piątek, 7 grudnia 2018

Dwudziesty ósmy

Londyn, 10.08.2019 r.

 Po pierwszym wygranym przez Chelsea meczu w nowym sezonie Premier League, który obowiązkowo oglądałam z trybun Stamford Bridge poprosiłam Davida, aby po ogarnięciu się przyszedł do mnie i Kepy w odwiedziny. Zgodził się bez wahania, co przyjęłam ciepłym uśmiechem. Nie mogłam doczekać się jego reakcji, gdy dowie się o bliźniakach. Podejrzewałam, że może oszaleć ze szczęścia. Podzieliłam się z Kepą swoimi spostrzeżeniami, a on poparł mnie bez wahania.
Jeszcze rok temu błądziliśmy wokół siebie, a teraz… – zaczęłam przygotowując herbatę. – Teraz wszystko jest inaczej…
Inaczej i lepiej – Kepa położył dłonie na moim brzuchu i pogłaskał go z czułością. – Jesteśmy razem, kochamy się, niedługo zostaniemy rodzicami… Czy do szczęścia potrzeba nam czegoś więcej? – Zastanowił się, a ja odwróciłam się i pogłaskałam go po policzku.
Nie – zaśmiałam się obserwując wesołe iskierki w jego oczach. – Cóż, jesteśmy dla siebie stworzeni, więc ani myśl o tym, aby się ode mnie uwolnić! – Zagroziłam żartobliwie.
Zwariowałaś? – zdumiał się. – Jesteście moim największym szczęściem i nigdy was nie opuszczę – Powiedział doprowadzając do tego, że w moich oczach zaszkliły się łzy.
Nie czaruj już – pociągnęłam nosem. – Chyba David idzie – Mruknęłam usłyszawszy Brazylijczyka nucącego jakąś piosenkę na korytarzu.
Nie chyba, a raczej na pewno – parsknął Kepa i poszedł otworzyć mu drzwi. – Cześć, wchodź, dawno się nie widzieliśmy – Tymi słowami przywitał mojego przyjaciela, a on wszedł do środka zwabiony ciekawością.
No właśnie! – zagrzmiał. – Widziałem się z waszą dwójką na meczu, więc wnioskuję, że skoro nie powiedzieliście mi o, co chodzi wcześniej to…
To to naprawdę coś ważnego – dokończyłam za niego odstawiając na szklany stolik kubek z herbatą.
A, co? – mruknął mrużąc oczy. Spojrzałam na Kepę, a on ruchem głowy przekazał mi, abym wyjawiła Davidowi, o co chodzi.
Jestem w ciąży – uśmiechnęłam się szeroko obserwując jego reakcję. – Bliźniaczej – Dodałam po chwili, a on wpatrywał się w nas, jakby zobaczył ducha.
Naprawdę? – pisnął.
Naprawdę – potwierdziłam sięgając po zdjęcie USG. Wziął je ode mnie i zaczął oglądać z każdej możliwej strony.
Mój Boże! – wykrzyczał. – Moja mała dziewczynka… – Wychlipał, po czym w podskokach podbiegł do nas i wyściskał nas z całych sił. – Tak bardzo wam gratuluję!
Dziękujemy – powiedzieliśmy jednocześnie.
Ach, te wasze rodzinne geny! – westchnął wzruszony nadal spoglądając na zdjęcie. Po chwili spostrzegłam, że ociera łzę z policzka.
Rosaline… – szepnął Kepa. Pociągnął mnie za rękę i dał znak, bym na chwilę wyszła z nim z salonu. Spojrzałam na niego zdziwiona, ale wykonałam zadanie. – Chciałabyś, aby David był tatą chrzestnym naszego drugiego dziecka? – Zapytał, a ja mimowolnie podskoczyłam w miejscu.
Marzę o tym – przyznałam.
Spójrz tylko na niego… – powiedział. – Miałaś rację mówiąc, że oszaleje ze szczęścia.
Ja zawsze mam rację! – oznajmiłam, po czym stanęłam twarzą twarz z przyjacielem. – David… – Zaczęłam. – Ja i Kepa chcielibyśmy cię poprosić o to, abyś został tatą chrzestnym jednego z dzieci… Zgodzisz się? – Spojrzałam na niego, a on uśmiechnął się szeroko.
Będę zaszczycony!

Londyn, 11.08.2019 r.

 – Chcecie mi powiedzieć, że zmajstrowaliście bliźniaki?! – wybuchnął Eden oglądając zdjęcie USG.
Tak, Eden dokładnie to chcemy ci powiedzieć – przytaknęłam, a Natacha parsknęła śmiechem.
Dwójka za jednym razem… No, no! – gwizdnął pod nosem, po czym uściskał nas mocno. – Gratulacje!
Dzięki, stary – Kepa wyszczerzył do niego swoje zęby. – Zadanie na przyszłość wykonane!
Mówisz, że na dwójce się zatrzymamy? – spytałam narzeczonego, a on lekko zbladł.
Tłumacz się! – Hazard zaśmiał się biorąc na ręce Samy’ego. – Co tam, młody? – Połaskotał go, a on zachichotał wesoło.
Co to? – spytał zaciekawiony wskazując paluszkiem na zdjęcie.
Dzieci – wyjaśnił Eden, a rozbawiona Natacha wywróciła oczami.
Wasze? – zdumiał się patrząc na swoich rodziców. Ukryłam twarz w dłoniach, aby nie wybuchnąć śmiechem. – Już nie będę najmłodszy? – Posmutniał w jednej chwili.
Och, nie! – Natacha zareagowała w samą porę. – Ty już na zawsze pozostaniesz najmłodszy – Oznajmiła głaszcząc jego blond włoski.
Nie mów hop!
Eden!
Jak dzieci – westchnęłam wyciągając ręce w kierunku Samy’ego. Podbiegł do mnie i mocno się przytulił. – To moje dzieci… Moje i wujcia Kepy – Wyjaśniłam mu.
Jesteś w ciąży?
Tak, skarbie – zaśmiałam się dając mu pstryczka w nos.
Ale fajowo! – krzyknął. – W końcu będę mógł się kimś opiekować!
Tak samo, jak rybką, którą podarowaliśmy ci na święta? – mruknął Eden, a zawstydzony Samy spuścił główkę. – Żartowałem, sam zapominałem jej nakarmić – Rzucił, a po chwili uchylił się przed ciosem żony.
Mam nadzieję, że po ślubie nie będziesz mnie tak traktować – Kepa wtulił twarz w moją szyję, a ja parsknęłam.
Nie daj mi do tego powodu – wyszczerzyłam się spoglądając na Edena, który wraz z synkiem uciekali przed Natachą. – Banda wariatów.
Zawsze i na zawsze!

Londyn, Stamford Bridge, 10.09.2019 r.

 Hymn Ligi Mistrzów rozbrzmiewający na Stamford Bridge zawsze budził we mnie emocje i powodował ciarki na całym moim ciele. Chelsea powróciła do tych elitarnych rozgrywek po roku przerwy. Po roku, w trakcie którego zdobyli Mistrzostwo Anglii oraz wygrali Ligę Europy. Niebiescy wrócili na właściwe tory i miałam ogromną nadzieję, że ich przygoda w tegorocznej edycji nie zakończy się przedwcześnie. Naszym dzisiejszym rywalem była włoska AS Roma. Groźny przeciwnik, ale wierzyłam w to, że pokonamy ich na własnym stadionie. Gdy sędzia gwizdnął po raz pierwszy całą uwagę skupiłam na meczu oraz na piłkarzach wykonujących między sobą imponujące podania. To było coś niesamowitego… Inna liga, inne emocje, inne doznania… Gra toczyła się od jednego rzutu rożnego do drugiego, jednak żadna ze stron nie była bliska oddania celnego strzału. Mimowolnie spojrzałam w kierunku bramki Kepy, dla którego był to debiut w Lidze Mistrzów. Byłam z niego dumna i cieszyłam się jego szczęściem, bowiem, jak nikt inny zasłużył na występ w tych rozgrywkach.
Jutro masz wizytę, prawda? – spytała w pewnym momencie siedząca obok mnie Toni.
Prawda – potwierdziłam odruchowo dotykając zaokrąglonego brzuszka. – Być może uda się już ustalić płeć – Uśmiechnęłam się. – Wiesz, że ci imbecyle… – Mówiąc to wskazałam ręką na biegających po boisku piłkarzy. – Założyli się pomiędzy sobą?
O co? – mruknęła bratowa, jakby nie chcąc poznać odpowiedzi na zadane przez siebie pytanie.
O to, kogo ustrzelił Kepa… – wyjaśniłam bezradnie rozkładając ręce. – Najwięcej głosów jest za tym, że będzie parka – Oznajmiłam łapiąc się za serce, gdy Kepa w ostatniej chwili wybronił groźny strzał. Kibice nagrodzili go za to gromkimi brawami. Oczywiście dołączyłam do nich głośno skandując imię ukochanego.
Oni nigdy nie dorosną – Toni załamała ręce. – John twierdzi to samo… – Dodała po chwili, a ja zerknęłam na nią zdziwiona. – Twierdzi, że skoro nam urodziła się parka to w waszym przypadku nie może być inaczej.
Czasami się zastanawiam, skąd on się urwał – jęknęłam zrezygnowana. – Jest ode mnie starszy o całe czternaście lat, a zachowuje się, jak…
Nie kończ! – przerwała mi. – Ciesz się, że już z nim nie mieszkasz – Powiedziała, a ja mimowolnie parsknęłam śmiechem. – Ostatnio chodzi dziwnie tajemniczy i ciągle wydzwania do Franka… Nie mam pojęcia, co im strzeliło do głowy tym razem.
Zapewne nic dobrego – mruknęłam pod nosem, kiedy sędzia zakończył pierwszą połowę spotkania. – Christine nic nie wie?
Nie ma pojęcia… Cóż, najwyraźniej musimy poczekać, aż sami nam to wyjawią!
Strach się bać – zaśmiałam się, bowiem wiedziałam, do jakich pomysłów zdolny jest mój kochany braciszek. – Obiecaj, że jak tylko się dowiesz natychmiast powiesz mi, co jest grane!
Och, Rosie… A czy kiedykolwiek było inaczej? – poruszyła charakterystycznie brwiami, a ja przyznałam jej rację. Piętnaście minut przerwy zleciało, jak z bicza strzelił. Nim się zorientowałam rozpoczęła się druga połowa. Niebiescy od razu przejęli kontrolę nad rywalem, co w czterdziestej dziewiątej minucie zaowocowało bramką strzeloną przez Edena. Taki wynik utrzymał się do końca, a ja wraz z Toni oraz piłkarzami cieszyłam się z pierwszego odniesionego zwycięstwa. ‘Cause Chelsea, Chelsea is our name!

Londyn, 11.09.2019 r.

 Siedziałam zniecierpliwiona w poczekalni czekając na Kepę, który spóźniał się już o dobre dwadzieścia minut. Tupałam nogą przeglądając poradniki leżące na stoliku i zagłębiłam się w ich lekturze. Byłam niezmiernie ciekawa, czy już dziś poznamy płeć naszych maleństw. Miałam nadzieję, że tak się stanie, bowiem nie mogłam się już doczekać, aż wpadnę w szał zakupów.
Już jestem! – Kepa wyrósł obok mnie uśmiechając się przepraszająco. – Maurizio dostał jakiegoś szału, nie mam pojęcia, co w niego wstąpiło – Mruknął, a ja spojrzałam na niego zaciekawiona.
Może któryś z was go czymś zirytował – podsunęłam, po czym odłożyłam na miejsce czytaną gazetę. – Wcale by mnie to nie zdziwiło – Wyszczerzyłam się.
W sumie, może masz rację – westchnął. – Ale nie dał tego po sobie poznać…
Bo jest profesjonalistą i dokładnie wie, co robi – powiedziałam. – Denerwuję się – Przyznałam.
Hej, skarbie… Nie masz czym, naprawdę. Przecież wszystko jest dobrze. Jestem przekonany, że już za moment dowiemy się, kogo nosisz pod sercem – dodał mi otuchy, a ja spojrzałam na niego ckliwie. Po chwili z gabinetu wyszła lekarka zapraszając nas do środka. Kepa przepuścił mnie w drzwiach posyłając starszej kobiecie uśmiech. Odwzajemniła go studiując wyniki moich badań.
Wydaje się, że wszystko jest w jak najlepszym porządku – rzekła zakładając okulary w drucianej oprawie. – Jestem pewna, że chcą państwo poznać płeć, więc zapraszam panią na fotel… Być może dopisze nam szczęście – Zaśmiała się. Wykonałam jej polecenie. Kepa stanął obok i ścisnął moją dłoń. Lekarka w skupieniu zaczęła wykonywać badanie, a mnie dopadło wzruszenie, gdy ujrzałam na monitorze nasze maleństwa. Spojrzałam na narzeczonego, w którego oczach tliły się łzy. – Proszę spojrzeć… Tutaj mamy dziewczynkę – Oznajmiła po chwili, a ja uśmiechnęłam się szeroko.
Moja mała księżniczka – szepnął Kepa, a ja pociągnęłam nosem.
A tutaj… Tak, to chłopczyk – dodała kobieta spoglądając na nas.
Parka! – ucieszyłam się, jak dziecko ocierając łzę z policzka. Kilka minut później, po zapisaniu się na kolejną wizytę opuściliśmy gabinet udając się na spacer do pobliskiego parku. Trzymaliśmy się za ręce ciesząc się swoją obecnością. – Czyli, kto wygrał zakład? – Zapytałam.
Azpi, David, Eden i Emerson – Kepa parsknął śmiechem, a ja wraz z nim. – Wydaje mi się, że David wspominał coś o imprezie… – Zaczął, a ja spojrzałam na niego przerażona.
To się nie skończy dobrze – mruknęłam pod nosem. – Ale niech świętują, należy im się! Swoją drogą… O, co oni się w ogóle założyli?
Nie wiem i zdecydowanie nie chcę wiedzieć – stwierdził z pełnym przekonaniem, a ja przyznałam mu rację. Niech się dzieje, co chce! – John zwariuje ze szczęścia, gdy mu o tym powiemy…
Och, tak! Będzie puszył się z dumy i jak znam życie będzie rozpowiadał o naszych fantastycznych genach. Krótko mówiąc… Dzień jak co dzień.
Jednak życie bez tego byłoby nudne – oznajmił dając mi buziaka w policzek.
Przeprowadzka do Londynu zdecydowanie wyszła ci na dobre – wyszeptałam wspinając się na palce, by sięgnąć jego ust.
Rosaline… To najlepsze, co mogło mnie spotkać w życiu… – mówiąc to złączył nasze usta w pocałunku. Wtuliłam się w niego mocno dziękując, że los postawił go na mojej drodze…


***

Witam! 

Z góry przepraszam za dwutygodniową przerwę, ale ostatnio nie wiedziałam, w co mam włożyć ręce... :) Osobiście jakoś niespecjalnie jestem zadowolona z tego rozdziału, ale nie mi to oceniać haha :D 
To taki spóźniony prezent mikołajkowy ^^ 



Happy Birthday, John! <3 


(Reakcja Davida na wieść o zostaniu tatą chrzestnym ^^ :D)


Pozdrawiam ;* 

4 komentarze:

  1. Jaki uroczy i przyjemny rozdział :) Nie mogło być inaczej, więc cały skład Chelsea przyjął z radością wieść o ciąży Rosalie! Oczywiście jak to pomiędzy nimi bywa, musieli się założyć o płeć dzieciaczków ^^ swoją drogą nawet nie chcę wiedzieć co było nagrodą :P
    David jako ojciec chrzestny ... może być ciekawie :) A na pewno będzie zabawnie! Aż nam się facet wzruszył, w końcu taki zaszczyt go spotkał! Jego mała Rosalie zostanie mamusią, a on jednym z najlepszych wujciów na świecie ... chociaż będzie konkurował o to miano z Edenem haha. Boże, ten to jest dopiero niereformowany :D Tekst o złotej rybce mnie powalił! Ale niech ta Natasha taka pewna nie będzie, bo on jeszcze swojej roboty nie skończył hihihi :D W końcu ród Hazar wyginąć nie może! Albo ... mała panienka Hazard na pewno zostałaby powitana z radością. Chociaż tak sobie teraz dumam, miałaby przewalone gdyby zaczęła się spotykać z jakimś chłopcem. Świrnięty ojciec i trzech starszych braci ;o Zakon!
    John i Frank coś kombinują ... to na pewno jakaś bomba ^^
    Pomiędzy Kepą i Rosalie jest wszystko pięknie. Aż czuć tą miłość w powietrzu! Widać że są w sobie na zabój zakochani <3 A teraz będą mogli dzielić się tym uczuciem z dzieciaczkami, które za kilka miesięcy pojawią się w ich życiu :) Cudownie że będzie parka! Nie mogłoby być lepiej :)
    Najlepszego John! :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Więc Rosaline i Kepa spodziewają się parki. To wprost wspaniała wiadomość. Lepiej nie mogło się to wszystko po prostu ułożyć. 😊
    W dodatku ich miłość trwa w najlepsze i cieszą się każdym wspólnie przeżytym dniem. Przygotowując powoli do zostania po raz pierwszy rodzicami.
    Reakcja Davida na wieść o ciąży Rose była genialna. Niemal oszalał ze szczęścia. W szczególności, gdy nasza para poprosiła go o zostanie ojcem chrzestnym. Ale czy mogli być lepsi kandydaci niż on i Eden?
    Strasznie jestem ciekawa, co takiego kombinuje John z Frankiem. Znając ich może być to coś bardzo zaskakującego, a nawet i szalonego. Zapewne wszyscy będą w niemałym szoku, jak już wyjawią im swoje zamiary.
    Oczywiście piłkarze nie byliby sobą, gdyby nie założyli się o to jakiej płci będą bliźniaki. Oni chyba nigdy nie dorosną. 🤣
    Jak zawsze czekam z niecierpliwością na następny rodział. 😊

    OdpowiedzUsuń
  3. Ostatnio u Kepy i Rosaline jest taka sielanka, że rozdziały czyta się z czysta przyjemnością i ogromnym bananem na twarzy. Serio, jedynym minusem takich rozdziałów jest fakt, że kończą mi się pomysły co pod nimi napisać xd Dlatego dzisiaj będzie krótko.
    Parka? Super! Coś tak czułam, że będzie chłopiec i dziewczynka, w końcu Rose musiała pójść w ślady brata. Na pewno to ogromna radość dla naszej pary. Będą idealnymi rodzicami, bo ich rodzicielstwo oparte będzie na wzajemnym zaufaniu i miłości.
    Ale nie spodziewałam się, że chłopaki założą się o płeć dzieciaków. Ci to mają pomysły xd Ciekawe co takiego wymyślą John z Frankiem, bo po nich wszystkiego można się spodziewać.
    David ojcem chrzestnym? Doskonały wybór. Maluchy będą miały zapewnioną opiekę na sto dwadzieścia tysięcy procent. A Rosaline i Kepa mogą liczyć na pomoc wielu wujków i ciotek.
    Ode mnie na dzisiaj to tyle. Dużo weny życzę i z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam
    Violin

    OdpowiedzUsuń
  4. Ale miło mi się czytało gdy trwa taki spokój i szczęście😊
    Super że będzie parka. Ja już po prostu wyobrażam ich sobie jako rodziców. Na pewno będą wspaniali w tej roli.
    David jaki kochany. Tak bardzo ucieszył się z tej ciąży. A na wieść że będzie chrzestnym wprost oszalał że szczęścia.
    Pomysł z zakładem. No genialny - pomysły chłopaków nigdy nie przestaną mnie zaskakiwać.
    Pozdrawiam cieplutko i czekam na kolejny rozdział z niecierpliwością.

    OdpowiedzUsuń