niedziela, 2 września 2018

Ósmy

Londyn, 03.09.2018 r. 

 Po odwiezieniu Rosaline jeszcze przez długi czas jeździłem wkoło zwiedzając okolicę. Odwlekałem powrót do mieszkania i byłem tego świadom. Andrea nadal zachowywała się tak, jakby nic się nie stało, a ja nie wiedziałem, czy chcę poruszać z nią ten temat, czy nie. Zdecydowanie nie chciałem kolejnej kłótni, ale z drugiej strony nie mogłem udawać, że jej nagły wyjazd nie miał miejsca. Kiedy wszedłem do mieszkania czekała na mnie w korytarzu.
Cześć – objęła mnie na powitanie i pocałowała w usta. Odwzajemniłem pocałunek uciekając myślami do namiętnych chwil spędzonych z Rosaline. Natychmiast się otrząsnąłem. – Zrobiłam kolację – Oznajmiła.
To fajnie – powiedziałem.
Kepa... – westchnęła bezradnie. – Dlaczego jesteś dla mnie taki oschły? – Spytała przechodząc do jadalni. Podążyłem za nią spostrzegając nakryty stół.
A jak myślisz? – mruknąłem wracając do kuchni, by umyć ręce. – Wyjeżdżasz, jak gdyby nigdy nic, potem wracasz, jak gdyby nigdy nic i zachowujesz się tak, jakby tamta kłótnia w ogóle nie miała miejsca – Rzekłem siadając do stołu. Usiadła naprzeciwko patrząc na mnie niepewnie.
Przepraszam, że wyjechałam zostawiając ci tylko tę karteczkę z wyjaśnieniem... Przepraszam, że zadzwoniłam tylko raz, i że wróciłam, wcześniej cię o tym nie powiadamiając, ale chciałam ci zrobić niespodziankę – zaczęła się tłumaczyć. – Dlatego zabolało mnie, gdy wolałeś iść na spotkanie z Davidem, a nie zostać w domu... Ze mną – Dokończyła, a ja poczułem, jak wzbiera się we mnie wściekłość.
Ciebie to zabolało?! – rzuciłem sztućce trzymane w dłoni na stół. – A myślisz, że mnie nie zabolało to, co zrobiłaś? Obwiniałaś mnie o przeprowadzkę tutaj, o to, że nie masz znajomych, oczekując, że zrezygnuję dla ciebie z meczu... – Zacząłem mówić podniesionym głosem. – Zostawiłaś mi tylko cholerną karteczkę z wiadomością, że wyjeżdżasz, żeby przemyśleć sobie wszystko. A dokładnie, co? Nasz związek?! – Krzyknąłem tracąc nad sobą panowanie.
Jesteś nie do zniesienia! – fuknęła wstając od stołu. – Przeprosiłam cię za to!
Nie odpowiedziałaś na moje pytanie... Wyjechałaś, żeby przemyśleć nasz związek?
Nie... To nieprawda! – zaprzeczyła szybko. Zbyt szybko.
Świetnie – zironizowałem. – Wychodzę, nie wiem, kiedy wrócę – Powiedziałem w biegu chwytając kluczyki do samochodu.
Dlaczego?!
Muszę przemyśleć kilka spraw – oznajmiłem dobitnie patrząc jej w oczy. Wyszedłem trzaskając drzwiami. Boże, jaka ona jest nieznośna! Wchodząc do samochodu wysłałem Davidowi wiadomość z prośbą o adres zamieszkania Edena. Musiałem zobaczyć się z Rosaline. Musiałem.

