poniedziałek, 27 sierpnia 2018

Piąty

Londyn, 25.08.2018 r.

 Westchnąłem przeciągle i zająłem się pakowaniem torby na jutrzejszy wyjazdowy mecz. Próbowałem nie zwracać uwagi na fochy Andreii, ale było to dość trudne. Od rana zachowywała się dziwnie, o niczym nie można było z nią porozmawiać, a gdy tylko napomykałem coś o meczu jedynie niezadowolona mruczała pod nosem. Kiedy widząc, co robię rzuciła mi zirytowane spojrzenie nie wytrzymałem. Cisnąłem koszulką o łóżko i policzyłem w duchu do dziesięciu prosząc o cierpliwość.
Kochanie, co się stało? – zacząłem od tej strony mając nadzieję, że trochę się rozchmurzy.
Nic się nie stało – powiedziała unikając mojego wzroku.
Andrea... – jęknąłem. – Jesteśmy ze sobą już bardzo długo, więc ten etap już chyba mamy za sobą, prawda?
Nic mi nie jest, Kepa – powtórzyła z naciskiem, a ja z irytacji przewróciłem oczami.
Skoro nie chcesz ze mną rozmawiać, to nie – prychnąłem powracając do wcześniejszej czynności.
Po prostu tęsknię za Hiszpanią – mruknęła. – Ty masz nową drużynę, nowych kolegów, już się tutaj zadomowiłeś... A ja nie mam nikogo! – Powiedziała oskarżycielskim tonem.
A więc o to chodzi...
Przecież rozmawialiśmy już o tym... Nie raz, nie dwa... – westchnąłem. – Wiem, że na początku nie chciałaś się przeprowadzać, ale myślałem, że mamy to już za sobą...
To myśl sobie tak dalej – prychnęła odwracając się ode mnie plecami.
Andrea, nie zachowuj się, jak dziecko – rzuciłem w przestrzeń. – Poza tym... To trochę twoja wina, że nie masz tutaj nikogo. O ile dobrze pamiętam na imprezie zorganizowanej przez Davida dziewczyny próbowały nawiązać z tobą bliższą znajomość, ale ty wolałaś kręcić nosem i trzymać się blisko mnie! – Nie wytrzymałem i dałem się ponieść emocjom.
Nie wrzeszcz na mnie! Myślisz, że było mi tam łatwo? Myślisz, że czułam się komfortowo przebywając w ich towarzystwie, podczas gdy one znają się już długie lata i doskonale się rozumieją?!
Chyba właśnie na tym polega nawiązywanie nowych znajomości – zironizowałem, a ona ze złości zacisnęła pięści. – Naprawdę nie wiem, o co ci chodzi, Andrea.
Czasami jesteś taki wkurzający! Nic nie rozumiesz! Przyjechałam tu z tobą, bo cię kocham, a ty... – krzyknęła.
A ja co? Myślisz, że nie doceniam tego, że zostawiłaś Hiszpanię, wszystko, co tam miałaś i przeprowadziłaś się ze mną do Anglii? Myślisz, że kocham cię mniej? Twoje zarzuty są zupełnie bezpodstawne!
Nie chce mi się z tobą rozmawiać! – wrzasnęła w biegu chwytając swoją torebkę.
Mi z tobą też! – odkrzyknąłem, kiedy wyszła ostentacyjnie trzaskając drzwiami. Do cholery, dlaczego ona mi to robi? Dlaczego nie potrafi zrozumieć tego wszystkiego? Dlaczego nie potrafi cieszyć się razem ze mną...?

Newcastle upon Tyne, 26.08.2018 r. 

