poniedziałek, 10 września 2018

Jedenasty

Londyn, Stamford Bridge, 15.09.2018 r.

 Po dwóch tygodniach przerwy piłkarze powrócili do zmagań ligowych. Nareszcie! Mecz pomiędzy Chelsea a Cardiff City miał się za chwilę rozpocząć. John spełnił swoją obietnicę sprzed tygodnia i teraz siedział obok mnie wraz z Toni i bliźniakami, co jakiś czas machając kibicom. Uśmiechałam się szeroko na ten widok, bowiem wiedziałam, ile znaczą dla niego takie chwile. Parę minut przed pierwszym gwizdkiem sędziego spostrzegłam kierujące się w naszą stronę Izabel oraz Natachę z trzema łobuziakami. Po przywitaniu oraz wymienieniu serdecznych uśmiechów poczułam, jak Samy wdrapuje mi się na kolana. Pocałowałam go w policzek, co natychmiast dostrzegła pozostała dwójka również domagając się należytych pieszczot. Ze śmiechem spełniłam ich żądania, po czym ruchem głowy wskazałam na murawę, gdzie sędzia właśnie rozpoczął spotkanie. Niebiescy od pierwszej minuty dłużej utrzymywali się przy piłce i mieli kilka okazji do objęcia prowadzenia, jednak piłka za każdym razem lądowała poza światłem bramki. W podświadomości czułam, że wygramy kolejny mecz i cierpliwie czekałam, aż piłkarze dojdą do tego samego wniosku. Opłaciło się. W trzydziestej minucie piłkę do bramki wpakował Pedro. Kibice wrzasnęli z uciechy oraz nagrodzili go gromkimi brawami. Samy podskakiwał na moich kolanach wskazując paluszkiem na Edena, co zaowocowało tym, że parę sekund później Niebiescy prowadzili już 2:0! Taki wynik utrzymał się do końca pierwszej połowy. W ciągu piętnastu minut przerwy Summer Rose i Georgie zajęli się małymi Hazardami, a John zszedł do szatni. Zajęłam się rozmową z Izabel i bratową, kiedy zauważyłam zbliżającą się Andreę. Uśmiechnęła się do mnie, co odwzajemniłam. Usiadła obok witając się z moimi towarzyszkami. Nie miałam zielonego pojęcia, czy Kepa ogarnął już to, co miał ogarnąć, bo ostatnio nie mieliśmy za bardzo czasu, żeby się ze sobą skontaktować. Po kolejnym meczu Nations League od razu powrócił do treningów, a ja byłam zawalona pracą w kwiaciarni. Miałam jednak nadzieję, że niedługo faktycznie rozwiąże tę sprawę. Albo w tę albo we w tę. Nim się zorientowałam piłkarze wyszli na murawę gotowi na drugą połowę. Kilka sekund po gwizdku sędziego prowadziliśmy już 3:0 za sprawą Jorginho. Stadion eksplodował z radości, dzieciaki piszczały, jak szalone, a ja wymieniłam uśmiechy z resztą moich towarzyszy. Jednak pod koniec spotkania Niebiescy zaczęli się rozluźniać, co było cholernym błędem z ich strony, bo w rywali wstąpił nagły duch walki. Przerażona patrzyłam, jak w odstępie niecałych pięciu minut straciliśmy dwie bramki. Andrea zaklęła pod nosem patrząc na Kepę wyciągającego piłkę z siatki. Sama zdruzgotana spojrzałam w jego stronę. Krzyczał coś, gestykulował rękoma przekazując informacje kolegom, a ja modliłam się o jak najszybszy koniec tego spotkania. Moje modły zostały wysłuchane. Ostatecznie Niebiescy wygrali 3-2, co przyjęłam z wielką ulgą. Pięć wygranych z rzędu. Piętnaście punktów na koncie. Idealnie! Udaliśmy się do tunelu, aby poczekać na Edena i Mateo oraz oczywiście na mojego braciszka, który nie odmówił sobie ponownego zejścia do szatni chłopaków. Zostałby trenerem i byłby święty spokój! Podzieliłam się swoim spostrzeżeniem z bratową, która w pełni poparła moje zdanie.
Czas spędzony w oczekiwaniu na wyjście piłkarzy z szatni o dziwo minął bardzo szybko. Jednak Johna nadal nigdzie nie było widać. Parsknęłam śmiechem widząc zniecierpliwioną Toni, ale mój dobry nastrój, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki prysł w jednej sekundzie. Zamrugałam kilkakrotnie powiekami, aby pozbyć się niechcianych łez na widok Andreii całującej swojego chłopaka. Przełknęłam głośno ślinę odwracając głowę w drugą stronę. Poczułam chorą zazdrość i pieprzoną złość. Toni delikatnie ścisnęła moje ramię chcąc dodać mi otuchy. W co on pogrywał do cholery jasnej? Poczułam, jak ktoś kurczowo łapie moją dłoń w swoją. Spojrzałam w dół dostrzegając najmłodszego synka Edena, który z zakłopotaniem drapał się po główce.
Co się stało, kochanie? – spytałam kucając przed nim.
Dlaczego wujek Kepa całuje się z jakąś obcą panią? – mruknął, a jego głos zaczął niebezpiecznie drżeć. – Dlaczego nie całuje się z tobą?
Kochanie... – szepnęłam tak, aby nikt nie usłyszał naszej wymiany zdań. – Wujek Kepa jest w związku z tą panią – Wyjaśniłam mu cierpliwie połykając łzy.
Ale... Ale ja myślałem, że skoro razem się nami opiekowaliście to... – zaczął nieśmiało, a ja przytuliłam go do siebie mocno. – To, że jesteście ze sobą – Dodał zdezorientowany.
Skarbie, to tak nie działa – zaśmiałam się dając mu buziaka w policzek.
Szkoda – jęknął niepocieszony i pobiegł do Edena, który szybko wziął go na ręce. Pożegnałam się z ich całą rodzinką, po czym rozejrzałam się po tunelu. Większość piłkarzy już poszła, w tym Kepa z Andreą. Kiedy John w końcu wyszedł z szatni odetchnęłam z ulgą. David zajmował bliźniaków rozmową oraz wygłupami, a Toni niecierpliwie machała w kierunku męża. Znalazłszy się na świeżym powietrzu wzięłam kilka głębokich wdechów, aby się uspokoić. Nie pomogło. Pod pretekstem złego samopoczucia szybko pożegnałam się z rodziną oraz Davidem i czym prędzej ruszyłam w stronę mojego mieszkania. Byłam wściekła i marzyłam jedynie o kilkunastu lampkach wina, aby ukoić skołatane nerwy. Niech cię jasny szlag, Arrizabalaga!

Londyn, 15.09.2018 r.

 Opróżniałam właśnie pierwszą butelkę białego wina uparcie ignorując mój dzwoniący telefon. Potrzebowałam odskoczni od wszystkiego. Chciałam się zrelaksować i zapomnieć o Kepie, a ten irytujący dźwięk w niczym mi nie pomagał. W końcu go wyłączyłam, nie patrząc, kto próbował się ze mną skontaktować. Nareszcie... Cisza, spokój i lekkie wirowanie w głowie. Niestety mój błogi stan szybko został zakłócony przez głośne dobijanie się do drzwi. Klnąc pod nosem wlałam resztkę wina do kieliszka i powłócząc nogami poszłam otworzyć intruzowi drzwi. Zamrugałam powiekami, ale obraz po ich otworzeniu pozostał taki sam.
Patrzcie państwo... Kogo my tu mamy! – zawołałam głośno. – Pan Kepa Arrizabalaga we własnej skromnej osobie! – Wpuściłam go do środka zatrzaskując za nim drzwi.
Rosaline... – westchnął wchodząc do salonu. – Jesteś pijana? – Spytał patrząc na mnie uważnie.
Nie wiem... A wydaje ci się, że jestem? – zachichotałam cicho. – Po co tu przyszedłeś?
Porozmawiać... Ale skoro jesteś w takim stanie to nie wiem, czy to jest dobry pomysł – powiedział.
Dlaczego? Każdy moment jest dobry na poważną rozmowę! – stwierdziłam z przekonaniem. – Skoro już się tu pofatygowałeś to mów, o co chodzi!
Rosaline...
Wiem, jak się nazywam, więc nie musisz w kółko powtarzać mojego imienia... – parsknęłam opróżniając kieliszek. – Ach, gdzie są moje maniery... Nalać ci? – Zapytałam wchodząc do kuchni i sprawnie otwierając drugą butelkę.
Nie, dziękuję...
Twoja strata! Wiesz, jak wspaniale rozmawia się przy kieliszku wina? – wybełkotałam patrząc na niego uważnie.
Nie powinnaś więcej pić... – zaczął obserwując mój stan. – Chyba dziś się nie dogadamy – Rzekł i ruszył w kierunku drzwi.
Nie będziesz mi mówił, co mam robić! – fuknęłam idąc za nim. – Ale proszę bardzo, jak chcesz to sobie idź... Andrea na pewno czeka, aby po raz kolejny wepchnąć ci język do gardła! – Wybuchłam. Czułam wzbierającą się we mnie złość.
Właśnie o tym chciałem porozmawiać... Przepraszam cię, że byłaś tego świadkiem – powiedział.
Nie musisz mnie za to przepraszać... Przecież to w końcu robią pary, prawda? Całują się! – czknęłam walcząc z pojawiającymi się łzami.
Rose, chcę to ogarnąć...
Och, słyszę to od tygodnia! Nie chcesz tego ogarniać, wiem o tym! Wygodnie ci z tym, że masz mnie i ją i kompletnie nie liczysz się z naszymi uczuciami! – krzyknęłam. – Za kogo ty się uważasz, co?! Flirtujesz ze mną, całujesz mnie, później mówisz, że to był błąd spowodowany alkoholem, dalej jesteś z Andreą rozbudzając we mnie uczucia, później o mało, co nie lądujemy razem w łóżku, a ty, ty....! – Wydzierałam się rozlewając wino. Byłam w kompletnej rozsypce.
A ja co?! – podjął walkę. – Myślisz, że dobrze się z tym wszystkim czuję?! Odkąd cię poznałem pogubiłem się we własnych uczuciach i w życiu!
Och... W takim razie przepraszam bardzo, panie Arrizabalaga! – zironizowałam. – Nie chciałam wprowadzać zamętu w twoim poukładanym życiu!
Rosaline, proszę cię... Uspokój się... Nie dojdziemy dziś do żadnego porozumienia – szepnął.
Ta sprawa jest bardzo prosta do rozwiązania... Zastanów się, kogo naprawdę chcesz, do cholery! I nie rań mnie więcej ty przeklęty dupku i marny nie nadający się do niczego bramkarzyku! – wrzasnęłam. Sekundę później już żałowałam wypowiedzianych przeze mnie słów. – Kepa, to nie tak... – Zaczęłam, ale urażony jedynie pokręcił głową dając mi do zrozumienia, że nie chce mnie słuchać.
Nie mam ochoty przebywać z tobą w jednym pomieszczeniu – oznajmił kierując się do wyjścia. – Jak wytrzeźwiejesz i ochłoniesz to porozmawiamy... – Powiedział wychodząc i zostawiając mnie z kompletną pustką. Wściekła na samą siebie rzuciłam kieliszkiem o ścianę, po której się zsunęłam. Ukryłam twarz w dłoniach i zaczęłam głośno płakać. Co ja zrobiłam?!

 Zanim wróciłem do mieszkania kilkakrotnie objechałem okolicę, aby pozbyć się negatywnych emocji. Próbowałem zdusić w sobie złość na Rosaline, bo byłem świadom tego, że mówiła to wszystko pod wpływem procentów, jednak, być może nieświadomie uderzyła w mój czuły punkt. Wiedziałem, co czekało mnie po powrocie do mieszkania. Chciałem to dziś powiedzieć Rosaline, ale nie zrobiłem tego widząc jej stan. Podjąłem decyzję już jakiś czas temu, ale zwlekałem z powiedzeniem tego Andreii. Zdawałem sobie sprawę, że nie przyjmie tego dobrze... Zresztą nie miałem prawa, by się temu dziwić. Z ciężkim sercem wszedłem do mieszkania zastając moją dziewczynę w salonie.
Cześć... – powiedziałem, a ona odłożyła na bok czytaną książkę. – Możemy porozmawiać? – Spytałem niepewnie siadając obok niej.
Jasne – uśmiechnęła się. – O czym?
Andrea... – zaczęłam. – To nie będzie łatwa ani przyjemna rozmowa – Zaznaczyłem. Spojrzała na mnie zdezorientowana, ale kiwnęła głową, bym mówił dalej. – Wiele ostatnio myślałem nad naszym związkiem, nad naszymi bezsensownymi kłótniami, pretensjami o wszystko... Ta przeprowadzka zmieniła o wiele więcej, niż sądziłem. Wiem, że jesteśmy ze sobą bardzo długo, wiem, że w przeszłości spędziliśmy godziny na planowaniu przyszłości, wybieraniu imion dla naszych dzieci, ale czuję... Czuję, że teraz jesteśmy ze sobą z przyzwyczajenia, a nie z miłości... – Wyrzuciłem z siebie obserwując jej reakcję.
Ale... Kepa, do czego zmierzasz? – zapytała pełna obaw. – O jakim przyzwyczajeniu mówisz? O jaki brak miłości ci chodzi? Przecież... Przecież ja cię kocham – Powiedziała zagryzając wargę. – Ty... Ty mnie nie? – Wyjąkała.
Nie wiem – spuściłem głowę. Do cholery jasnej, co jest ze mną nie tak? – Wciąż żywię do ciebie uczucia, ale... Nie wiem, czy cię kocham – Wyznałem.
Słucham?! – zerwała się na równe nogi. – Zwariowałeś?! Kepa, do ciężkiej cholery! Zrezygnowałam dla ciebie z własnego życia, przeprowadziłam się z tobą do Anglii, aby być blisko ciebie, aby cię wspierać... Zostawiłam pracę, rodzinę, przyjaciół... Poświęciłam dla ciebie wszystko, a teraz ty mówisz mi, że nie wiesz, czy mnie kochasz?! W co ty pogrywasz?
Andrea, ja...
Wiem, że postąpiłam źle wyjeżdżając do Hiszpanii! Wiem, że zachowałam się niedojrzale, żałuję tego i gdybym mogła to cofnęłabym czas, ale... Zrozumiałam swój błąd, przeprosiłam cię! Chcę z tobą być! Może wciąż jesteś na mnie wściekły i dlatego wygadujesz takie bzdury? – mówiła patrząc na mnie błagalnie. Czułem się okropnie. Wcześniej doprowadziłem do płaczu Rosaline, teraz ją... Ale nie było innego wyjścia z tej sytuacji. Musiałem z nią zerwać. Nie mogłem jej dłużej oszukiwać. Zakochałem się w Rosaline... Pora spojrzeć prawdzie w oczy.
Andrea to nie tak... Kiedy przyjechaliśmy do Londynu wszystko było w porządku! Jednak później...
Co później?! – krzyknęła przez łzy. – O, Boże! – Zasłoniła usta dłonią, gdy dotarło do niej to, co chciałem powiedzieć. – Poznałeś jakąś inną kobietę? – Wyjąkała bezwładnie opadając na kanapę.
Tak – przyznałem. – Zakochałem się w innej kobiecie – Powiedziałem zgodnie z prawdą. Patrzyła na mnie tak, jakby nie wierzyła w żadne słowo, które wypowiedziałem. Na przemian otwierała i zamykała usta, ale nie wydobył się z nich żaden dźwięk. – Przepraszam – Wyszeptałem czując, jak opuszczają mnie wszystkie siły.
Przepraszasz mnie... – wycedziła przez zaciśnięte zęby, po czym mnie spoliczkowała. – Nie kochasz mnie, mówisz, że zakochałaś się w innej i mnie przepraszasz? Myślałam, że jesteś inny! Że coś dla ciebie znaczę... Że naprawdę chcesz stworzyć ze mną rodzinę... Czy to wszystko było ohydnym kłamstwem?
Nie, Andrea... Byliśmy razem szczęśliwi, naprawdę cię kochałem, ale... Zakochałem się w innej i nie chcę cię dłużej oszukiwać – Oznajmiłem. – Nie zasługujesz na to... Przepraszam, naprawdę cię przepraszam, że zrezygnowałaś dla mnie z dotychczasowego życia, ale...
Nic już nie mów, proszę – warknęła. – Może rano spojrzysz na tę sprawę z dystansu... Może okaże się, że to tylko zwykły koszmar... – Powiedziała wchodząc do sypialni. Westchnąłem ciężko chodząc po mieszkaniu. Chciałem do niej wejść, zrobić cokolwiek, ale zamiast tego udałem się do pokoju gościnnego i rzuciłem się na łóżko. Modliłem się o szybki sen. Ten dzień nie mógł skończyć się gorzej...

 Płakałam leżąc skulona na łóżku. Zraniłam go swoimi słowami, wiedziałam to. Widziałam ból w jego oczach, gdy uderzyłam w ten czuły punkt. On również mnie ranił swoim niezdecydowaniem, ale nie miałam prawa mówić mu tych okropnych rzeczy. Zapewne mnie przekreślił, zapewne nie będzie chciał już utrzymywać ze mną kontaktu... Byłam pijana i kompletnie straciłam zdolność racjonalnego myślenia. Dlaczego miłość boli tak bardzo? Dlaczego on wychodząc ode mnie wrócił do mieszkania, które dzielił z Andreą? Byłam taka żałosna... Pogrążyłam się w swoim smutku i beznadziejnym uczuciu, które pochłaniało moje siły, a on... Wrócił do Andreii. Mógł szukać pocieszenia w jej objęciach, w jej ustach, w niej całej. Był z nią, a nie ze mną. Kochał ją, a nie mnie. Taka była bolesna prawda, z którą musiałam się zmierzyć dla własnego dobra. On nie należy do mnie. Nigdy do mnie nie należał...


***

Witam!

Jak widzicie Kepa w końcu poszedł po rozum do głowy zrywając z Andreą... Jednocześnie zranił obydwie dziewczyny... Sprawy się troszeczkę pokomplikowały ^^

Jak myślicie, co będzie dalej haha? :D


Pozdrawiam ;*

6 komentarzy:

  1. Tak, tak ... mogłyby już wrócić rozgrywki ligowe, bo trochę mi brakuje tych wszystkich emocji ^^
    Samy <3 Kochane maleństwo zauważyło, że coś jest nie tak, a wyrośnięty cioł baskijki, dalej nie ogarnia co się wokół niego dzieje! I nie dość, że rani swoim zachowaniem dwie niewinne dziewczyny, to jeszcze mały chłopiec poczuł smutek z tego powodu. A było porozmawiać z Saulito hahaha.
    Źle się za to wszystko zabrał. Po powrocie do Londynu powinien od razu porozmawiać z Andreą. Musiał doskonale sobie zdawać sprawę z tego, że Rosalie będzie na meczu i zobaczy jego dziewczynę. Oraz doda dwa do dwóch! Więc po co było do gadanie o ogarnięciu całej sytuacji, skoro od razu się za to nie wziął. Dopiero potem powinien do niej przyjść, gdy wszystko zostanie załatwione. I miał za swoje bo przywitała go pijana z rozpaczy Rosalie, która powiedziała kilka słów prawdy. A potem podświadomie chciała go zranić i wbrew sobie to zrobiła. No i emocje wzięły górę ^^ do tego procenty i tadam! Pierwsza awantura za nimi ^^
    Dopiero to pchnęło go do działania. Nieszczególnie dziwię się Hiszpance, że tak zareagowała. Taka prawda, że wszystko dla niego rzuciła. Owszem, sama nie była bez winy, ale chciała jako tako to naprawić ... tyle, że trochę za późno. Jenak sądzę że nawet bez względu na jej początkowe fochy, Kepa zakochałby się w Rosalie. I skończyłoby się to tak, jak się skończyło. Na dodatek prawda o drugiej kobiecie musiała bardzo zranić Andreę. Nie chcę sobie nawet wyobrażać jak zareaguje gdy dowie się że jest nią Rosalie!
    No i się skomplikowało, bo niby wyjaśnił, ale narobił jeszcze większego zamieszania. Pozostaje pytanie ... co teraz? ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Zrobiło się tu trochę wybuchowo... Ale mam nadzieję, że w nie dalekiej przyszłości,
    taki obrót sprawy przyniesie pozytywny skutek.
    Rosaline po raz kolejny, musiała się zmagać z przykrymi konsekwencjami swojego uczucia. Zamiast cieszyć się z meczu i wygranej ukochanej drużyny, to najpierw musiała znosić obecność Andrei, która chyba wyraźnie obrała ją sobie, jako nową koleżankę. A następnie przyglądać się, jak Kepa całuje się ze swoją dziewczyną... To musiało ją naprawdę zaboleć.
    Zwłaszcza, że nawet Sam zauważył, że między jego ciocią a wujkiem jest coś więcej niż tylko zwykła relacja oparta na znajomości. Dostrzegli to już prawie wszyscy, poza głównym zainteresowanym. No i po co były te obietnice Kepy, że wszystko ogarnie? Jak nadal wszystko zostało po staremu?
    Z rozpaczy Rose postanowiła utopić swoje smutki w alkoholu. Przez co powiedziała o parę słów za dużo... Których zaczęła od razu żałować.
    Kepa na pewno poczuł się zraniony, gdy dziewczyna trafiła w jego czuły punkt, dotyczący jego umiejętności piłkarskich i przydatności na boisku.
    Ogólnie cała ich rozmowa, miała bardzo negatywny przebieg. Ale, czy można się dziwić Rose? Ona już po prostu nie wytrzymała. Piłkarz się w końcu dograł za to swoje wieczne niezdecydowanie.
    Wydaje mi się, że Kepie przydał się taki wstrząs. Nareszcie podjął jakąś decyzję. Postanowił zakończyć związek z Andreą i przyznać się jej, że kocha inną. To musiał być dla dziewczyny prawdziwy szok.
    Mimo że chciałam tego rozstania, bo już od dawna ten związek nie miał dla mnie sensu. Tak teraz, naprawdę współczuję Andrei. Dziewczyna chyba naprawdę zaczynała rozumieć swoje błędy i chciała walczyć o ratowanie tego uczucia. Jednak było już na to za późno. W sercu Kepy jest teraz miejsce tylko dla Rosaline.
    Życzę jednak Andrei szczęścia. I mam nadzieję, że ułoży sobie wkrótce życie. Obawiam się tylko jej reakcji, gdy pozna tożsamość dziewczyny, dla której Kepa stracił głowę. Może się wtedy zrobić bardzo nieprzyjemnie.
    Liczę także, że Rosaline i Kepa wkrótce się pogodzą i przeproszą. Bo obydwoje mają za co. Po czym przeprowadzą ze sobą normalną i szczerą rozmowę bez żadnych wykrętów.
    Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział. Nie mogąc się doczekać rozwoju sytuacji między tą dwójką.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ojoj, co tu się porobiło? Przyznam, że nie spodziewałam się takiego rozwiązania całej sytuacji. Liczyłam, że może chociaż jednak osoba wyjdzie w tym wszystkim na plus.
    A tak to Kepa stracił i Andreę, i Rosaline. Tak naprawdę to trochę ze swojej winy. Może gdyby wcześniej porozmawiał z swoją chyba już byłą dziewczyną, to udałoby mu się chociaż utrzymać przy sobie Rose. A tak, to ona widziała co widziała, a pod wpływem alkoholu nie była wstanie logicznie myśleć.
    Oczywiście Rosaline nie jest bez winy. Okej, rozumiem wpływ procentów na organizm, ale mimo wszystko mogłaby pomyśleć trzy razy za nim coś powie. Bo tak to uderzyła w niewątpliwie czuły punkt Kepy. A dokładniej czuły punkt chyba większości sportowców. I to jeszcze usłyszeć takie słowa od ukochanej osoby… Nie fajnie.
    Najbardziej w tym całym zamieszaniu żal mi Andrei. Bo ona tak naprawdę nie zrobiła nic złego. Przecież każdy potrzebuje czasu by przemyśleć pewne rzeczy. Porzuciła swoje dotychczasowe życie, by wyjechać z ukochanym do Londynu, a teraz dowiaduje się, że ten zakochał się w jakiejś innej kobiecie. Nic dziwnego, że nie chce w to uwierzyć, że na razie jest to dla niej tylko jakiś okropny koszmar.
    Nie wiem dlaczego, ale strasznie boję się momentu, w którym Andrea dowie się, że nową miłością Kepy jest Rosaline. A przecież wydawało się, że te dwie mogą się zaprzyjaźnić. To na pewno nie będzie przyjemne spotkanie.
    Kepa musi teraz wszystko sobie poukładać i ogarnąć. Porozmawiać poważnie z obydwoma dziewczynami, szczerze opowiedzieć o swoich uczuciach. I po prostu postarać się jakoś to wszystko wyjaśnić.
    Z weselszych wątków, to jak zwykle rozwaliły mnie dzieci. Eden Junior skradł moje serce, a jego rozmowa z Rosaline była tak urocza, że aż się rozpłynęłam.
    Ode mnie to tyle. Dużo weny życzę i z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam
    Violin

    OdpowiedzUsuń
  4. Kepa aleś narobił zamieszania. Nazwalabym go nawet mistrzem zamętu 😂
    Współczuję Rose widoku, jak jej obiekt uczuć całuje się z kimś innym. To musiało być straszne i bolesne...Zwłaszcza jak maly Eden zadał takie słodkie pytanie, które jednocześnie było wielkim ciosem, a na zraniona kobietę jest tylko jedno lekarstwo...wino! Wino którego w pewnym momencie było za dużo. Procenty dodały odwagi na wypowiedzenie ważnych słów. Niestety spowodowały też dopuszczenie hamulców i wyjście słów, które nie powinny zostać wypowiedziane.
    Nie wiem, co bym zrobiła na miejscu kępy, po usłyszeniu takiego pocisku, trafiajacego w samo sedno. Na pewno osoba, która tak mnie urazila nie miałaby łatwo. Ale czy tutaj tak będzie? Skoro chłopak sam się przyznał że zakochał się w Rosalie? Zerwał nawet z dziewczyna, napisalabum w końcu, ale teraz szkoda mi Andrei. Faktycznie poświęciła dla tej miłości życie i teraz będzie poszkodowana, szczególnie jak dowie się, że jej pierwsza koleżanka która poznała w Anglii, to osoba która zabrała jej milosc 😕
    Ciekawe czy brak przeszkody w postaci dziewczyny spowoduje rozwój relacji Kepy i Rose 😐 z nimi to różnie bywa i są tacy jacyś nieuchwytni haha
    Weny,
    N

    OdpowiedzUsuń
  5. Rany, przez swój talent do komplikowania wszystkiego mam tyle różnych wersji wydarzeń na dalsze rozdziały, ze aż mi głupio, ze niektóre są tak nierealne, hahaha.
    Hmm, dobrze ze Kępa zerwał z Andrea, bo choć zachowywała się trochę irracjonalnie i była strasznie porywcza, a co za tym idzie roztrzepana, jest nic jej po prostu strasznie żal. Z doświadczenia wiem jak się musi teraz czuć i nie zdziwiłabym się, jakby skutecznie próbowała psuć sielankę Kepy z Rosaline, która nam, mam nadzieje ze wcale nie aż tak prędko, zapewne zafundujesz.
    Ale wcale się Rosaline nie dziwie. Jak można się nie zakochać w przystojnym Hiszpanie, do tego piłkarzu, rzucającym się w druga stronę na bramce by małe szkraby mogły wbić gola. To widok tak uroczy, ze po prostu nie da się nie rozczulic!
    No i, do jasnej cholerki, jest tez Eden. Eden prawie w takiej wersji, w jakiej go sobie zawsze wyobrażałam. Brakuje Thorgana do kolekcji i byłabym po prostu w niebie!
    Pozdrawiam, życzę weny i czekam na kolejne rozdziały!;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Jestem z małym poślizgiem , ale w końcu jestem ;) Ostatnio cierpię na jakiś brak czasu ;)
    Ale się namieszało. Nie spodziewałam się aż tylu komplikacji w jednym rozdziale.
    Żal mi Rose, że musiała oglądać jak jej ukochany całuje Andreę. Ale w końcu wtedy to ona była jeszcze jego dziewczyną. No cóż przykre, ale prawdziwe.
    Swoje smutki i żale dziewczyna postanowiła utopić w alkoholu. Powiem szczerze, że niezbyt dobrze jej to wyszło. Kepie nieźle się oberwało, gdy ją odwiedził. Rose trafiła bezbłędnie w jego czuły punkt. Zapewne poczuł się strasznie urażony. I nie ma mu się co dziwić.
    No i zerwał w końcu z Andreą. Cieszy mnie to ogromnie. Choć żal mi Andrei. Może ma te swoje fochy i się wywyższa. Ale jednak poświęciła dla niego całe swoje życie. Wyjechała z nim do Anglii. I co dostaje w zamian? Jej ukochany natychmiast zakochuje się w innej. No niestety na miłość nie ma rady .
    Jestem ciekawa jak to teraz będzie? Czy Kepa porozmawia na spokojnie z Rose? Przeproszą się oboje ? I będą już razem szczęśliwi ? Czy jednak nie? I jak na ich przyszły związek zareaguje Andrea. W końcu Rose byłą pierwszą osobą przed którą ona się otworzyła. No i co zrobi John jak się dowie o miłości swojej młodszej siostrzyczki?
    Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń