środa, 6 lutego 2019

Trzydziesty trzeci

Londyn, 08.08.2020 r.

 Z szerokim uśmiechem na ustach wpatrywałam się w półroczne bliźniaki, które od momentu wzięcia ich w ramiona stały się całym moim światem. Wywróciły go do góry nogami, ale to nie było ważne. Liczyła się sama ich obecność w życiu moim i Kepy. Liczył się ich uśmiech sprawiający, że każdy dzień stawał się lepszy, liczył się ich wesoły śmiech oraz głośne piski. Liczyło się każde spojrzenie, każdy wzruszający gest oraz zapach. Zapach dzieci, który kojarzył mi się z rodziną oraz bezpieczeństwem. Widząc Arianę ubraną w malutką odświętną sukieneczkę oraz Philippa w miniaturowym garniturku wzruszona pociągnęłam nosem.
Rosie, tylko nie płacz! Rozmażesz sobie makijaż! – zbeształa mnie Toni, która próbowała wpiąć mi welon we włosy. – I nie wierć się tak na litość boską!
Nie płaczę! – oburzyłam się. – Wiem, że makijaż wyszedł ci perfekcyjnie, nie miałabym serca go zepsuć!
No ja myślę! – mruknęła podpinając welon wsuwką. – Cóż… To chyba wszystko, prawda? – Spytała.
Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze i uśmiechnęłam się promiennie. Suknia ślubna o jakiej marzyłam od dziecka, welon, makijaż podkreślający moją urodę oraz delikatnie upięte włosy… Tak, to chyba wszystko. Byłam gotowa.
Denerwuję się – przyznałam. – A co jeśli…
Nie panikuj! Tylko nie panikuj! – John wpadł do sypialni, jakby się paliło. – Wystarczy, że Kepa panikuje w salonie!
Kepa panikuje? – parsknęłam śmiechem, ale szybko spoważniałam. – Przynajmniej moje maleństwa nie znają tego słowa, prawda? – Nachyliłam się nad nimi i połaskotałam w brzuszki. W odpowiedzi usłyszałam radosne śmiechy. Moje malutkie szczęścia.
Pięknie wyglądasz – powiedział John spoglądając na mnie z nieukrywaną troską. – Kiedy ty tak wyrosłaś?
Zostawię was na chwilę – oznajmiła Toni i wyszła z sypialni porywając ze sobą bliźniaki.
Dziękuję braciszku – odparłam. – Sama nie mogę w to wszystko uwierzyć…
Moment, w którym pierwszy raz wziąłem cię w ramiona pamiętam tak doskonale… Byłaś taka malutka i z miejsca skradłaś wszystkim serca. Pokochałem cię od pierwszej chwili i za punkt honoru obrałem sobie, że będę cię chronił przed całym złem tego świata. Byłaś i na zawsze pozostaniesz moją malutką siostrzyczką, za którą bez wahania oddałbym życie. Jesteś mamą, za chwilę staniesz się żoną mężczyzny, którego kochasz bezgranicznie… Czy mógłbym bardziej cieszyć się twoim szczęściem, Rosie? – zapytał podchodząc bliżej mnie.
Och, John – jęknęłam bliska płaczu. – Dziękuję ci, że jesteś moim starszym braciszkiem. Wiesz, że i ja bez wahania skoczyłabym za tobą w ogień, gdyby zaszła taka potrzeba… Posiadanie takiego brata jak ty to prawdziwy zaszczyt – Powiedziałam, a on czule pocałował mnie w czoło.
Gotowa?
Gotowa – pokiwałam głową i wyszłam z sypialni wsparta na jego ramieniu. Na zewnątrz czekali już nasi rodzice i rodzice Kepy, Abi wraz z bliźniakami oraz Toni z Summer Rose i Georgim. I czekał również Kepa. On… Mężczyzna z moich marzeń i z moich snów. Tata moich dzieci. I już niedługo mój mąż…
Jesteś piękna – wyszeptał pomagając wsiąść mi do samochodu. Sam zajął miejsce obok mnie złączając nasze dłonie. John zasiadł za kierownicą wcześniej otwierając drzwi swojej żonie. To już ten czas… – Jesteś gotowa, kochanie?
Gotowa, jak nigdy wcześniej…

 Patrząc w oczy mężczyźnie, którego kochałam pond życie w obecności naszych najbliższych, całej drużyny Chelsea, przyjaciół Kepy z poprzedniego klubu oraz reprezentacji narodowej składałam przysięgę małżeńską nie próbując ukryć łez. Wzruszona Toni pełniąca funkcję mojej świadkowej pociągała nosem, a John stojący obok Kepy mrugał oczami, aby odgonić łzy. Nawet w najskrytszych marzeniach nie sądziłam, że ta chwila będzie tak piękna, wyjątkowa oraz magiczna. Była nasza. Po złożonej przysiędze przyszedł czas na nasze własne słowa, które miały być dopełnieniem tego wszystkiego.
Rosie… – zaczął Kepa próbując opanować drżący z emocji głos. – Gdy równe dwa lata temu wpadłem do twojej kwiaciarni nie przypuszczałbym, że los tak nami pokieruje. Nie miałem pojęcia, że odegrasz tak ważną rolę w moim życiu… Po przeprowadzce do Londynu błądziłem próbując się odnaleźć i dzięki tobie odnalazłem drogę do prawdziwego szczęścia. Dzięki tobie nauczyłem się kochać, ale kochać tak naprawdę. Jesteś moim szczęściem, jesteś moim promykiem słońca, jesteś powodem, dla którego chce mi się żyć, oddychać, wstawać rano z łóżka… Jesteś moją kobietą, bez której nie wyobrażam sobie dalszego funkcjonowania. Jesteś kobietą, która znosi moje humory, akceptuje moje wady, pociesza po przegranych meczach, gdy coś idzie nie tak, jesteś kobietą, która jak wariatka cieszy się z moich sukcesów, które równocześnie są sukcesem całej naszej drugiej rodziny, jesteś moją bratnią duszą… Jesteś wspaniałą, troskliwą, opiekuńczą mamusią naszych dwóch aniołków… Gdy równo rok temu podzieliłaś się ze mną tą radosną nowiną uczyniłaś mnie najszczęśliwszym facetem na ziemi… Facetem, który wie czego chce od życia. I który wie, że chce to życie spędzić tylko z tobą i z naszymi malutkimi szczęściami… – Powiedział ocierając łzę. Uśmiechnęłam się do niego, spojrzałam na Arianę i Philippa i na wszystkich naszych bliskich.
Kepa… Kiedy los zetknął nasze drogi nie przypuszczałam, że wylądujemy przed ołtarzem… – zaśmiałam się, co odwzajemnił. – Wierzę, że nasze pierwsze spotkanie w kwiaciarni nie było przypadkowe. W jednej chwili stałeś się facetem, na którego punkcie oszalałam. Facetem, który prześladował mnie na każdym kroku… Byłeś w moich myślach, w moich snach i przede wszystkim w moim sercu. Nasze początki były zwariowane i trudne, ale daliśmy radę i udowodniliśmy wszystkim, jak silne uczucie nas łączy. Kepa, przystojny Hiszpanie o zadziornym uśmieszku, jesteś tym, co nadaje sens mojemu istnieniu. Jesteś moim przyjacielem, jesteś wspaniałym, oddanym i szalonym tatusiem, który dba o bezpieczeństwo naszych maluchów… Jesteś strażnikiem moich snów. Ty i nasze maluchy powodujecie, że jestem spełniona. Spełniona jako kobieta i dziękuję ci za to. Jesteś moją definicją szczęścia… – Zakończyłam patrząc na niego ckliwie. Po kilku chwilach włożyliśmy sobie na palce złote obrączki, które zapoczątkowały kolejny, nowy rozdział w naszym życiu. John podszedł do naszych rodziców i wziął od nich bliźniaki. Wzięłam w ramiona Philippa, a Kepa Arianę.
Ogłaszam was mężem i żoną – oznajmił ksiądz z uśmiechem. Złączyliśmy nasze usta w delikatnym pocałunku przy akompaniamencie wesołych pisków naszych dzieci. Staliśmy się rodziną… Byliśmy rodziną z prawdziwego zdarzenia.

 Gdy z głośników popłynęły pierwsze takty piosenki porwałem Rosie w ramiona, aby zatańczyć nasz pierwszy taniec. Nie ćwiczyliśmy go wcześniej, uzgodniliśmy, że pójdziemy na żywioł. Kołysaliśmy się w rytm melodii wpatrzeni w swoje oczy. Nadal nie mogłem uwierzyć we własne szczęście oraz w to, że taka kobieta jak Rosie zgodziła się mnie poślubić. Nie odnajdywałem właściwych słów, by opisać moją miłość do niej.
Well, I found a woman stronger than anyone I know… – zanuciłem, a ona zaśmiała się cicho pod nosem. – She shares my dreams…
I found a love, to carry more than just my secrets, to carry love, to carry children… – zaśpiewała mi do ucha wtulając się we mnie mocniej.
Dziękuję, że zgodziłaś się zostać moją żoną – wyszeptałem obracając ją wokół własnej osi.
Dziękuję, że podjąłeś ryzyko stania się moim mężem – odpowiedziała posyłając w moją stronę uśmiech.
Kocham cię, Rosie!
Kocham cię, Kepa – powiedziała całując mnie w policzek. Kiedy piosenka się skończyła ukłoniliśmy się widowni, która nagrodziła nasz taniec gromkimi brawami.
Skoro część oficjalna już za nami to możemy pić?! – krzyknął David rozbawiając całe towarzystwo.
Wasze zdrowie oczywiście! – sprostował Eden już rozlewając wódkę do kieliszków.
Spiją nas na naszym własnym weselu – mruknąłem przyjmując kieliszek od Johna.
Raz się żyje mężusiu, szalejemy! – zarządziła Rosie opróżniając setkę do dna.
Takie podejście do sprawy mi się podoba! – wrzasnął Luiz i porwał moją żonę do tańca. Sam zaprosiłem na parkiet wszystkich gości wiedząc, że zapamiętam to wesele do końca życia.

 Maluchy dużo wcześniej opuściły wesele zostając w domu pod opieką niani, którą polecili nam państwo Hazard. Gdy nadszedł moment oczepin usiadłam wygodnie na krześle usytuowanym na środku sali. Mrugnęłam do wszystkich dziewczyn, które ustawiły się w kółku i poczułam, jak Kepa zakrywa moje oczy. Muzyka zaczęła grać, a ja rzuciłam swoim welonem. Szybko otworzyłam oczy, ciekawa do kogo powędrował.
Abi! – pisnęłam i mocno uściskałam swoją szwagierkę. – Trzeba znaleźć ci faceta – Szepnęłam konspiracyjnie, a ona zarumieniła się słodko. – Teraz czas na ciebie, mężusiu! – Krzyknęłam podekscytowana i zakryłam mu oczy. Sprawnie rzucił muszką. Kiedy spostrzegłam, że trafiła ona w ręce Emersona podskoczyłam w miejscu, jak wariatka.
Naprawdę? – mruknął Kepa posyłając Włochowi ostrzegawcze spojrzenie.
Och, daj spokój! – warknęłam i trzepnęłam go w ramię. – Tylko na nich popatrz… Czyż nie są razem uroczy? – Zachwyciłam się, gdy Emerson porwał Abi do tańca. – Szykuj się na kolejne wesele!
Po moim trupie! – zagrzmiał, a stojący obok nas John parsknął śmiechem.
Rozumiem cię, sam miałem ochotę cię zabić, gdy zastałem cię w mieszkaniu Rosie… – powiedział bez ogródek.
Dzięki wielkie, stary – Kepa parsknął klepiąc go po ramieniu.
Spokojnie, już mi przeszło – wyszczerzył się mój braciszek. Posłałam im uśmiech i poszłam zatańczyć z moim bratankiem, który był królem parkietu. Wokół nas wirowali nasi rodzice, Abi z Emersonem, Natacha z Edenem, Bruna z Davidem, Adriana z Azpim, Izabel z Mateo, Yannis z Martiną, Leo z Carlotą oraz Samy potykający się o własne nóżki z córką byłego zawodnika Chelsea. Uśmiechnęłam się szeroko na ten widok, po czym gdy skończyłam tańczyć z Georgim sama wzięłam w ramiona mojego ukochanego blondynka. Zaniósł się głośnym śmiechem i wtulił twarz w moją szyję.
Też z tobą zatańczę na moim weselu – oznajmił z powagą.
Och, nie mogę się tego doczekać, kochanie! – pstryknęłam go w nos, a on zachichotał.
Wiesz ciociu… – zaczął tajemniczo, a ja nachyliłam się, by lepiej słyszeć. – Mamusia chyba spodziewa się kolejnego dzidziusia – Powiedział cicho rozglądając się na boki.
Och, naprawdę? – spytałam równie cicho. – Skąd wiesz?
Bo podsłuchałem, jak mówiła tatusiowi, że dopiął swego… I widziałem, jak głaszcze się po brzuszku, tak jak ty się głaskałaś… Ale mamusia ma mniejszy brzuszek od twojego – oznajmił rezolutnie, a ja pocałowałam go w pyzaty policzek.
Jeśli to prawda to będziesz starszym braciszkiem, a to wielka odpowiedzialność – zwróciłam mu uwagę na ten szczegół.
Ale już nie będę najmłodszy – posmutniał.
Jestem pewna, że to niczego nie zmieni – przekonałam go. – Będzie fajnie! – Zapewniłam, a ja jego twarzyczkę ozdobił piękny uśmiech.
Wierzę ci, ciociu Rosie – wymruczał i przytulił mnie mocno. Zaśmiałam się głaszcząc jego blond włoski. Wesele trwało w najlepsze. Wszyscy byli zadowoleni oraz uśmiechnięci, a to było dla mnie najważniejsze.

 Podziwiałam nocną panoramę Londynu próbując złapać oddech. David z Edenem sprawili, że dosłownie padałam z nóg!
Jeszcze się przeziębisz – usłyszałam za sobą zatroskany głos mojego męża. Zarzucił mi swoją marynarkę na ramiona całując mnie w szyję.
Sama twoja obecność sprawia, że robi mi się gorąco – odparłam i zachichotałam głośno.
Czyżby się pani upiła, pani Arrizabalaga? – zapytał parskając śmiechem.
Pani Arrizabalaga… – westchnęłam.
Otóż to… Rosaline Arrizabalaga – szepnął i odwrócił mnie ku sobie. Uśmiechnęłam się szeroko słysząc z jaką czułością wypowiedział moje imię połączone z jego nazwiskiem. – Kocham, gdy się uśmiechasz.
A ja kocham Ciebie, Kepa – zarzuciłam mu ręce na szyję. – Mój spokój ma kształt twoich ramion i brzmi jak twój głos… – Wyszeptałam wtulając się w niego. Odwzajemnił mój gest chowając twarz w moich włosach. I trwaliśmy w tym uścisku delektując się sobą nawzajem, delektując się szczęściem i bezgraniczną miłością...


***

Witam! 

Z wielką radością przedstawiam Wam kolejny rozdział :) Sesja zdana, więc nie pozostaje mi nic innego... Trzeba pisać! :D 

Wielkimi krokami zbliżamy się do końca historii o losach Rosaline i Kepy, ale... Zapraszam Was na małą niespodziankę :) rana na sercu - mam nadzieję, że bohaterowie przypadną Wam do gustu! ^^ 




Pozdrawiam ;* 

4 komentarze:

  1. Rosie i Kepa zostali w końcu małżeństwem. 😍
    Tym samym oficjalnie pieczętując swoje bezgraniczne uczucie, które mimo początkowych trudności okazało się silniejsze od czegokolwiek innego.
    Ślub był wspaniały, a zwłaszcza słowa przysięgi naszej młodej pary. Zawarli w niej wszystko, co najważniejsze. Pokazując, że ich miłość jest naprawdę wyjątkowa.
    Wesele także udało się wyśmienicie, a goście bez wątpienia świetnie się bawili. Zwłaszcza David i Eden. 🤣
    W dodatku ten drugi prawdopodobnie po raz kolejny zostanie tatą. Nic tylko się cieszyć.
    Abi i Emerson po raz kolejny zostali złączeni ze sobą przez los. To wyraźny znak od losu, że może warto rozwinąć tę znajomość? 😁
    Kepa niech się tak nie denerwuje, bo niestety nie ma zbyt wiele do powiedzenia w tej kwestii...
    Pozostało mi tylko czekać na kolejny rozdział. 😊

    OdpowiedzUsuń
  2. Rosaline i Kepa, Kepa i Rosaline... Czy to nie brzmi cudownie? Nareszcie się pobrali. Oficjalnie potwierdzili, że chcą ze sobą być na dobre i na złe, niezależnie od tego, co ich czeka, że będą się wspierać w każdych okolicznościach. Czy nie na tym właśnie polega prawdziwa miłość?
    Ich ślub, a potem wesele było naprawdę wspaniała. Zaprosili w końcu takich gości, że nie mogło się nie udać. Piłkarze przecież potrafią się nieźle zabawić.
    Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że Abi i Emerson są sobie pisani. Niech więc Kepa nie walczy z przeznaczeniem, bo i tak niewiele zdziała.
    W każdym razie dużo weny życzę i z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam
    Violin

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozpływam się nad tym rozdziałem <333
    Rosalie jako panna młoda na pewno wyglądała przepięknie :) Bez względu na to czy opinia Johna była obiektywna czy też nie ^^ Ma wielkie wsparcie w swoim starszym bracie jak i bratowej. Oczywiście z początku John był specyficznie nastawiony do jej związku z Kepą, ale z czasem przekonał się, że tylko Bask może podarować jej zasłużone szczęście i miłość :) Teraz drze łacha z tego, że Kepa zachowuje się podobnie w stosunku do własnej siostry i jej potencjalnego kandydata na ukochanego hihi ^^
    Ceremonia i sama przysięga były niezwykle wzruszające! Szczególnie słowa, które wypłynęły wprost z ich serc. Kepa i Rosie od samego początku byli sobie przeznaczeniu. Nic na tym świecie nie dzieje się przez przypadek :) Los chciał, aby Bask zagrał w Chelsea i żeby wpadł do kwiaciarni naszego rudaska <3 A potem wszystko potoczyło się tak, że doprowadziło ich pod ołtarz. Choć nie obyło się bez małych komplikacji ^^
    Oczywiście David i Eden rozkręcili imprezę weselną, co wcale nie jest żadnym zaskoczeniem :D Mnie by nawet nie zdziwiło gdyby na prawdę spili parę młodą i przez to nie doszłoby do nocy poślubnej hahaha ^^ Ja osobiście kibicuje Abi i Włochowi, oraz uważaj że złapanie przez nich weselnych atrybutów było znakiem! Chociaż Kepa pozgrzyta sobie jeszcze ząbkami xD Awww Samy! <3 Jego widok na parkiecie był na pewno czymś rozkocznym :D I na dodatek zostanie starszym braciszkiem. Oj ten Eden ... dopiął swego :D To zdecydowanie musi być dziewczynka! Oczko w głowie tatusia i braciszków. Samy lepiej to zaakceptuje haha :D W końcu nadal będzie najmłodszy ... wśród chłopców! Chociaż jego tatuś czasami wydaje się zachowywać bardziej niedojrzale od niego ^^
    Rosaline Arrizabalaga brzmi wspaniale! Najważniejsze że potrafi to wymówić ;o Teraz pozostaje im otworzyć nowy rozdział w swoim wspólnym życiu :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Rosaline i Kepa :) Nareszcie zostali małżeństwem :)
    Przysięgając sobie miłość na zawsze :) Jejku , zrobiło się tak cudownie i uroczo :) Tylko tak bardzo mi szkoda , że zbliżamy się do końcu. No , ale cóż wszystko kiedyś musi się skończyć .
    Samy jako starszy brat :) Cudownie.
    Do tego zaczyna nam się nowa miłość Abi i Emersona :) I Kepa nic już na to nie może poradzić ;)
    Nie mogę się już doczekać nowego opowiadania. W którym będę na pewno :)
    Pozdrawiam i czekam na kolejny rozdział. No i na początek nowej historii.
    Przy okazji zapraszam do siebie na nowy rozdział.

    OdpowiedzUsuń