 Wjeżdżając do miasta, w którym za parę godzin mieliśmy rozegrać trzeci mecz w sezonie rozmyślałem o swojej dziewczynie. Gdy wróciła wczoraj późnym wieczorem nie odezwała się do mnie ani słowem, kiedy kładliśmy się spać odsunęła się na sam brzeg łóżka. Nie potrafiłem jej zrozumieć. Zdawałem sobie sprawę z tego, że przeprowadzając się ze mną zostawiła za sobą prawie wszystko, co miała, ale to nie usprawiedliwiało jej przed zrzucaniem winy na mnie. Sam dobrze znałem jedynie moich kolegów z reprezentacji, niektórych lepiej poznałem na imprezie u Davida, a z resztą cały czas się docieramy. To nie jest tak, że tylko ona czuje się zagubiona. Dziewczyny obecne w domu Davida próbowały nawiązać z nią kontakt, ale Andrea miała to w głębokim poważaniu, więc... Odgoniłem od siebie te myśli skupiając się jedynie na meczu. Niepotrzebnie czytałem niepochlebne opinie na swój temat po meczu z Arsenalem. Niektórzy „kibicie” chyba nie potrafili zrozumieć, że wtedy to był zaledwie mój drugi mecz w Premier League. Trener zaufał mi wystawiając mnie w podstawowym składzie już w pierwszym meczu. Wtedy zachowałem czyste konto, lecz w moim debiucie na Stamford Bridge puściłem dwa gole. Przy pierwszym piłka musnęła mnie po rękach, przy drugim nie miałem szans... Wiedziałem jednak, że nie mogę się tym przejmować. Wyciąganie wniosków, że jestem do niczego mimo tylu zapłaconych za mnie pieniędzy po dwóch meczach było kompletną bzdurą. Jestem profesjonalistą, któremu zawsze zależy na dobru całego zespołu. Koniec końców przecież wygraliśmy tamto spotkanie i byłem pewien, że w tym dzisiejszym również odniesiemy zwycięstwo. Trudny rywal, ciężki stadion, ale damy radę. Byłem o tym przekonany. Kiedy autokar zaparkował przed obiektem ściągnąłem z uszu słuchawki i podążyłem do wyjścia. Tak, to z pewnością będzie wygrany mecz...

Londyn, 26.08.2018 r. 

 Zmęczony, ale szczęśliwy przekroczyłem próg mieszkania. Tak, jak przewidywałem... Wygraliśmy! Mecz był niezwykle ciężki, mimo tego, że dominowaliśmy na boisku pierwszy gol dla nas padł dopiero w drugiej połowie. Później, po dość kontrowersyjnej sytuacji puściłem gola, ale ostatecznie zwyciężyliśmy 1:2, co bardzo mnie cieszyło. Trzy wygrane mecze. Dziewięć cennych punktów. Uśmiechnąłem się stawiając torbę na podłodze wyłożonej ciemnymi panelami. Postanowiłem nie hałasować i nie budzić Andreii, więc cicho przemieściłem się do kuchni w celu wypicia szklanki wody. Kiedy wszedłem do sypialni zdziwiłem się – była pusta. Zmarszczyłem brwi. Gdzie do cholery jasnej o tej godzinie mogła podziewać się moja dziewczyna? Przecież jeszcze wczoraj zarzekała się, że nikogo tutaj nie zna... Nie wiem, co mnie podkusiło, ale podszedłem do szafy i otworzyłem ją. Kilka jej ubrań zniknęło... Walizka spoczywająca na dnie szafy również. Uciekła ode mnie? Wyprowadziła się bez słowa? Zrezygnowany opadłem na miękki materac. Wtedy w oczy rzuciła mi się karteczka zostawiona na stoliku nocnym. „Musiałam wyjechać na parę dni do Hiszpanii, aby przemyśleć kilka spraw i zastanowić się, co zrobić dalej... Przepraszam, że informuję Cię w taki sposób. Kocham Cię na zawsze, Andrea.” 
Przymknąłem powieki nie wiedząc, co o tym wszystkim myśleć... Sen nadszedł momentalnie. 

Londyn, 27.08.2018 r.