 – Samy, pora spać! – krzyknęłam w stronę najmłodszej, trzyletniej latorośli Edena i Natachy. Za dnia był aniołkiem tak samo, jak jego dwaj starsi bracia, ale kiedy nadchodziła godzina oznaczająca pójście do spania budził się w nim diabełek tak samo, jak w jego braciach.
Nie chcę spać! – powiedział buntowniczo trzylatek i wybiegł do ogrodu dołączając do pięcioletniego Leo i ośmioletniego Yannisa. – Chcę się bawić!
Bawić, bawić, bawić! – powtórzył Leo. – Ciociu Rosie, chcemy się bawić!
Już się bawiliśmy! – jęknęłam załamując ręce. – Teraz czas do łóżek!
W łóżku nie można się bawić! – mruknął Yannis. Myślałam, że chociaż w nim będę mieć wsparcie, ale gdzie tam.
Hej, łobuziaki! – zawołałam. – Kochacie mnie, prawda? – Spytałam konspiracyjnie.
Kochamy! – wrzasnęli wspólnie, na co zaśmiałam się głośno.
A będziecie kochać mnie jeszcze bardziej, kiedy przed snem zjemy lody? – popatrzyłam na nich wyczekująco, a kiedy spostrzegłam pojawiające się na ich twarzyczkach uśmiechy wiedziałam, że wygrałam.
Tak!!!
W takim razie zapraszam do domu! – przepuściłam ich w drzwiach, po czym zamknęłam drzwi prowadzące do ogrodu. W tym samym momencie niespodziewanie rozległ się dzwonek oznaczający przybycie niezapowiedzianego gościa.
Otworzę! – krzyknął Yannis, nim zdążyłam zareagować. Pognałam za nim w akompaniamencie szalonych pisków pozostałej dwójki. – Cześć – Powiedział rezolutnie do kogoś znajdującego się w przedpokoju. Zabiją mnie, zabiją mnie!
Yannis! – łapiąc się za serce dołączyłam do niego i stanęłam oko w oko z... Kepą. – Cześć – Przywitałam się zaskoczona. – Co ty tu robisz?
Chciałem się z tobą zobaczyć – mruknął. – I osobiście poznać synków Edena – Uśmiechnął się szeroko do Yannisa oraz do dwóch blondynków, którzy zwabieni ciekawością przybiegli do nas. – Jestem Kepa – Przedstawił się. – I jestem nowym kolegą waszego taty z drużyny – Wyjaśnił, a ja parsknęłam śmiechem, kiedy chłopcy rzucili się na niego piszcząc wesoło.
Czyli jesteś naszym nowym wujkiem! – stwierdził Leo patrząc na swoich braci. – Pobawisz się z nami? – Spytał błagalnie, a pozostali poszli za jego przykładem.
Wielkie dzięki! – prychnęłam.
Ale najpierw zjemy lody! –oznajmił Samy i po uprzednim złapaniu nas za ręce poprowadził naszą dwójkę do kuchni. Spojrzałam na Kepę w tym samym momencie, co on na mnie. Uśmiechnęliśmy się do siebie mrugając porozumiewawczo.

 Po zjedzeniu lodów chłopcy wyciągnęli Kepę do ogrodu, żeby pokopać piłkę. Kiedy stojąc na bramce specjalnie rzucał się w inną stronę, aby mogli swobodnie strzelać gole uśmiechałam się ciepło i próbowałam uspokoić myśli szalejące w mojej głowie. Nic nie poradzę na to, że taki widok dość mocno chwytał mnie za serce. Gdy cała czwórka zgodnie stwierdziła, że ma już dość nadeszła pora kąpieli, która zawsze przyprawiała mnie o ból głowy. Jednak dzisiejszego wieczora poszło niespodziewanie szybko. Podejrzewałam, że to za sprawą Kepy. Kiedy weszłam do pokoju Yannisa ogarnęło mnie zdumienie. Arrizabalaga zbudował bazę! Uśmiechnęłam się do niego szeroko, co natychmiast odwzajemnił. Chłopcy rzucili się na niego z piskiem. Weszliśmy pod koce zapalając lampki, co nadało jedyny i niepowtarzalny klimat tej chwili. Samy i Leo wtulili się w Kepę, a ja przygarnęłam do siebie Yannisa i, jak to już było w naszym zwyczaju zaczęłam czytać im bajkę na dobranoc. Hiszpan spoglądał na mnie z nieodgadnionym błyskiem w oku. Odwzajemniając jego spojrzenie poczułam, jak ogarnia mnie ciepło. Ta chwila, ten moment był taki magiczny, taki rodzinny... Nim się spostrzegłam Samy i Leo zasnęli wtuleni w bramkarza, a Yannis spał oparty na moim ramieniu. Kepa delikatnie wyswobodził się z uścisku blondasków, natomiast ja ostrożnie ułożyłam najstarszego z chłopców. Uśmiechnięci patrzyliśmy na ich śpiące buźki, po czym zgasiliśmy światło. Stąpając na palcach opuściliśmy królestwo Yannisa udając się do salonu, żeby swobodnie porozmawiać.

 Obserwując Rosaline, która ze szczerym uśmiechem zajmowała się dziećmi Edena, patrząc na ich wspólne wygłupy, słuchając jej melodyjnego głosu podczas czytania bajki niewątpliwie coś drgnęło w moim sercu. Była taka swobodna w tym wszystkim, co robiła, co mówiła, w tym, jak się zachowywała... Była kompletnym przeciwieństwem mojej dziewczyny.
Wymęczyli cię, prawda? – spytała siadając obok mnie na kanapie.
Trochę – potwierdziłem. – Ale ciebie zapewne bardziej – Dodałem przyglądając się jej twarzy, jej błyszczącym oczom...
Tylko troszeczkę – zaśmiała się. – Mam wprawę, mogę tak chyba powiedzieć... Zajmowałam się dziećmi brata, a niektórzy piłkarze, w tym Eden i Azpi niekiedy proszą mnie o pomoc, więc... Jeśli kiedyś będę miała swoje, to powiedzmy, że będę przygotowana – Powiedziała.
Jasne i wtedy to ty będziesz ich prosić o pomoc – parsknąłem.
Kto wie, kto wie... Zemszczę się! – oznajmiła z powagą, jednak chwilę później roześmiała się głośno. – Mogę ci zadać pytanie?
Słucham?
Dlaczego... Dlaczego jesteś tutaj ze mną, a nie w swoim mieszkaniu z Andreą? – wyjąkała nieśmiało.
Nie wiem, Rosaline... Znowu się pokłóciliśmy i jedyne o czym marzyłem w tamtym momencie to o tym, żeby się z tobą zobaczyć i porozmawiać – oznajmiłem zgodnie z prawdą, na co jedynie pokiwała głową. Po chwili włączyła telewizor przełączając na kanał muzyczny, co przyjąłem z uśmiechem. Chwila relaksu z nią... Otrząsnąłem się z własnych myśli spostrzegając, jak nuci pod nosem jedną z piosenek. – Niech zgadnę... Pewnie to twoja ulubiona? – Spytałem.
Oczywiście – potwierdziła natychmiast. – Jest... Po prostu jest taka piękna, że nie da się jej nie kochać – Szepnęła oczarowana, a ja nie wiele myśląc wstałem i wyciągnąłem dłoń prosząc ją do tańca.
Spokojnie, sam nie umiem tańczyć – powiedziałem szybko widząc jej przerażoną minę. – Jestem przecież stworzony do bycia bramkarzem... – Zaśmiałem się.
A ja do bycia nianią – mruknęła pod nosem, kiedy objąłem ją w talii. Oparła głowę na moim ramieniu, a ja bez przeszkód mogłem napawać się zapachem jej cytrynowego szamponu do włosów oraz jej zapachem... Wolno kołysaliśmy się w rytm melodii, a ja nie mogłem powstrzymać uśmiechu cisnącego mi się na usta oraz myśli, które w tym momencie zawładnęły moim umysłem. Objąłem ją mocniej, jakby była mi dana tylko ta jedna chwila, aby to uczynić. Chyba zacząłem się w niej...
Llenando de amor* – szepnąłem jej do ucha. Spojrzała na mnie zdezorientowana nie wiedząc, co powiedzieć, a kiedy już otwierała usta, by mi odpowiedzieć usłyszeliśmy podjeżdżający samochód. Rosaline szybko wyłączyła telewizor, a chwilę później do domu wparowali uśmiechnięci państwo Hazard.
Już jesteśmy! – oznajmił Eden. – Dziękujemy ci za pomoc, Rosaline! – Obwieścił rozglądając się po pomieszczeniu. – O... Kepa, a co ty tutaj robisz? – Spytał przyglądając się nam podejrzliwie.
Wpadłem porozmawiać z Rosaline... To chyba nie problem... – zacząłem się tłumaczyć, a żona Edena parsknęła śmiechem.
Oczywiście, że nie! – potwierdziła. – Eden, nie patrz tak na nich! – Skarciła męża, po czym mocno objęła Rose dziękując jej za opiekę nad dziećmi. Mnie też uściskała, co było bardzo miłe.
Każdy mój kolega jest tutaj mile widziany – powiedział Belg. – Ale chyba nie pracowaliście tutaj nad własnymi dziećmi, co?
Eden! – pisnęła Rosaline uderzając go w głowę. – Jesteś nienormalny!
Ja tylko o was dbam! – rzucił na swoją obronę. – Wiewiórko, wiesz przecież, że John nie powstrzyma się przed niczym...
Hazard, skończ! – zgrzytnęła zębami ze złości. – I nie nazywaj mnie Wiewiórką!
Dobrze, już dobrze – podniósł ręce do góry w geście kapitulacji. – Jeszcze raz dziękujemy wam za opiekę nad tymi diabłami.
Nie masz za co, ale możesz przestać się tak wydzierać, bo śpią – Powiedziała Rosaline. – Inaczej cała nasza praca pójdzie na marne! Eden pokiwał głową, po czym pożegnał nas i udał się na górę osobiście sprawdzić, w jakim stanie znajdują się jego dzieci. Parsknąłem śmiechem, co udzieliło się również jego żonie i Rosaline.
Dacie wiarę, że pamiętał o rocznicy naszej pierwszej randki? – rozmarzyła się Natacha. – Kocham go jeszcze bardziej!
A to można tak? – zapytała Rose unosząc brew ku górze. Natacha trzepnęła ją żartobliwie w ramię, po czym odprowadzając nas do drzwi jeszcze raz nam podziękowała uśmiechając się serdecznie. Wyszliśmy na dwór delektując się ciszą oraz wieczorną aurą. Zaproponowałem Rosaline podwózkę, na co przystała z ochotą. W drodze powrotnej niewiele rozmawialiśmy. Czy ja przed pojawieniem się Edena i Natachy przyznałem się w myślach, że zaczynam się w niej zakochiwać? A ten moment, w którym wyszeptałem jej do ucha fragment piosenki? Dobry Boże! Pokręciłem głową spostrzegając, że dziewczyna zasnęła. Delikatnie odgarnąłem jej włosy z twarzy. Próbowałem walczyć z tym dziwnym uczuciem, które pojawiało się, gdy tylko znajdowałem się blisko niej. Czy naprawdę mogłem się w niej zakochać...? 


***

Witam!

* "Wypełniasz mnie miłością" ;) 

Chyba jest to jeden z moich ulubionych rozdziałów :) Mam nadzieję, że Wam również się podoba :) 
Wiecie, co Wam powiem? :D Trafiłam wynik meczu haha :D I do tego drugiego gola zdobył Eden... Może jednak to improwizowanie wyjdzie na dobre ^^ :D


Hazardziątka <3 


I tata roku, czyli Eden ;) 

Pozdrawiam ;*

5 komentarzy:

  1. Andrea naprawdę zaczyna mnie, coraz mocniej irytować. Ta dziewczyna wręcz sama nie wie, czego chce. Najpierw obraża się nie wadomo o co. Potem udaje, że nic się nie stało. A gdy Kepa chce sobie z nią wszystko wyjasnic, to znowu wybucha awantura. Czy oni naprawdę nie widzą, że to nie ma dalej sensu. Zwłaszcza, że Kepa zakochał się w Rosaline. I niech on się nie zastanawia, czy to możliwe. Bo to już się stało! 😃
    Sam fakt, że Rosaline jest pierwszą osobą, z którą chciał się spotkać po kłótni ze swoją dziewczyną o tym świadczy.
    I choć dzieci Natachy i Edena dały im trochę popalić. Świetnie spisali się w roli opiekunów tych trzech rozrabiaków. Ja normalnie już sobie wyobrażam, że w przyszłości będą się tak zajmować swoimi dziećmi. Ale na razie do tego daleka droga. 😉
    Już zrobiło się tak romantycznie. Był odpowiedni nastrój, muzyka, wspólny taniec. Ale na nieszczęście, akurat wtedy musieli wrócić przyjaciele Rosaline. Kto wie, czym by się to skończyło, gdyby się nie pojawili. 😉
    Eden zaczyna węszyć przez co Rose i Kępa powinni się trzymać na baczności. Inaczej mogą się spotkać z gniewem jej straszego brata. 😂🤣
    Czekam z niecierpliwością na następny rozdział. 😊 Może Kepa skończy w nim z Andreą!

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam wrażenie, że Andrea robi z siebie ofiarę. Owszem, przeprosiła, ale tylko dlatego że Kepa to na niej wymusił. Gdyby machnął ręką na tą całą sytuację to udawałaby, że wszystko jest w porządku. Zachowała się egoistycznie i nawet nie potrafiła okazać skruchy po powrocie. A potem jeszcze miała pretensje ^^ Ale to, że oczekiwała że dla niej zrezygnuje z meczu było szczytem szczytów!
    Przy małych diabłach trzeba zamykać drzwi na klucz ... po prostu nie ma innej opcji! ;D No, chyba że po drugiej stronie znajdą fajnego wujka ^^ Rosalie z pomocą Kepy okiełznała dzieciaki Hazarda, co wcale łatwym zadaniem nie było. Te szalone geny! Ale takich łobuziaków wprost nie da się nie uwielbiać *o* Oni nawet jak są niegrzeczni to są uroczy <3 Pomysł naszego Baska z bazą był genialny! Aż im pozazdrościłam! I jak chłopcy mieli go nie polubić? No jak? W ogóle cała ta scena była cudowna ... taka rodzinna <3 Na pewno w ich głowach zakiełkowała myśl o posiadaniu takiego szczęścia w przyszłości :)
    A potem zrobiło się jeszcze bardziej romantycznie <3 Wiadomo, dzieci śpią ... więc trzeba ten czas odpowiednio wykorzystać! Kepa wygadał się Rosalie, szukając słów pocieszenia. Widąć, że ma do niej ogromne zaufanie i czuje, że może jej powiedzieć o wszystkim. A potem odgadał że w głośnikach poleciała jej ulubiona piosenka <3 Hiszpańska! I teraz pytanie ... czy Rosalie zna ten język i wie co do niej powiedział :P Ciekawi mnie ogromnie jej reakcja, którą niestety przerwali przyjaciele.
    "Dacie wiarę, że pamiętał o rocznicy naszej pierwszej randki?" Tak! Wspominałam o tym w poprzednim rozdziale! Eden ... jesteś romantykiem ^^ kto by pomyślał :D Ale głupi też nie jest i wyczuł, że coś się dzieje pod jego nosem!
    Kocham te gify! Tylko ... nie było takiego w którym Eden rzucał dzieciakami? Bo wiesz, tak swojsko by było <3 Ale Samy zaglądający do pucharu jest uroczy! *o*
    Aj Kepa, Kepa ... co Ty sobie za pytania zadajesz ^^ skoro taka myśl pojawiła się w Twojej główce, skoro myślisz o niej cały czas, skoro nawet po kłótni z dziewczyną jedziesz wprost do niej ... to to na pewno nie jest "tylko" przyjaźń!

    OdpowiedzUsuń
  3. Andrea chyba sama nie wie czego chce. Z jednej strony chyba kocha Kepę i chce być z nim szczęśliwa, ale jednocześnie nie może odnaleźć się w Anglii, co skutecznie psuje jej relacje z chłopakiem. Próbuje znaleźć winnego własnych błędów, a to niestety nigdy nie kończy się dobrze i jest skrajnie irytujące.
    Kepa za to ma zdecydowanie dość swojej dziewczyny. Może gdyby nie poznał Rosaline, spojrzałby na to wszystko inaczej, ale teraz każde zachowanie Andrei porównuje z Rose. I obecna dziewczyna wychodzi w tym porównaniu zdecydowanie gorzej.
    Coś czuję, że w tej sytuacji jedynym dobrym rozwiązaniem, byłoby pokojowe rozstanie. Andrea mogłaby wrócić do Hiszpanii, a Kepa skupiłby się na Rosaline.
    A niewątpliwie ma się na czym skupiać. W końcu Rose jest partnerką niemal idealną. Nie dość, że piękna i mądra, to jeszcze ma rękę do dzieci. Ogólnie cała opieka nad dziećmi Edena, była jedną z najfajniejszych rzeczy w tym opowiadaniu. Przynajmniej dotychczas.
    Kepa świetnie dogaduje się maluchami, ale jego uwaga i tak skupiona jest na Rosaline. On jest w niej zakochany i tyle. To jak świetnie się z nią dogaduje, jak do niej podchodzi… A wspólny taniec? Rozpłynęłam się totalnie. Oni są razem tak uroczy, że to aż niemożliwe.
    Eden zaczyna coś podejrzewać, a już zacieram ręce przed pojawieniem się John’ego. Bo coś czuję, że jak starszy brat się o wszystkim dowie, to będzie bardzo ciekawie.
    Ode mnie to tyle. Dużo weny życzę, a w wolnej chwili zapraszam na nowość na https://neverbeluckyone.blogspot.com/
    Pozdrawiam
    Violin

    OdpowiedzUsuń
  4. Andrea z rozdziału na rozdział staje się coraz gorsza. Ona zachowuje się jakby była w ciąży XD raz tak, raz siak. Niech ona się ogarnie i zdecyduje się czego właściwie chce, bo tylko niepotrzebnie mąci. Jeżeli bycie z Kepą jest dla niej uciążliwe, to może lepiej się rozstać? To by serio załatwiło wiele problemów XD i nawet Andrei wyszłoby to na lepsze hehe
    Rose ostatnio staje się ucieczką dla Kepy, który jak tylko coś jest nie tak, to gna do niej ile sił :) ok, dobra może jedzie autem, ale nieważne. Jak mnie cieszy, że chłopak w końcu zaczyna sobie uświadamiać, to na co wszyscy czekamy! Niech ta miłość wybuchnie, bo się zbiera i zbiera, ale ciągle stoi w miejscu. Owszem, mają wspólne momenty jak ten romatico taniec i Kepa cytujący piosenki <3 ale ja chcę więcej!
    Rose idealna niania, nawet lody obiecała hahaha :D dobrze, niech zdobywa doświadczenie na przyszłość dla swoich maluchów, które mam nadzieję, że będa z Kepą!!!
    Eden rozwalił system jak zapytał czy pracowali nad swoimi dzieciakami w jego mieszkaniu...cóż ja bym się nie obraziła na taki obrót sytuacji :P
    Pozdrawiam,
    N

    OdpowiedzUsuń
  5. Andrea doprowadza mnie do szału. Ona jest tak strasznie irytująca. Z rozdziału na rozdział jest coraz gorsza. Kocha Kepę , a ciągle się czepia.
    Nie dziwię się Kepie, że ma jej dość i po prostu wolał wyjść. I jakie to urocze , że pierwsze o kim pomyślał to Rose.
    W ogóle ten rozdział to chyba jeden z moich ulubionych. Taki fajny, uroczy i w ogóle cudowny :)
    Ich wspólna opieka nad dziećmi normalnie mnie rozczuliła. To było takie kochane. I już sobie wyobrażam , jak oni razem zajmują się swoimi ;) Tak , wiem do tego jeszcze sporo czasu :D
    I ten taniec na koniec. Oj dlaczego domownicy musieli się pojawić. Bo jestem pewna , że doszłoby między nimi do czegoś więcej :D
    Mam nadzieję , że Kepa w końcu uświadomi sobie to o czym wiedzą już wszyscy. Mianowicie ,że jest do szaleństwa zakochany w Rosaline :)
    Normalnie nie mogę się tego doczekać. Jak i tego , żebyśmy w końcu pozbyli się Andrei ;)
    Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział. I zapraszam do siebie na nowy :)Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń