poniedziałek, 22 października 2018

Dwudziesty

Londyn, 08.10.2018 r.

 Z samego rana przed wylotem do Hiszpanii wpadł do mnie Kepa. Nie widzieliśmy się wczoraj ze względu na ich późny powrót. Zresztą sama po emocjonującym wieczorze, który zafundował mi mój brat nie miałam siły na nic.
Jeszcze raz gratuluję ci tak wspaniałego występu – cmoknęłam go w policzek szykując kawę.
Dziękuję – odparł szczerząc się szeroko. – Wspomniałaś wczoraj, że masz mi do przekazania dość ważną wiadomość, więc zamieniam się w słuch – Popatrzył na mnie uważnie przyjmując gorący kubek.
John zaakceptował nasz związek! – pisnęłam uszczęśliwiona siadając mu na kolanach.
Naprawdę? – zrobił wielkie oczy. – Jakim cudem? – Zapytał wodząc nosem po mojej szyi. Przyjemne ciepło rozeszło się po całym moim ciele.
Wszystko zaczęło się od tego, że postanowił zakończyć karierę… – zaczęłam tłumaczyć. Słuchał mnie w skupieniu, nie chcąc przegapić żadnego istotnego szczegółu. – Po tym, jak mu wybaczyłam ten haniebny czyn on również wybaczył mi i dał nam swoje błogosławieństwo! – Skończyłam mówić całując go w nos. Zaśmiał się serdecznie, po czym uniósł mnie tak, że oplotłam go nogami w pasie. – Kepa… – Westchnęłam.
Cii… Mamy jeszcze trochę czasu – uciszył mnie rzucając moją skromną osobę na kanapę. – Nie będziemy się widzieć prawie dwa tygodnie, więc… – Wymruczał pozbywając się moich spodenek od piżamy wraz z bielizną. Pisnęłam, kiedy poczułam jego usta oraz język w najczulszej strefie mojego ciała. Zacisnęłam dłonie w piąstki, chcąc choć trochę sobie ulżyć, ale niewiele mi to pomogło. Jęknęłam przeciągle z zachwytu czując jego palce dołączające do tej niewątpliwie rozkosznej wędrówki… Wbiłam dłonie w jego włosy czochrając je delikatnie. Gdy skończył spojrzał na mnie uśmiechając się, jak ostatni dureń.
Och, Kepa – wydukałam łapiąc oddech. – Jesteś, jesteś… – Zaczęłam, ale przerwał mi łącząc nasze usta w gorącym pocałunku.
Będę za tobą tęsknić, Rosaline – mruknął głaszcząc mnie po policzku. – Kocham cię do szaleństwa – Oznajmił zbierając się do wyjścia.
Ja ciebie też kocham – powiedziałam doprowadzając się do porządku. Odprowadziłam go do drzwi czując dziwny ucisk w sercu. Dwa tygodnie… Dam radę!

