nie mogłam spokojnie usiedzieć na miejscu, dopingowałam zawodników z całych sił. Tęskniłam za atmosferą stadionu, tęskniłam za całą oprawą, tęskniłam za Stamford Bridge, który był moim drugim domem. Tutaj czułam, że żyję, że mogę oddychać swobodnie, że mogę być sobą… Kiedy Kepa wbiegł na boisko bliźniaki zaczęły pokazywać na niego malutkimi paluszkami, co przyjęłam głośnym śmiechem. Kepa posłał nam całusa i pobiegł w stronę bramki. Siedząca obok mnie Toni popatrzyła na nas z rozbawieniem.
Przynajmniej teraz możesz dopingować ukochanego ubrana w koszulkę z jego nazwiskiem – parsknęła, a ja uśmiechnęłam się dumnie.
Wywiązałam się z obietnicy danej Johnowi! Miało być po ślubie, więc jest po ślubie – wyszczerzyłam się.
Maluchy wyglądają absolutnie uroczo w tych małych koszulkach – rozczuliła się pieszczotliwie szczypiąc ich policzki. – Och, chodźcie na chwilę do cioci – Wystawiła ręce, a ja podałam jej dzieci.
Wszyscy powariowaliście – stwierdziłam z uśmiechem. W odpowiedzi wystawiła mi język, a ja skupiłam się na oglądaniu meczu. Pierwszy kwadrans był pokazem dominacji piłkarzy Manchesteru City. Raz za razem oddawali groźne strzały, jednak Kepa spisywał się na medal. Wiedziałam, że chce pokazać się z jak najlepszej strony. Robił to zawsze, ale teraz miał dodatkową motywację w postaci oglądających go dzieci. I mnie oglądającej jego występ po raz pierwszy jako żona… Wierzyłam w zwycięstwo Niebieskich, jednak na razie ich gra nie powalała. John szalał przy linii bocznej boiska wrzeszcząc, jak opętany. Frank próbował go uspokajać, jednak jego próby spełzały na niczym.
Czasami zastanawiam się, kto wybrał go na pierwszego trenera – rzuciła Toni patrząc na swojego męża, a ja parsknęłam śmiechem. – Naprawdę, spójrz tylko na niego!
Jeszcze chwila, a sam wskoczy na boisko, by pomóc im w obronie – powiedziałam, a bratowa jedynie pokiwała głową. Parę chwil później wrzasnęłam z uciechy, gdy piłkę do bramki przeciwnika wpakował Eden. – Aaaa! – Krzyknęłam spostrzegając, że wkłada sobie piłkę pod koszulkę celebrując kolejną zdobytą bramkę w barwach Chelsea.
Oby tym razem Natacha doczekała się dziewczynki – oznajmiła Toni, a ja przyznałam jej rację. – Boże, John… – Jęknęła. Podążyłam za jej wzrokiem i zobaczyłam, jak sam składa Edenowi gratulacje skacząc po nim, jak reszta drużyny.
Cóż… – zaczęłam. – Nikt nigdy nie twierdził, że on jest normalny – Obwieściłam biorąc w ramiona Arianę. Philipp wesoło podskakiwał na kolanach cioci. Dalsza część meczu była zacięta i bardzo wyrównana. W doliczonym czasie gry Niebiescy wyszli na prowadzenie za sprawą Gonzalo. Nim się zorientowałam sędzia gwizdnął po raz ostatni kończąc spotkanie. Kibice nagrodzili piłkarzy brawami i wspólnie świętowali odniesione zwycięstwo. Sama wzruszona pociągnęłam nosem, gdy na Stamford rozbrzmiał hymn Chelsea. – Ależ mi tego brakowało!
A mi brakuje tych małych szczęść! – niespodziewanie obok mnie pojawił się Kepa i porwał bliźniaki w ramiona, na co zachichotały głośno wtulając się w jego szyję. Posłałam mu zdezorientowane spojrzenie, ale on już zniknął z powrotem na murawie celebrując wygraną z dziećmi.
Zaraz się rozpłaczę – stwierdziłam mrugając szybko. Ten widok mocno chwycił mnie za serce…

Londyn, 23.08.2020 r.

 – Chyba zarząd chce się mnie pozbyć jeszcze w tym okienku transferowym – oznajmił David popijając zimne piwo. Zamarłam ze stosem prania w dłoni słysząc jego słowa.
Żartujesz sobie ze mnie? – spytałam niepewnie.
Chciałbym – parsknął z goryczą.
Nie mogą tego zrobić! – pisnęłam odkładając pachnące ciuchy na miejsce. – Po raz drugi nie zniosę rozłąki z tobą! Czas, w którym grałeś w Paris Saint-Germain był dla mnie katorgą!
Wiem, Wiewióreczko – powiedział uśmiechając się smutno. – Nie chcę odchodzić, kocham Chelsea, tutaj jest mój dom… Ale znasz zarząd, znasz Romana i jego niechęć do przedłużania kontraktu zawodnikom po trzydziestce – Żachnął się, a ja chcąc nie chcąc musiałam przyznać mu rację.
Mam głęboką nadzieję, że do tego nie dojdzie! Na szczęście Roman liczy się ze zdaniem Johna i Franka… Może oni zdziałają cuda!
Liczę na to – zaśmiał się obserwując bawiące się bliźniaki. – Jak mógłbym opuścić te słodkie maluszki, no jak? – Zapytał siadając obok nich na kolorowym kocyku. Ariana i Philipp przyjęli nowego towarzysza zabawy z uciechą. Od razu rzucili się na Davida i zaczęli bawić się jego bujnymi lokami.
Ja też mam nadzieję, że David z nami zostanie – mruknął Kepa postawiwszy na szklanym stoliku dzbanek z sokiem. – Dziwnie byłoby bez niego – Stwierdził.
Masz rację, kochanie – odparłam przytulając się do niego. – Nienawidzę tego okresu niepewności! – Dałam upust swoim emocjom i tupnęłam nogą, jak mała dziewczynka. Kepa zmierzył mnie rozbawionym spojrzeniem.
Jednak dwa lata temu przez to okienko transferowe poznałaś mężczyznę swoich snów… – zaczął, a ja przewróciłam oczami mierzwiąc jego włosy.
To im się akurat udało – mruknęłam, a Kepa pocałował mnie w skroń.
Dobrze się składa, bo gdyby nie to, to nie byłoby z nami tych uroczych rozrabiaków! – krzyknął David zanosząc się głośnym śmiechem.
Na szczęście teraz wszystko jest tak, jak powinno być – rzekłam upijając łyk soku. Liczyłam na pozytywne rozwiązanie tej sytuacji… David musiał zostać w Chelsea, bo Chelsea była jego domem…

 Po południu udaliśmy się na spacer do Green Park. Był późny sierpień, jednak słońce cały czas dawało o sobie znać. Kepa pchał wózek z bliźniakami, a ja obserwowałam ich w milczeniu. Uśmiechałam się pod nosem ciesząc się piękną pogodą oraz otaczającą mnie zewsząd naturą. Uwielbiałam te chwile spędzone we czwórkę, chwile pełne miłości, radości oraz bezgranicznego szczęścia. Były po prostu nasze.
Kocham was, wiesz? – spytałam, kiedy stanęliśmy przed fontanną Canada Memorial.
Wiem, bo ja was też – zaśmiał się pstrykając mnie w nos. Bliźniaki zaciekawione wychylały główki z wózka. – Ciekawska natura – Parsknął biorąc Arianę na ręce.
To z pewnością po tobie! – stwierdziłam wyciągając synka z wózka.
Powątpiewam – mruknął, a ja zdzieliłam go w ramię. – Dobrze, już dobrze, żartowałem!
Momentami twoje żarty wcale nie są śmieszne – wystawiłam mu język, a Philipp wziął ze mnie przykład. – Widzisz? Nasz synek twierdzi to samo, co mamusia – Połaskotałam go, a on zaśmiał się głośno.
Ja mam sojuszniczkę w tej małej ślicznotce, prawda? – spytał Arianę, a ona wtuliła się w niego mocno. – Ha! – Krzyknął dumnie. – Nie zamieniłbym tych chwil za nic w świecie...
Ja też, Kepa… Ja też – powiedziałam obejmując wzrokiem całą trójkę. Byłam spełniona.


***

Witam! 

Aż mi się wierzyć nie chce, że do końca pozostał tylko jeden rozdział i epilog... Jak myślicie, David zostanie w Chelsea? ^^


Pozdrawiam ;*

4 komentarze:

  1. Rosie wróciła do swojej ukochanej pracy, której na pewno bardzo jej przez ostanie miesiące brakowało. Znowu może się w niej w pełni realizować, a w dodatku nie musi rozstawać się z bliźniakami. To wprost idealne rozwiązanie, więc niech Kepa tak nie marudzi, bo nikt nie jest w stanie zamknąć Rosie w domu nawet on. 🤣
    Ciąża Natachy oficjalnie potwierdzona. Trzymamy kciuki za dziewczynkę, bo inaczej ona naprawdę tam w końcu zwariuje.
    Oczywiście reakcja Edena wygrała wszystko. Biedak, aż zemdlał z wrażenia. Jakby przechodził to po raz pierwszy. Haha.
    David musi zostać w Chelsea! Nie ma innej opcji. Przecież to jego rodzina, a i on jest dla wszystkich zbyt ważną osobą, aby mogło go zabraknąć. Także niech, jak najszybciej przedłużają z nim ten kontrakt. Innego rozwiązania nie przewiduję.
    Cieszę się, że miłość Rose i Kepy wciąż kwitnie i z każdej strony otacza ich pełnia szczęścia. Zasłużyli na to i niech cieszą się każdym następnym dniem.
    Czekam na nowość z niecierpliwością. 😊

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajnie , że Rosie wróciła do pracy. Na pewno za nią tęskniła. Bo dziewczyna wprost kocha to co robi.
    Dobrze że ma też pomoc od rodziny i przyjaciół przy blizniakach. Bo zapewne bardzo jej potrzebuje. Przy połączeniu pracy i opieki nad dziećmi.Natacha potwierdziła ciążę. Bardzo się cieszę. I naprawdę chciałabym zobaczyć Edena gdy zemdlał 😁
    Nie wyobrażam sobie żeby Davida zabrakło e Chelsea . No nie i koniec ja się nie zgadzam na coś takiego. On jest nieodłączną częścią tej zwariowanej rodzinki.
    Pozdrawiam serdecznie i zapraszam na nowy rozdział u siebie.
    Jak zawsze czekam z niecierpliwością na kolejny u Ciebie 😊

    OdpowiedzUsuń
  3. W życiu Rosie jak na razie wszystko układa się idealnie. Rosaline wróciła do ukochanej pracy i może zaznać spełnienia na gruncie nie tylko prywatnym, ale również zawodowym. Dodatkowo cały czas może mieć na oku bliźniaki, a w razie czego zawsze przyjdzie jej z pomocą rodzina, czy przyjaciele.
    Kto nie chciałby zobaczyć mdlejącego Edena? To musiało być genialne. Chociaż nie dziwię się, że mężczyzna tak zareagował. W końcu ma po raz kolejny zostać ojcem. Trzymam kciuki by Natacha doczekała się wymarzonej córeczki.
    Również uważam, że David musi zostać w Chelsea. W końcu to jego dom, jego rodzina. Nie może go zabraknąć w Londynie.
    Jakoś nie mogę uwierzyć, że ta historia niedługo się skończy. W każdym razie dużo weny życzę i z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam
    Violin

    OdpowiedzUsuń
  4. Jestem! Spóźniona, ale z Twojej winy ^^ tak mnie motywujesz do robienia czegoś kompletnie innego xD
    Rosie jest szczęściarą. Nie ma to jak kochać własną pracę i nie móc bez niej żyć <3 Nawet fuczenie Kepy na stanęło jej na drodze, aby wrócić do swojego okwieconego królestwa.
    Samy miał rację! Mamusia spodziewa się dzidziusia ^^ wszyscy trzymamy kciuki za to, aby to była dziewczynka. Aby Samy mógł na zawsze pozostać najmłodszy ... pośród chłopców :) Biedny Eden. Padł jak długi, a przecież przechodził przez to trzy razy! Widać Hazard nigdy się nie zmieni :)
    Ty ... jak przeczytałam tekst Toni o tym, że Rosie nareszcie może kibicować w koszulce Kepy, to moją pierwszą myślą było to, że nie mieściła się w nią podczas ciąży hahaha ^^ Dobra, nie było tematu xD Absolutnie nie dziwię się Toni, że bardziej skupiła się na bliźniakach niż na meczu - wolała nie patrzeć co wyprawia jej szalony mąż ^^ Ariana i Philipp na pewno wyglądały cudownie w małych strojach Chelsea <3 I na pewno podbity serca kibiców, gdy mogły z bliska obejrzeć murawę!
    David ma trzydziechę? ;o Myślałam, że on nigdy nie przekroczył dwudziestki! A przynajmniej umysłowo hihi xD Ja też się nie zgadzam, aby został sprzedany! Niby czyimi loczkami będą się bawiły bliźniaki? To aż zbyt wielka strata dla takich małych serduszek. Trzeba ich wysłać do Romana ^^ zaczną płakać, on spanikuje i przygotuje nowy kontrakt dla wujcia <3
    Jak to jeden rozdział i epilog? Kiedy to się stało? Ja tu się rozczulam nad ostatnią scenę, a Ty mi wbijasz nóż w plecki ;o Jak tu się rozstać z Kepą, Rosie, bliźniakami i całą tą bandą wariotów? ^^

    OdpowiedzUsuń