piątek, 23 listopada 2018

Dwudziesty siódmy

Azerbejdżan, Baku, 29.05.2019 r.

 Stadion Olimpijski w Baku. Finał Ligi Europy 2019. Chelsea kontra Barcelona. W towarzystwie Izabel z nerwami napiętymi do granic możliwości obserwowałam grę Niebieskich oraz z niepokojem patrzyłam na wynik spotkania. Chłopcy z Londynu przegrywali jedną bramką, a do końca pozostało zaledwie dwadzieścia pięć minut! Wiedziałam, że wygrywając Mistrzostwo Anglii zapewnili sobie awans do Ligi Mistrzów, ale odniesienie zwycięstwa w tym finale było dla nich szalenie ważne. Dla mnie i Izabel również. Natacha oraz Adriana zrezygnowały z wyjazdu do Azji, ale nie dziwiłam się im. Opieka na dziećmi robiła swoje. Teraz z pewnością oglądały ten mecz w telewizji obgryzając paznokcie. Skupiałam uwagę na grze, co jakiś czas zerkając w kierunku bramki Kepy. Spisywał się dziś znakomicie, jednak przy golu strzelonym przez przeciwnika nie miał szans. Sezon temu Barcelona wyeliminowała Chelsea z Ligi Mistrzów, więc miałam nadzieję na małą zemstę. Zresztą odpadnięcie zespołu z Katalonii z tej elitarnej rozgrywki napawało mnie satysfakcją i z wielką radością chciałam celebrować ich dzisiejszą porażkę. Dziesięć minut przed końcem meczu sympatycy Chelsea na czele ze mną i Izabel wrzasnęli z radości, gdy piłkę do bramki wpakował Eden. Był remis. Jeszcze tylko jeden gol… Piłkarze Barcelony zaczęli faulować coraz bardziej. Wrzeszczałam ile sił w płucach, aby przekrzyczeć kibiców Katalończyków, co jednak nie było łatwym zadaniem. Do ich uciszenia przydałoby się jedno celne trafienie. Parę sekund przed końcem spotkania sędzia podyktował Chelsea rzut rożny. Zacisnęłam mocno kciuki, gdy piłka podana przez Williana trafiła prosto pod nogi Mateo. Ten nie wahając ani chwili idealnie trafił do bramki Stegena dając Niebieskim prowadzenie oraz zwycięstwo w finale! Wpadłam w ramiona Izabel wariując ze szczęścia. Widziałam dumę malującą się na jej twarzy, co absolutnie mnie nie dziwiło. W końcu jej mąż strzelił gola na wagę zwycięstwa! Na boisku Niebiescy gratulowali piłkarzom Barcelony, jednak później zaczęli po sobie skakać świętując wygraną. Radość, jaką właśnie odczuwałam była nie do opisania. Kiedy puchar za zwycięstwo w finale powędrował w ręce Azpiego nawet nie próbowałam ukryć łez. Byłam z nich dumna. Podołali pokonując faworyzowanych od samego początku Katalończyków. Kilka chwil później udałam się
z Izabel oraz innymi partnerkami piłkarzy na murawę. Nie oglądając się za siebie wpadłam wprost w ramiona narzeczonego.
Gratuluję, kochanie! – pisnęłam i pocałowałam go w usta. – Jestem z ciebie cholernie dumna! – Krzyknęłam przytulając się do niego.
Dziękuję, było warto – zaśmiał się dając mi całusa w policzek. – Ten puchar oraz medal są dla ciebie, Rosie – Powiedział. – Sama jesteś moją największą nagrodą – Dodał po kilku sekundach. Pociągnęłam nosem czując ogarniające mnie zewsząd wzruszenie.
Kocham cię, Kepa!

Londyn, 06.08.2019 r.

 – Toni… Powiedz mi, ale szczerze… Przytyłam? – spytałam bratową, która popijała kawę przeglądając katalogi z sukniami ślubnymi. Miałam akurat przerwę w pracy i korzystając z niej przekładałam z miejsca na miejsce kolorowe wazony.
Czy ja wiem? – zamyśliła się lustrując moją sylwetkę uważnym wzrokiem. – Może troszkę – Dodała po chwili zastanowienia.
Gdzie? – dopytałam nie próbując ukryć uśmiechu, który wkradł się na moje usta.
Na brzuszku – odpowiedziała marszcząc brwi zdziwiona moim zachowaniem. Kiedy dotarł do niej sens wypowiedzianych przez siebie słów zerwała się z krzesła. – Rosie! Jesteś w ciąży?! – Pisnęła zakrywając usta dłonią.
Ja… Chyba tak – wykrztusiłam. – Przed pracą zrobiłam dwa testy ciążowe i oba wyszły pozytywnie… Poza tym czuję to – Zaśmiałam się. – Za dwa dni mam wizytę u ginekologa, będziesz mi towarzyszyć?
Oczywiście, że tak! – w podskokach podbiegła do mnie i przytuliła z całych sił. – Jeśli to faktycznie prawda to gratuluję ci z całego serca!
Dziękuję! Dowiedziałaś się, jako pierwsza – powiedziałam odwzajemniając jej uścisk. – Tylko nie wypaplaj Johnowi, bo oszaleje!
Za kogo ty mnie masz, co? – oburzyła się.
Hej! Przed oświadczynami Kepy prawie się wygadałaś – przypomniałam jej, na co jedynie wytknęła mi język. – Dobrze, że John w porę zatkał ci usta.
Przecież nie mogłabym zepsuć wam tej chwili! Poza tym później skutecznie mnie uciszył – westchnęła błogo.
Toni!!!
Jak widać, wy też nie próżnowaliście! – odpyskowała, a ja chcąc nie chcąc musiałam przyznać jej rację. – Czy to nie cudowne, że nosisz w sobie małego Kepę? – Rozmarzyła się, a ja odruchowo dotknęłam lekko wystającego brzuszka.
Albo małą… – powiedziałam cicho. Oprzytomniałam dopiero wtedy, gdy uświadomiłam sobie, że moja przerwa dobiegła końca. Za dwa dni będę mieć pewność…

Londyn, 08.08.2019 r.

 Z widocznym na twarzy napięciem wpatrywałam się ekran monitora. Lekarka w skupieniu wykonywała badanie, co chwilę marszcząc brwi, a ja każdą mijającą sekundą denerwowałam się coraz bardziej. Toni cierpliwie trzymała mnie za rękę w skupieniu obserwując poczynania kobiety. Westchnęłam ciężko, gdy kolejna minuta upłynęła w niepewności. Za niedługo będzie po wszystkim. Za niedługo dowiem się prawdy, dowiem się, czy noszę pod sercem owoc naszego uczucia. Uczucia mojego i Kepy…
Proszę spojrzeć – po kilku minutach ciszy odezwała się lekarka. – O, tutaj – Wskazała, a ja drżąc z emocji wykonałam polecenie.
To dziecko? – spytałam ledwo słyszalnie.
Dzieci – poprawiła mnie uśmiechając się.
Słucham? Może pani powtórzyć? – dopytałam będąc pewna, że się przesłyszałam.
Nie jedno dziecko… Dwoje dzieci – powtórzyła cierpliwie pokazując mi na ekranie dwa punkciki wykonujące ruchy. Dopiero teraz zauważyłam…
O, Boże, Rosie! – pisnęła Toni mocniej ściskając moją dłoń.
Ja… – zaczęłam, ale nie byłam w stanie powiedzieć nic więcej. Zafascynowana wpatrywałam się w te małe punkty chcąc zapamiętać, jak najwięcej z tej magicznej, jedynej i niepowtarzalnej chwili. – To naprawdę moje dzieci… – Szepnęłam.
Tak – pani doktor pokiwała głową. – To pani dzieci. Trzynasty tydzień, więc jeszcze nie można ustalić płci, ale w przyszłym miesiącu zapewne będzie to możliwe – Mówiła dalej, a mnie było stać jedynie na kiwanie głową na znak, że rozumiem. Nadal byłam w szoku, nadal nie mogłam w to uwierzyć. Dzieci. Bliźniaki. – Chce pani posłuchać bicia ich serc? – Zadała pytanie.
Oczywiście – wydukałam. Zamknęłam oczy oddychając głęboko. Po chwili usłyszałam bicie malutkich serduszek moich dzieci. Tego było już dla mnie za wiele. Łzy, które od momentu zobaczenia tych malutkich punkcików na ekranie gromadziły się w moich oczach teraz spływały mi z twarzy, chowając się w moich włosach. Z czułością dotknęłam brzuszka wsłuchując się w najpiękniejszą i najbardziej wzruszającą melodię na świecie...

 Z uśmiechem przemierzałam ulice Londynu kierując się do mieszkania, które od momentu zaręczyn dzieliłam z Kepą. Zgodnie stwierdziliśmy, że tak będzie dla nas najlepiej. Nie mogłam wymarzyć sobie lepszego dnia na powiedzenie Kepie o tym, że zostaniemy rodzicami. Dokładnie rok temu, jak burza wpadł do mojej kwiaciarni prosząc o bukiet dla Andreii. Dokładnie rok temu sprawił, że nie mogłam przestać o nim myśleć, marzyć, śnić. Ten rok przyniósł tak wiele niespodziewanych zmian. Odnalazłam w Kepie miłość. Odnalazłam w nim mężczyznę, z którym chcę dzielić każdą sekundę życia. Odnalazłam w nim przyjaciela, kochanka. Odnalazłam w nim samą siebie. Dzięki niemu naprawdę poznałam, co znaczy miłość. Dzięki niemu nauczyłam się kochać. Nauczyłam się nie poddawać, tylko walczyć o swoje do samego końca. Pierścionek zdobiący mój palec oraz dzieci żyjące w moim brzuchu były tego doskonałym dowodem. Zbliżając się do mieszkania z ulgą dostrzegłam zaparkowany na parkingu samochód Kepy. W podskokach pokonałam schody wchodząc do środka.
Cześć, kochanie! – krzyknął pojawiając się przede mną w uroczym fartuszku. – Kolacja zaraz będzie gotowa – Oznajmił całując mnie w policzek.
To dobrze, bo zgłodniałam – powiedziałam uśmiechając się szeroko.
W takim razie postaram się, aby była jak najszybciej – zaśmiał się znikając w kuchni. Sama udałam się do sypialni i przemyciłam zdjęcie z badania do kieszeni moich dżinsów. Gdy weszłam do jadali spostrzegłam udekorowany stół, na którego środku stał wazon z herbacianymi różami.
Pamiętałeś… – westchnęłam, kiedy postawił przede mną parujący talerz.
O tym, że wręczyłem ci herbacianą różę w ramach przeprosin za nasz pierwszy pocałunek? – spojrzał na mnie unosząc jedną brew ku górze. – Z perspektywy czasu zastanawiam się, jak mogłem w ogóle za to przepraszać!
Nie wiem, ale miałam ochotę cię wtedy zabić – powiedziałam nawijając makaron na widelec.
Szczerość to podstawa – stwierdził zajmując się jedzeniem. Delektowaliśmy się nim w ciszy, która była przerywana jedynie brzękiem sztućców. – Smakowało ci? – Spytał, gdy skończyłam jeść.
Oczywiście – potwierdziłam gładząc się po brzuchu. Naszym dzieciom też smakowało… – Kepa… – Zaczęłam, kiedy wstałam od stołu. – Muszę ci coś powiedzieć.
Zamieniam się w słuch – podszedł do mnie, a ja niepewnie zagryzłam dolną wargę. – Coś się stało, Rosie?
Na jakiś czas musimy wstrzymać się z planowaniem ślubu – oznajmiłam obserwując jego reakcję. Zbladł w jednej chwili.
Dlaczego? Co się stało? Nie chcesz za mnie wyjść? O, Boże! Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że chcesz ode mnie odejść? – zaczął panikować, a ja nie mogąc się powstrzymać parsknęłam śmiechem.
Oczywiście, że nie! Skąd ten pomysł? – prychnęłam.
W takim razie nic już z tego nie rozumiem – westchnął bezradnie, a ja niewiele myśląc chwyciłam jego dłoń w swoją i położyłam na lekko zaokrąglonym brzuszku. Wzięłam głęboki oddech.
Jestem w ciąży, Kepa. Za pół roku zostaniemy rodzicami – wyznałam czekając na jego reakcję. Wpatrywał się we mnie z niedowierzaniem, marszczył brwi, na przemian otwierał i zamykał usta. – Kepa? – Spytałam niepewnie.
Rosie… Naprawdę? – wydukał, a jego oczy momentalnie się zaszkliły. – Jesteś w ciąży?
Jestem – potwierdziłam pokazując mu badanie ultrasonograficzne. – Bliźniaki – Dodałam po chwili, a on zalał się łzami wpatrując się w zdjęcie ukazujące mu nasze dzieci.
Nie wiem, co powiedzieć… – wychrypiał, a po chwili porwał mnie w ramiona okręcając mnie wokół własnej osi. – Kocham cię, Rosie! – Wykrzyczał, a ja zaśmiałam się w głos. – Co ja mówię, kocham was! – Poprawił się odstawiając mnie na ziemię. Klęknął przede mną i podniósł do góry mój podkoszulek. Z czułością pocałował mnie w odkryty brzuch, a ja poczochrałam go po włosach.
A my kochamy ciebie, tatusiu…

Londyn, 09.08.2019 r.

 Wraz z Kepą czekałam na Johna, aby przekazać mu radosną nowinę. Po przekroczeniu progu Toni uściskała mojego narzeczonego za wszystkie czasy. Kepa przyjął gratulacje z dumnym uśmiechem na twarzy dziękując jej. Po godzinie nerwowego oczekiwania do domu wszedł zmęczony John.
Och, cześć wam – przywitał się, gdy nas zobaczył. – Co was do nas sprowadza? – Spytał ziewając.
Chęć zobaczenia mojego ukochanego braciszka? – odpowiedziałam, a Toni parsknęła do swojej szklanki z sokiem.
Wyszczekana, jak zwykle – John jedynie przewrócił oczami siadając na kanapie. – No, co tam?
Chcemy ci coś powiedzieć – oznajmiłam w końcu, a podekscytowana bratowa podskakiwała w miejscu, jak wariatka. John spojrzał na nas z pytajnikami w oczach. – Jestem w ciąży, braciszku… Zostaniesz wujciem! – Przekazałam mu, a on zapiszczał, jak mała dziewczynka. Kepa stłumił wybuch śmiechu.
Naprawdę?! – wyjąkał wstając. – Gratuluję wam! – Objął nas mocno szczerząc się szeroko.
To bliźniaki – rzucił Hiszpan, gdy John uspokoił się na chwilę.
Bliźniaki? – powtórzył patrząc na nas z szeroko otwartymi ustami. – Bliźniaki?!
Tak! – na potwierdzenie pokazałam mu zdjęcie USG, a on zaczął oglądać je z każdej możliwej strony.
Jakbym cofnęła się w czasie! – westchnęła Toni zaglądając zza jego ramienia. – Ach, panowie, dwa celne strzały za pierwszym razem!
Ma się w sobie to coś – John dumnie wypiął pierś do przodu klepiąc Kepę po ramieniu. Parsknęłam śmiechem obserwując reakcję mężczyzny mojego życia.
Tak, to niewątpliwy sukces – skomentował obejmując mnie. – Chcieliśmy was również  o coś prosić… – Zaczął, a ja kiwnęłam głową, by mówił dalej. – Zgodzicie się zostać rodzicami chrzestnymi jednego z dzieci? – Spytał, a małżeństwo zgodnie pokiwało głowami.
To dla nas zaszczyt! – wychlipała Toni. – Dziękujemy wam!
Moja mała dziewczynka – westchnął John czochrając mnie po włosach. – Moja mała dziewczynka będzie miała swoje małe dzieci…
Już ma – wtrąciła Toni, a ja zaśmiałam się głośno. Dzieci moje i Kepy. Nasze dzieci…

 Obserwując śpiącą Rosie dziękowałem Bogu, że rok temu wszedłem do jej kwiaciarni. Nigdy bym nie przypuszczał, że to jedno wydarzenie tyle zmieni w moim życiu. Przeprowadzka do Londynu okazała się być dla mnie strzałem w dziesiątkę. Wygrałem z Chelsea dwa trofea, odnalazłem kobietę swoich marzeń, za pół roku zostanę tatą bliźniaków… Położyłem dłoń na jej lekko zaokrąglonym brzuszku, a ona westchnęła przez sen. Nie mogłem uwierzyć we własne szczęście oraz w to, w jaki błogostan wprowadza mnie ta kobieta. To dzięki niej nauczyłem się kochać, to dzięki niej zrozumiałem, czym naprawdę jest miłość. Kochałem w niej wszystko. Kochałem jej błyszczące zielone oczy, kochałem kolor jej włosów, kochałem jej szczery uśmiech oraz głośny śmiech. Kochałem jej zaangażowanie, jej doping, który zawsze dodaje i będzie dodawał mi skrzydeł. Kochałem budzić się wtulony w nią, kochałem widzieć ją rozespaną, kochałem zasypiać u jej boku. Kochałem jej usta oraz to, gdy w zdziwieniu marszczyła nos. Kochałem jej dobre serce, kochałem jej dobroć, czułość, delikatność, opiekuńczość. Kochałem obserwować ją w towarzystwie dzieci. Kochałem ją za to, że pokochała mnie. Kochałem ją za to, że obdarowała mnie największym z możliwych szczęść. Z czułością pogłaskałem jej ciążowy brzuch dając znać dzieciom, że zawsze, do końca będę opiekował się nimi i ich mamą...


***

Witam! 

Bardzo podoba mi się ten rozdział i mam nadzieję, że po przeczytaniu go będziecie miały podobne odczucia :) 
Końcówkę pisało mi się dość ciężko, ale to wszystko przez Kepę i jego pozy do zdjęć... :D 



(Dobra robota! :D)

Pozdrawiam ;* 

4 komentarze:

  1. Jestem! I od razu stwierdzam, że nie zgadzam się na to, by to opowiadanie zbyt szybko się skończyło. Bo niestety po tym rozdziale już wiem, do czego wszystko zmierza — do nieuchronnego końca. A ja nie chcę się żegnać z Rosaline i Kepą! Nie i koniec! Przecież ich się nie da nie lubić.
    No dobra, wyraziłam już swoją dezaprobatę, więc przejdę do konkretów. Przede wszystkim opis meczu, który jak zwykle był genialny. Dosłownie czułam emocje Rosaline. Denerwowałam się razem z nią i cieszyłam się, gdy ona się cieszyła. Zresztą hej, Kepa wygrał Ligę Europy, jak tu się nie cieszyć!
    Teraz przejdę do najważniejszego, czyli do bliźniaków. Kurczę, nie spodziewałam się, że Rose będzie w ciąży i to jeszcze w dodatku bliźniaczej. Przecież to wspaniała wiadomość. Ona i Kepa będą wspaniałymi rodzicami. Już widzę jak opiekują dwoma maluszkami, jak tulą je do snów. To po prostu wspaniałe. Dobrze, że po różnych problemach, z którymi musieli się zmierzyć, teraz mają okazję zaznać prawdziwego szczęścia. Trzymam kciuki, by ciąża Rosaline przebiegała prawidłowo i by za te pół roku mogła cieszyć się dwójką dzieci.
    Ode mnie na dzisiaj to tyle. Dużo weny życzę i lecę komentować pozostałe nowości.
    Pozdrawiam
    Violin

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytałam ten rozdział z szerokim uśmiechem na ustach. :) Ciesząc się ze szczęścia Rosaline i Kepy, na które niewątpliwie zasłużyli. Zwłaszcza, że na samym początku, stało sporo przeciwności na drodze do wspólnego szczęścia tej dwójki.
    Ich okrągły rok związku przyniósł wiele zmian, ale i godnych zapamiętania na całe życie chwil. Pełnych miłości i wzajemnego oddania.
    Zamiana Hiszpanii na Anglię przez Kepę, była jego najlepszą decyzją w życiu. Dzięki niej bardzo szybko dorobił się paru bardzo znaczących trofeów w swojej zawodowej karierze, a to dopiero początek. Ale przede wszystkim znalazł miłość swojego życia w osobie Rose.
    A teraz jeszcze, spodziewają się bliźniaków! Co bezsprzecznie jest najlepszą wiadomością tego rozdziału. Czegoś takiego akurat się nie spodziewałam.
    Mimo to jestem pewna, że okażą się wspaniałymi rodzicami, a ich dzieciom niczego nie zabraknie. Oby tylko ciąża przebiegała bez żadnych komplikacji i była wyłącznie radosnym oczekiwaniem na owoce ich miłości.
    Choć Rose narobiła trochę strachu Kepie tym przełożeniem ślubu. :D Na szczęście powód tego, okazał się radosną nowiną. O czym świadczyła bardzo emocjonalna reakcja piłkarza. Zresztą Johna wcale nie była gorsza. W końcu zostanie dumnym wujkiem.
    Czekam na następny rozdział z dużą niecierpliwością. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Mateo <333
    Nasza Rosalie któregoś dnia ochrypnie, albo straci głos :D Tyle podtekstów było w opisie meczu, że aż jestem z Ciebie dumna :D Zemsta zawsze jest satysfakcjonująca, szczególnie w takiej chwili (przeciwko takiemu rywalowi). Oczywiście Chelsea się nie poddała, walczyli do samego końca i to się im opłaciło! Zdobyli kolejny puchar w tym sezonie :) I z podniesionymi głowami wracają do Ligi Mistrzów! Oby też tak było w realności, także dupcie spinamy i raz dwa, raz dwa!
    Oczywiście to nie dziwne że Kepa bronił niczym dziki baskoński lew, w końcu na trybunach miał takie wsparcie, że ho ho! Sprawienie radości Rosalie też miało tu swój wpływ :) On już swoją nagrodę ma, reszta jest dla jego rudej wariatki :D
    (w trakcie gdy piszę ten komentarz, Andi wychodzi na prowadzenie w konkursie hihi ^^)
    A to Ci niespodzianka! Rosalie w ciąży :D Oczywiście potrzebowała kobiecej rady, więc od razu zwróciła się do niezawodnej Toni. Bratowa bez zastanowienia się dała jej swoje wsparcie, co było niezwykle urocze :) Jej obecność była zapewne bardzo ważna dla Rosalie, a to tylko pokazuje jak blisko są ze sobą :)
    Sama ciąża była wielką niespodzianką, ale wiadomość o bliźniakach zwaliła mnie z nóg! :D To się Kepa postarał! Albo to może te geny rodziny Terry haha ^^ w każdym bądź razie nie ma to jak podwójne szczęście :) Oczywiście Rosalie musiała mu to przekazać w nietypowy sposób, przy okazji doprowadzając przyszłego tatusia do mini zawału, ale koniec końców wzruszeni mamacita i papacito rozpoczynają nowy rozdział w swoim życiu :) Ślub poczeka!
    Oj John ... liczyłam że zemdleje! Hahahaha :D
    (PS. Andi jednak drugi :P Ale to już nie ten sam Milka Boy :( )

    OdpowiedzUsuń
  4. Jestem 😊 I tak podobał mi się. Był taki cudnie pozytywny. Poprawil moj i tak znakowmity dzisiaj humor (Andi i Kamil na podium . Tylko Richiego mi tam brakowało 😉) I od razu napiszę, że bardzo się cieszę że jeszcze klika rozdziałów przed nami. No i zero komplikacji 😉
    Najpierw wygrana w Lidze Mistrzów.
    A potem ciąża 🤗🤗🤗 I do tego bliźniaki 😊 Nie spodziewałam się tutaj ciąży tak szybko. A do tego jeszcze podwójnej 😉
    Normalnie za dużo szczęścia jak na jeden wieczór 😉
    Jestem pewna że Rose i Kepa będą cudownymi rodzicami. Normalnie nie mogę się tego doczekać. I mam nadzieję o tym jeszcze tutaj przeczytać.
    Pozdrawiam Cię cieplutko i z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.

    OdpowiedzUsuń