 Przez cały dzień chodziłam dziwnie podenerwowana. Nie miałam pojęcia, czemu wszystko wylatywało mi z rąk. Byłam roztargniona i nie mogłam skupić się na żadnej czynności, którą wykonywałam. Niektórzy klienci widząc moje rozkojarzenie wychodzili z kwiaciarni sfrustrowani. Klęłam pod nosem na samą siebie. Nie mogłam pozwolić sobie na ich utratę! Dziękowałam, kiedy ten dziwny dzień w pracy dobiegł końca. Sprzątałam właśnie resztę bałaganu, gdy usłyszałam otwierające się drzwi. Zmarszczyłam czoło, bo wywiesiłam informację, że kwiaciarnia jest już zamknięta.
Cześć, Rosaline… – słysząc za sobą znajomy głos zamarłam z mopem w rękach. Przełknęłam głośno ślinę powoli się odwracając.
Cześć… Andrea – wyjąkałam czując dreszcze przebiegające mi po plecach. – Jak mnie tutaj znalazłaś? – Spytałam uśmiechając się.
RedROSEs… Nietrudno było odszukać twoją kwiaciarnię – oznajmiła odwzajemniając uśmiech. Nie byłam w stanie stwierdzić, czy wiedziała o mnie i Kepie. – Czerwone róże… Ulubione kwiaty Kepy… – Westchnęła.
Chciałaś się ze mną widzieć? – spytałam ignorując ostatnią uwagę.
W zasadzie to przyszłam do ciebie z małą prośbą… – wyjąkała niepewnie. – Musiałam wrócić na jeden dzień do Londynu, żeby nareszcie zamknąć wszystkie sprawy, ale jedna z nich się przeciągnęła… Myślałam, że jeszcze dziś wrócę do Hiszpanii i nie wzięłam ze sobą odpowiedniej ilości gotówki i nie mam, gdzie przenocować… Dlatego… Jesteś jedyną osobą, z którą nawiązałam jako taki kontakt, więc pomyślałam… Mogłabyś mnie przenocować? – Wykrztusiła z siebie jednocześnie wyjaśniając całą sytuację. Spojrzałam na nią analizując wszystko w głowie. Dlaczego akurat ja?! Co miałam zrobić? Jak się zachować? Nie mogłam zostawić jej na pastwę losu, to nie było w moim stylu…
Tak – odparłam w końcu kończąc jej katusze. – Nie ma problemu!
Dziękuję ci! – rozpromieniła się w mgnieniu oka. – Pomóc ci w czymś? – Zapytała uprzejmie widząc ten mały rozgardiasz.
Nie, nie trzeba – zaprzeczyłam szybko. – Zaraz kończę, więc jeśli mogłabyś na mnie poczekać…
Jasne – uśmiechnęła się. Parę minut później zamknęłam za nami drzwi kwiaciarni. Wsiadłyśmy do samochodu udając się do mojego mieszkania. Dziwne uczucie nie chciało mnie opuścić.

 Chyba po raz pierwszy w życiu we własnym mieszkaniu czułam się tak obco i niespokojnie. Odwzajemniałam uśmiechy Andreii oraz uważnie słuchałam o tym, co działo się w jej życiu od czasu opuszczenia stolicy Anglii. Kiedy wspominała o Kepie nie wiedziałam, co mam mówić, dlatego jedynie kiwałam głową na znak, że rozumiem. Jak miałam wyznać jej prawdę? Jak miałam powiedzieć jej, że to dla mnie z nią zerwał? Jak miałam wyrzucić z siebie to, że to przeze mnie rozpadło się jej poukładane życie? Jak mogłam jej to zrobić widząc, że nadal nie do końca pogodziła się z tym rozstaniem? Jak mogłam przejść obojętnie obok faktu, że nadal go kocha…? Walczyłam sama ze sobą czując, jak tętno przyspiesza mi z każdą sekundą. Nie potrafiłam tego zrobić. Nie mogłam.
Pościelę ci w pokoju gościnnym – zwróciłam się do niej po chwili ciszy, która zapadła między nami. – W łazience są dodatkowe ręczniki oraz jakaś piżama – Powiedziałam podnosząc się z kanapy.
Dziękuję ci, naprawdę! Nawet nie zdajesz sobie sprawy, ile to dla mnie znaczy – rzekła również wstając.
Daj spokój, nie ma o czym mówić – mruknęłam wskazując jej drzwi do łazienki. Sama udałam się do drugiego pokoju, aby przygotować dla niej łóżko. Gdy skończyłam odwróciłam się, aby wyjść. Zamarłam widząc w progu Andreę trzymającą w ręku bluzę Kepy.
Możesz mi wyjaśnić, co bluza Kepy robi w twoim mieszkaniu? W twojej łazience? – syknęła przez zaciśnięte zęby.
To nie tak! – jęknęłam. – Wpadł kiedyś po treningu i ją zostawił – Naprędce wymyśliłam cholerne kłamstwo.
Nie wierzę ci! – krzyknęła rzucając bluzę na podłogę. – Nie zostawił u ciebie innych części swojej garderoby?!
Andrea… – zaczęłam.
To dla ciebie mnie zostawił?! Odpowiedz mi, Rose! Nie rób ze mnie idiotki… Czy to ty jesteś tą kobietą, która odebrała mi mężczyznę mojego życia? – warknęła ocierając łzy. Nie było sensu dłużej kłamać…
Tak – przyznałam pokonana. – Przepraszam – Tylko tyle zdołałam powiedzieć.
Jak mogłaś mi to zrobić?! Boże! – złapała się za głowę. – Myślałam, że jesteśmy przyjaciółkami, a ty… Zwierzałam ci się! A ty perfidnie wykorzystałaś problemy w naszym związku i postanowiłaś działać! Czy już wtedy coś między wami było?! – Krzyczała.
Andrea, przestań! – sama podniosłam głos nie mogąc dłużej wytrzymać jej oskarżeń. – Jedno spotkanie przy kawie nie uczyniło z nas przyjaciółek! Niczego nie wykorzystałam, po prostu stało się! Zakochaliśmy się w sobie. Nie jestem dumna z tego, że przez to cierpisz, ale… – Nie skończyłam, bowiem jej ręka odbiła się na moim policzku. – Andrea!
Jesteś suką – warknęła. – Jeszcze mnie popamiętasz! – Mówiąc to opuściła moje mieszkanie trzaskając drzwiami. Zamrugałam powiekami, aby odgonić pojawiające się łzy. Co teraz…?

 Udałam się do Johna nie chcąc zostawać sama w mieszkaniu. Nie uprzedziłam go o swojej wizycie, dlatego teraz stałam przed drzwiami czekając aż mi otworzy. Wiedziałam, że Toni i bliźniaków nie ma w domu, bo udali się z wizytą do naszych rodziców. Już miałam zawrócić, ale usłyszałam przekręcający się zamek.
Rosie? Co się stało? – zapytał widząc w jakim stanie się znajduję.
John… – wychlipałam, a on niewiele myśląc wciągnął mnie do środka przytulając mocno. – Tak bardzo cię potrzebuję – Wyjąkałam tuląc się do niego jeszcze bardziej. Przez chwilę nic nie mówił, tylko głaskał mnie po głowie i szeptał uspokajające słowa. Udałam się do salonu ukrywając twarz w dłoniach. Brat po kilku minutach dołączył do mnie wręczając mi kubek gorącej herbaty oraz chusteczki.
Rosie… Czy ktoś cię skrzywdził? – spytał niepewnie zaciskając pięści.
Andrea… Była dziewczyna Kepy… Dowiedziała się o wszystkim – wyrzuciłam z siebie ocierając łzy.
Jak? – mruknął siadając obok i obejmując mnie ramieniem. Opowiedziałam mu całą sytuację nie wiedząc, co myśleć. – Uderzyła cię?! – Zerwał się na nogi oglądając w skupieniu mój policzek. – Nie ujdzie jej to na sucho! – Oznajmił stanowczo.
John! Nic nie rób! Po prostu… Przyszłam do ciebie, bo cię potrzebuję – jęknęłam. W mgnieniu oka ponownie znalazł się przy mnie i wytrwale obejmował.
Nie pozwolę, żeby ktoś cię krzywdził. Niczym sobie na to nie zasłużyłaś – powiedział całując mnie w czoło. Uśmiechnęłam się pod nosem na ten gest.
Kocham cię, braciszku!

Hiszpania, Ondarroa, 13.10.2018 r.

 Korzystając z wolnego dnia udałem się do rodzinnego domu, aby spotkać się z najbliższymi. Bardzo za nimi tęskniłem, dlatego perspektywa zobaczenia się z nimi napawała mnie optymizmem. Oprócz tego musiałem w końcu z nimi porozmawiać i powiedzieć, że nie jestem już z Andreą. Kiedy Rosaline zadzwoniła do mnie i wyznała, że Andrea o wszystkim wie coś się we mnie zagotowało. Rosaline nie chciała, abym poznał szczegóły ich rozmowy, jednak wymusiłem to na niej. W tamtym momencie miałem ochotę spakować walizki i wrócić do Londynu, tylko po to, aby ją do siebie przytulić. Andrea nie miała prawa… Odgoniłem te myśli od siebie uśmiechając się na widok domu, w którym spędziłem dzieciństwo. Wszedłszy do środka powitał mnie znajomy zapach pieczonego ciasta. Udałem się do salonu, gdzie przypuszczałem znaleźć rodziców oraz młodszą siostrę. Jednak zamiast niej dostrzegłem Andreę rozmawiającą z moimi rodzicielami. Co do cholery?
Kepa! Jak dobrze, że już jesteś – powiedziała mama patrząc na mnie z grobową miną. Spostrzegłszy wyraz twarzy Andreii wiedziałem już, że poinformowała rodziców o zaistniałej sytuacji. – Musimy poważnie porozmawiać.


***

Witam! 

Tak, jak wspominałam... Troszkę kłopotów przed nimi ^^ Tęskniłyście za Andreą? :D 
Kolejny pewnie w weekend :) Swoją drogą... To już dwudziesty rozdział, kiedy to zleciało? :D 


Pozdrawiam ;* 

5 komentarzy:

  1. Melduje że jestem, żeby czasami Kepa znów mnie nie nawiedzał w snach doprowadzając do stanów przedzawałowych ^^
    Kepa i Rosalie rozstali się na dwa tygodnie. Oczywiście to nie mogło przejść bez echa i baskisjki cioł musiał porządnie się pożegnać haha. Zostawił ją z miękkimi kolanami i sobie polazł. Można i tak ^^
    Andrea ;o No tego to ja się nie spodziewałam! Nie no, czułam że nie pożegnaliśmy jej na zawsze, ale żeby pojawić się u Rosalie i prosić o pomoc? Ok, nie wiedziała kim dla Kepy jest rudowłosa koleżanka, więc możemy ten fakt jej wybaczyć. A Rosalie ... cóż, nie potrafi odmawiać więc władowała się w ogromną minę. Po za tym, kto by nie pomógł człowiekowi w potrzebie? I w ten sposób wylądowały w mieszkaniu dziewczyny, gdzie Andrea nawet nie zwróciła uwagi na zestresowaną Rosalie. A potem ta bluza ... z dwojga złego lepiej bluza niż bokserki! Andrea głupia nie jest, dodała dwa do dwóch i TADAM! Miała prawo się wściec gdy odkryła prawdę. Chociaż przesadziła z uderzeniem Rosalie! "syknęła przez zaciśnięte zęby" zgadnij dlaczego parsknęłam śmiechem haha ;D Ale nie ma to jak ramiona braciszka, który pocieszy <3
    Cieszę się, że Kepa wyciągnął z niej prawdę. W końcu powinien wiedzieć o takich rzeczach! I wcale nie dziwne, że się ciołek zdenerwował. A potem jeszcze ta końcówka ... co w ogóle Andrea robiła w domu rodzinnym Kepy? Ok, byli dość długo razem i na pewno miała dobry kontakt z jego rodziną, ale coś czuję że to wcale nie była wizyta przyjaciółki domu, tylko Hiszpanka wpadła tam ewidentnie namieszać. Szczególnie widać po "entuzjazmie" z jakim przywitała go mamuśka.
    Pisz dalej!!! ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Andrea wróciła z wielkim hukiem i jestem pewna, że przysporzy jeszcze sporo problemów naszym bohaterom. Chcąc się zemścić... Już zaczęła wcielać swój plan w życie pojawiając się u rodziców Kepy. Nie mam pojęcia co im naopowiadała, że jego mama była na niego, aż tak wściekła... Czeka go chyba niezbyt miła wizyta w rodzinnym domu.
    A zaczęło się tak miło. :D Kepa pożegnał się odpowiednio z Rose, zostawiając ją na dwa tygodnie samą. Że też akurat wtedy musiała pojawić się Andrea i poprosić o pomoc Rosaline, która ze względu na to, że jest dobrą osobą nie potrafiła jej odmówić. No i stało się. Dziewczyna poznała prawdę, nie potrafiąc jej zaakceptować. Okropnie potraktowała Rose i nawet rozgoryczenie jej w tym przypadku nie usprawiedliwia. Dobrze, że przynajmniej Rosaline znalazła schronienie u Jonha, który ją pocieszył i otoczył wsparciem. Dobrze, że przynajmniej na niego może liczyć.
    Czekam z niecierpliwością na następny rozdział, bardzo ciekawa co jeszcze się tutaj wydarzy. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jest i ona!!! Dziewczyna ze zranionym honorem, która powróciła w wielkim stylu. Tak chodzi o Andreę. Tylko wróciła i już namieszała, to się nazywa powrót. Ogólnie to właśnie śmieszna sytuacja, bo ona i Rose nie były ze sobą blisko. Jedno spotkanie nie czyniło z nich przyjaciółek, a ta już wjeżdża z jakimiś prośbami o nocleg, bo przyjaźń i bla, bla, bla. I co dobrego jej to przyniosło? Tylko tyle, że przez przypadek dowiedziała się prawdy ;/ i to jeszcze w trochę chamski sposób hahahah zobaczyć bluzę swojego chłopaka w łazience, ojjjjjjjjj słabo. Tak się wściekła, że teraz obawiam się tej wizyty w domu Kepy, bo coś czuję, że dziewczyna sporo tam namiesza...
    Rose i Kepe czeka długie rozstanie, ale liczę na to, że ich miłość pomoże przetrwać tą rozłąkę. Jak się ludzie kochają, to wszystko przetrwają <3
    Życzę dużo weny,
    N

    OdpowiedzUsuń
  4. Wróciła Andrea. No tak. Tego można się było spodziewać w nakblizszym czasie .
    W sumie to się zdziwiłam że Rose zgodzila się ją przenocować. To było z góry wiadome że zakończy się katastrofa.
    W ogóle takie to słabe z jej strony . Wspominania Rose przyjaźni. No bez przesady. Po jednej kawie nie oczekujemy przyjaźni na śmierć i życie 😂
    Rozumiem że Andrea była w szoku gdy znalazła bluzę Kepy w łazience. Ale chyba zbyt mocno ją poniosło.
    Dobrze że Rose postanowiła udać się do Johna. Wsparcie brata napewno będzie jej teraz potrzebne. Andrea za to zaczęła mieszać. Jestem ciekawa co przyniesie jej wizyta w domu chłopaka. Zapewne nic dobrego. Jego mama jest wściekła. Andrea napewno uraczyla ja niezłą historia.
    Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział. I zapraszam na nowy do siebie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Na wstępie chcę Cię przeprosić za to, że przychodzę tak późno. Po prostu miniony tydzień był dla mnie totalnie szalony i dopiero dzisiaj znalazłam chwilę, by usiąść i napisać komentarz.
    Andrea wróciła! Może nie z wielkim hukiem, ale na pewno niespodziewanie. Byłam równie zaskoczona co Rosaline, gdy Hiszpanka pojawiła się w kwiaciarni. Na początku byłam przekonana, że od razu zrobi Rose awanturę, że jakoś dowiedziała się o jej związku z Kepą. Dlatego trochę odetchnęłam z ulgą, gdy okazało się, że jeszcze nic nie wie.
    Niestety moja radość nie trwała długo. Coś tak czułam, że Andrea znajdzie jakieś ubranie Kepy i domyśli się prawdy. Dla mnie jej wybuch jest jak najbardziej zrozumiały. W końcu w momencie, gdy piłkarz z nią zerwał, zawalił się cały jej świat. Ma prawo być wściekła, nie myśleć logicznie.
    Mam jednak nadzieję, że gdy emocje opadną, spojrzy chłodnym wzrokiem na zaistniałą sytuacje i zrozumie, że Rose nie działała umyślnie. Bo jeśli nie, to może zrobić się naprawdę nieciekawie.
    John jako starszy brat oczywiście nie może odpuść osobie, która skrzywdziła jego małą siostrzyczkę. Tylko żeby nie działał pochopnie, bo jeszcze tylko pogorszy sytuacje.
    Andrea odwiedziła rodziców Kepy. Już się boję, co im powiedziała. Mam nadzieję, że tylko suche fakty, bo inaczej Kepie ciężko będzie z tego wybrnąć.
    Ode mnie na dzisiaj to tyle. Dużo weny życzę i z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam
    Violin

    OdpowiedzUsuń