 Przeciągnęłam się leniwie otwierając oczy. Uśmiechnęłam się na widok promieni słonecznych przedzierających się przez fioletowe rolety. Miałam dziś wolne! Wstałam z łóżka, wykonałam poranną toaletę i poszłam do kuchni nastawiając wodę na kawę. Wczorajszy dzień spędziłam z moją szaloną rodzinką. Najpierw wybraliśmy się na długi spacer do najstarszego parku wchodzącego w skład królewskich parków w Londynie – St. James's Park. Nie wiem, dlaczego ale zawsze, gdy przebywałam w tym miejscu urzekał mnie most, z którego można zobaczyć wschodnią stronę Pałacu Buckingham otoczoną drzewami oraz fontannami. Mój kochany Londyn... Pogoda dopisywała, dzieciaki szalały, a ja byłam zajęta rozmową z bratem i bratową oraz podziwianiem widoków oraz innych spacerujących rodzin. Zjedliśmy wspólny obiad w restauracji The Yacht London z pięknym widokiem na London Eye, po czym wróciliśmy do domu idealnie na mecz Chelsea z Newcastle. Zwycięski mecz. Kolejny. Bardzo cieszyłam się z tak dobrej postawy piłkarzy. Oby tak dalej! Na dziś zaplanowałam małe zakupy, a później błogie lenistwo. Kiedy wyszłam z mieszkania na świeże powietrze od razu wpadłam na wysokiego mężczyznę. Nie musiałam podnosić wzroku, aby wiedzieć, kto to.
Cześć, Arrizabalaga – powiedziałam uśmiechając się. – Co cię do mnie sprowadza?
Cześć, Terry – odpowiedział. – Chciałem się z tobą zobaczyć i pogadać tak po prostu... Pomyślałem, że odprowadzę cię do pracy, jeśli nie masz nic przeciwko – Wyjaśnił.
Masz pecha, dziś nie pracuję – zaśmiałam się, a on po chwili dołączył do mnie. – Ale wybieram się na małe zakupy, więc jeśli tylko masz ochotę możesz mi towarzyszyć.
Zakupy spożywcze, czy... – zaczął ze zbolałą miną.
Te drugie – wyszczerzyłam się szeroko widząc jego reakcję. – Jeśli nie chcesz, to nie ma problemu, możemy najpierw się przejść, a później każde pójdzie w swoją stronę – Rozsądnie zaproponowałam taki układ.
Nie, nie... Z chęcią pójdę z tobą, a nuż może ci w czymś doradzę – oznajmił, a ja spojrzałam na niego powątpiewając. – Hej, co tak patrzysz? Nie wierzysz mi?
Wierzę, wierzę! Z chęcią się przekonam! – parsknęłam. Zaśmiewając się głośno z wypowiadanych żartów, mijając wiecznie spieszących się gdzieś ludzi wylądowaliśmy w jednym z centrów handlowych. Wpadłam w wir zakupów, a Kepa cierpliwie chodził za mną doradzając mi w wyborze odpowiednich ciuchów. Zaimponował mi staniem w spokoju przed przebieralniami. Cóż, widocznie miał w tym wprawę... – Co powiesz o tej? – Wyszłam z przebieralni w czarnej bluzce ze sznurowanym dekoltem patrząc na niego niepewnie. Wiem, że być może nie był to najrozsądniejszy pomysł, ale potrzebowałam w swojej garderobie kilku „odważniejszych” bluzek i szczerze powiedziawszy potrzebowałam również fachowej oceny z męskiego punktu widzenia. A to, że tym facetem był akurat Kepa...
Wow – mruknął tylko, gdy mnie zobaczył. – Podoba mi się, naprawdę – Powiedział lustrując moją sylwetkę z góry na dół.
Dziękuję, w takim razie biorę! – oznajmiłam z entuzjazmem. Po zapłaceniu stwierdziłam, że należy mu się nagroda za taką cierpliwość, więc zabrałam go na kawę i ciacho. – To mów, o czym chciałeś ze mną porozmawiać – Rzuciłam upijając łyk z filiżanki.
Hm... Chodzi o Andreę – zaczął. – Wyjechała na kilka dni do Hiszpanii...
Dlaczego? – spytałam nie do końca wiedząc, czy chcę znać odpowiedź.
Napisała, że potrzebuje spokoju, aby przemyśleć kilka spraw... Tak, napisała mi to – dodał spostrzegając moje zdezorientowane spojrzenie.
Spokoju od ciebie? – zdziwiłam się. – Chyba nie rozumiem.
Andrea nadal nie może się przystosować... Nie ma tutaj nikogo znajomego oprócz mnie... Tęskni za domem, za ojczyzną i nie winię jej za to, ale nie podjęła żadnych prób, aby cokolwiek z tym zrobić. Od początku miała problem z przeprowadzką, zresztą sama wiesz... – powiedział nawiązując do naszego pierwszego spotkania.
Tak, to fakt, że nie próbowała nawiązać bliższej znajomości z którąkolwiek z nas, wtedy u Davida... – potwierdziłam. – Wiesz, mogę starać się ją zrozumieć, mi też zapewne byłoby ciężko podjąć taką decyzję, przeprowadzić się i zostawić rodzinę, ale... Czy to aż tak wielkie poświęcenie? Ja dla ukochanego zrobiłabym wszystko i cieszyłabym się możliwością rozpoczęcia wraz z nim, wspólnie, nowego rozdziału w życiu... – Oznajmiłam po namyśle. Kepa jedynie pokiwał głową na znak, że rozumie, co miałam na myśli. Nie dodał jednak nic więcej, więc w milczeniu dokończyliśmy kawę i ciacho. Wziął torby z moimi zakupami i odprowadził mnie pod same drzwi wejściowe.
Dziękuję ci za miło spędzony czas, Rosaline – na pożegnanie pocałował mnie w policzek, co przyjęłam szerokim uśmiechem.
Ja tobie również, Kepa – odwzajemniłam jego miły gest dotykając ustami jego policzka. Pomachałam mu jeszcze, po czym w skowronkach weszłam do mieszkania. Życie jest takie piękne, kiedy spędza się czas z mężczyzną swoich marzeń... Z Kepą. 


***

Witam!

Jest i pierwsza poważna kłótnia, jest i ponowne spotkanie głównych bohaterów ;) Podobało się? :D Mam nadzieję, że tak ;) Mogę zdradzić, że w kolejnym nie zabraknie emocji... ^^


(Wykonane własnoręcznie, kilka lat temu, we wspomnianym St. James's Park ;))

Pozdrawiam ;*

5 komentarzy:

  1. Fochy Andrei są kompletnie bezpodstawne. Dziewczyna doskonale wiedziała, co Kepa będzie robił w Londynie, przecież nie przyjechali tu na wakacje! Swoim zachowaniem przysparza mu jedynie kolejnych zmartwień. Tak jakby oczekiwała, że oleje wyjazdowy mecz dla niej! A przecież w Londynie ma tyle możliwości. Może zwiedzać i odkrywać nowe ciekawe miejsca ... a przy okazji poznawać nowych ludzi, wystarczy być na nich otwartym. Jak Izabel! Ona też jest nowa :P Zresztą, najważniejsze że ma przy sobie Kepę! Najważniejszą osobę w życiu. Czy to jej nie wystarcza? Jeśli byłby dla niej całym światem, to jeden dzień, gdy wyjedzie na mecz, nie robiłby jej różnicy. A tak to się fochnęła i wyjechała, aby "przemyśleć". Jakby nie miała wystarczająco czasu wcześniej, gdy Kepa decydował się na grę w Chelsea.
    A tak to sama prowokuje go do szukania innego towarzystwa. W tym przypadku Rosalie! Znów pytam ... jakim cudem ona wypowiedziała jego nazwisko? O.o Geniusz! Jak Alvarito <3 Boże, facet był aż tak zdesperowany, że wybrał się z nią na zakupy i stał pod przymierzalnią! Punkt dla niego i jego cierpliwości! Nadal jednak nie rozumiem dlaczego Rosalie nie poszła kupić sobie bielizny ... ^^
    A potem Kepa zwierzył się dziewczynie ze swoich problemów, nie zdając sobie sprawy, jakie katusze ona przeżywa. Jednak Rosalie starała się być jak najbardziej obiektywna, chociaż prawdą jest to, co powiedziała."Ja dla ukochanego zrobiłabym wszystko i cieszyłabym się możliwością rozpoczęcia wraz z nim, wspólnie, nowego rozdziału w życiu" o to to! I tyle w tym tamacie ^^
    Ja JUŻ czekam na te emocje *o*

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj, Andrea, Andrea… Nie fajnie i tyle. Po części ją rozumiem. W końcu każdemu trudno jest porzucić dotychczasowe życie i tak po prostu zmienić otoczenie. To nie jest w końcu takie hop, siup. Nowy kraj, nowi znajomi… Zawsze podziwiałam żony sportowców ( i nie tylko), które wyjeżdżają z nimi na drugi koniec kontynentu, porzucając często dobrą pracę i niezależność.
    Tylko, że najczęściej robią to z miłości, a po tym rozdziale czuję, że to, co łączy Andreę i Kepe nie do końca jest prawdziwą miłością. Może bardziej przywiązaniem?
    Na pewno wina leży też po stronie Andrei. Gdyby naprawdę kochała swojego chłopaka, to starałaby się wpasować w otoczenie, a co za tym idzie spróbować się znaleźć nowych znajomych. Jednak na razie jest to dla niej za trudne.
    Na szczęście Kepa zawsze może pogadać z Rosaline. I pomóc jej w wyborze ciuchów :D Co jak co, ale męskie oko zawsze się przyda.
    Kepa i Rose zaczynają się coraz lepiej dogadywać. Ciągnie ich do siebie niesamowicie, rozumieją się doskonale i po prostu wygląda na to, że są sobie pisani. Para idealna i tyle xd
    Tylko, że na razie jedynie Rosaline wie, co czuje. Bo Kepa nadal jest ślepy i głuchy. Ale mam nadzieję, że teraz skoro Andra wyjechała, przemyśli sobie wszystko i dojdzie do wniosku, że Rose to jest ta jedyna. Bo innej opcji nie widzę.
    Ode mnie na dzisiaj to tyle. Dużo weny życzę i z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam
    Violin

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale Andrea odwaliła cyrk XD Wyskoczyła z tą kłótnią, jak Filip z konopi i chociaż jej kwestie były dosyć żałosne, to mnie to cieszy. Musieli się w końcu pokłócić, bo nie mogli stwarzać z Kepą idealnej pary, coś musiało się popsuć, żeby mogła wkroczyć Rose heheh. Wydaje mi się, że wyjazd Andrei własnie stworzył ku temu ogromną szansę, bo co zrobił Kepa?
    Otóż nie przejął się za bardzo i pobiegł do Rose. Musiał ją wyjątkowo polubić i traktuje ją jak przyjaciółkę skoro tak bez problemu się jej zwierzył z kłopotów w związku.
    Uważam, że Rose dobrze mu odpowiedziała, bo wspólna miłość polega na pokonywaniu trudności. Wiadomo, że partnerka sportowca nie ma łatwo, bo musi dostosowywać się do kariery swojego ukochanego, ale cóż, jak go kocha to da radę, a Andrea na razie wyszła na aspołeczną XD to tylko i wyłącznie jej wina, że nie umiała znaleźć sobie znajomych
    Rose powinna wykorzystać szansę daną przez los, chociaż wydaje mi się, że już zaczęła działać. Nie przeszkadzało jaj paradowanie w różnych ciuszkach przed Kepą i w sumie nawet było jej to na rękę :D Taki doradca w zakupach, to skarb, a w sumie to dziwne, bo faceci z reguły nie lubią TAKICH zakupów :P
    Weny,
    N

    OdpowiedzUsuń
  4. Moim zdaniem Andrea stanowczo przesadza...i w niektórych kwestiach sama jest sobie winna. Choćby w tym, że w Londynie czuje się osamotniona. To wcale nie musiałoby tak wyglądać, gdyby wykazała odrobinę dobrych chęci. Mogła przecież nawiązać jakiś kontakt z dziewczynami na tej imprezie u Davida. Zwłaszcza, że nie była jedyną nową, która dołącza do tego grona. Ona jednak wolała stroić fochy i stronić od wszystkich.
    O ile można zrozumieć jej tęsknotę za domem, rodziną, czy przyjaciółmi. O tyle jej wyrzutów i obrażania się na Kepę już niestety nie.
    W końcu wiążąc się z piłkarzem, Andrea powinna liczyć się z tym, że prędzej czy później on najprawdopodobniej zmieni klub i będą musieli się przeprowadzić. Jemu także na pewno nie jest łatwo. Tak samo, jak ona znalazł się w zupełnie innym otoczeniu, kraju, itd. Dziewczyna sama wiedziała, na co się pisze.
    To kolejny dowód na to, że miłość tej pary wcale nie jest taka głęboką i niezachwiana, jak dotychczas myśleli. Popadają w coraz większy kryzys i kto wie, jak to się ostatecznie potoczy. Na pewno powrót Andrei z Hiszpanii powinien coś rozjaśnić.
    Kepa na szczęście może liczyć na Rosaline, która zawsze jest gotowa wysłuchać i służy dobrą radą. Ta dwójka świetnie się rozumie i widać, że mogą rozmawiać ze sobą o wszystkim bez żadnych przeszkód.
    Wybrali się nawet na zakupy. 😁 Czym Kepa ogromnie zaplusował. W końcu nie każdy potrafiłby z taką cierpliwością wyczekiwać przed przymierzalniami i jeszcze doradzać w kwestii ubrań.
    Swoją drogą Rosaline trochę zaszalała. Ta bluzka na pewno zrobiła na Kepie na wrażenie...
    Ich pożegnanie było dla mnie strasznie urocze. A Rose po tym wspólnie spędzonym czasie przepadła do reszty.
    Strasznie jestem ciekawa, co bedzie dalej. Dlatego zaczynam wyczekiwać kolejnego rozdziału. Zwłaszcza, że, czekają nas jakieś spore emocje. 😊

    OdpowiedzUsuń
  5. Złość Andrei według mnie jest bezsensu. Przecież ona wiedziała na co się decyduje. Wiedziała kim jest jej chłopak i jak to wszystko będzie wyglądać. Do tego, na imprezie mogła chociaż spróbować się z kimś zaprzyjaźnić. Ale nie, ona wolała stroić fochy i łazić w kółko za Kepą. A teraz ma problem bo jest tutaj taka biedna samotna.
    Ja mam taką prośbę, niech ona jeszcze trochę mocniej się pofocha , to może Kepa w końcu przejrzy na oczy i ją zostawi :D
    Takie moje malutkie życzenie ;)
    Dla Kepy dziś wyrazy uznania ;) Chłopak poszedł z Rose na zakupy. Czekał cierpliwie i nie marudził. No po prostu chłopak ideał. Gdzie znaleźć takiego który nie popędza dziewczyny w sklepie ? ;)
    Kepa i Rose coraz lepiej się dogadują , szkoda tylko że on nie widzi jaki jest dla niej ważny. No cóż ale to facet, trochę czasu musi mu to zająć :D
    Pozdrawiam i z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział i większe pretensje Andrei :D Albo wiesz co, zostaw ją na trochę dłużej w tej Hiszpanii :D Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń